***
znów ten sam sen, znów byłem w otchłani, nic się nie zmieniło, gdzieś nade mną była jasność a ja spadałem w niekończący się krater. To był w pewnym sensie świadomy sen, normalnie myślałem, mogłem krzyczeć, ale za chuja nie mogłem sprawić, abym był gdzie indziej lub żebym lewitował zamiast spadać.
myślałem że za chwilę znów się obudzę i... i spotkam chłopaka leżącego przede mną i czy na pewno go spotkam? czy może obudził się i poszedł do hotelu? może patrzy na mnie i czeka aż się obudzę? może się ze mnie śmieje? z mojego wyglądu, włosów, pozycji no kurwa z pewnością miał się do czego przyczepić.
wszystkie obciążające moje serce i głowę myśli nie dawały mi spokoju przez pare jak nie pare naście minut. w końcu powoli się zatrzymywałem, gdy spojrzałem na moją rękę, która cały czas była w górze, jakbym na czymś wisiał lub trzymałbym coś, faktycznie tak było. ktoś zaczął ciągnąć za czerwoną wstążkę zaczepioną o mój nadgarstek której wcześniej nie widziałem.
próbowałem się podciągnąć, ale gdy chciałem ją złapać, moja ręka przenikała przez nią, jakbym był jakąś zjawą.
gdy prawdopodobnie miałem już zobaczyć chociażby fryzurę owej postaci, kurwa ta jebana nitka musiała pęknąć, powodując ponownie spadanie w dół, powoli, w chuj powoli.
krzyczałem ile mogłem, ale otchłań w jakiś sposób zagłuszała moje wrzaski, po chwili ciągłego krzyczenia zrobiło mi się słabo, brakowało mi oddechu i płytko oddychałem, zaczęła mnie boleć głowa i nic już przed sobą nie widziałem.
co chwilę drobinki światła przedzierały się przez moje powieki i w końcu zrozumiałem, że to już nie sen i mogę otworzyć oczy a gdy to już zrobiłem, ujrzałem niebo, piękne i jasne, bezchmurne niebo. rozejrzałem się dookoła, po czym zrozumiałem, że już nie jestem na tym drzewie.
/***/
-dzięki za ten dzień, było na prawdę przyjemnie.
-uh, spoko, ale w koncu to ty mnie uratowałeś przed Dabim.
-drobiazg, idę już spać, do jutra.
poszedłem do łazienki, jebałem to że o północy nie było już ciepłej wody i kąpałem się w zimnej.
Kąpałem się długo, w sumie to w chuj długo, gdy się wytarłem i ubrałem spodnie oraz koszule, spojrzałem na zegarek w telefonie, który pokazywał, że jest już trochę po drugiej.
Jak najciszej wyszedłem z łazienki i skierowałem się w stronę łóżka. Łagodne światło księżyca padało na moją twarz.
Przez jakiś czas wierciłem się w łóżku, próbując znaleźć dogodną pozycję do zapadnięcia w sen, takowej nie uzyskałem po ładnych nawet dwudziestu minutach.
-robaki masz w dupie?
-Uh.. nie, ale mega byś pomógł, gdybyś powiedział, jak wygodnie zasnąć
-i tak nie zaśniesz więc po co ci?
-hm? O co ci chodzi?
-widać, że jesteś jakiś naburmuszony, a z emocjami trudniej zasnąć
Miał rację, nie wiem do tej pory dlaczego, al byłem zestresowany i zdenerwowany, przez co prawdopodobnie miałem problem z zaśnięciem
-ide przed hotel
-Nie wyjdziesz
-jak to?
-Pan Aizawa z Dyrektorem Nezu, założyli zabezpieczenia, abyśmy nie było narażeni na ataki lub porwania, więc o wyjściu nie ma mowy
Wkurzyłem się jeszcze bardziej, nauczyciele traktowali nas, jakbyśmy byli bobasami. To nie, bo zrobisz sobie krzywdę. tamto też nie, bo ktoś ci zrobi krzywdę, no kurwa, przecież potrafiliśmy o siebie zadbać.
Podszedłem więc z powrotem do swojego łóżka, otworzyłem okno na oścież i odrobinę się wychyliłem, widok nocnego nieba mnie uspokajał, a chłodne powietrze wpływało na mnie jakbym się nim naćpał.
Przez cały czas, miałem wrażenie, jakbym o czymś zapomniał, bardzo często tak było i nie zwracałem na to szczególnej uwagi, natomiast wtedy zacząłem się zastanawiać o co chodzi.
Szybkim ruchem schyliłem się po telefon i zacząłem przeglądać listę znajomych na Facebooku, i natknąłem się na niego.. Kiumi, przez tamten czas totalnie o nim nie myślałem. Korzystając z okazji, napisałem do niego. Wtedy moje uczucie pustki momentalnie zniknęło.
W wiadomości zapytałem się go, jak leci, czy nadal jest to rodziców i taki tam, on pewnie spał i mi nie odpisał, czego się spodziewałem?
Po paru minutach patrzenia się na nasz chat, odłożyłem telefon i próbowałem zasnąć, znów jednak z marnym skutkiem.
Sluchac było, że Todorokiego dosyć mocno wkurzało moje wierzganie na łóżku, co chwilę niemałże niesłychanie rzucał przekleństwami, aż jego bełkot ustał i usłyszałem tylko ciche skrzypnięcie jego łożka.
Jak się po jakiejś sekundzie okazało, wstał po to, aby położyć się u mojego boku.
Gdy chciałem już coś powiedzieć, ten nie dał mi dojść do słowa i sam zaczął:-Po prostu idź spać, teraz powinno być łatwiej
Tak więc zrobiłem, chociaż nienawidziłem słuchać się kogokolwiek, teraz ważniejsze było wyspanie się.
***
Boze kochani przepraszam że rak długo, ale totalnie nie miałam weny, a teraz mi się nudzi i nie chce mi się czytać więc dokończyłam ten rozdział i zdaję sobie sprawie z tego, że jest on mocno przecięty, ale jest po północy i mój mozg chce spać, ja nie do końca
CZYTASZ
that's ideal
Fanfictiondepresja i anoreksja te dwie choroby kojarzące się z cierpieniem i smutkiem czy ktoś zdoła uszczęśliwić chorego Bakugou? czy 17-latek zdoła wyjść z chorób i dozna szczęścia? *wolno pisane* *opowiadanie zaczyna się na początku roku szkolnego gdy uczn...