7 Walka o wolność

178 24 10
                                    

Midoriya pov.

Czekam tu już Bóg wie którą godzinę. Przesłuchanie Kacchana powinno było zakończyć się już trzydzieści minut temu, ale ich nadal nie ma. Martwi mnie to, szczególnie, że sytuacja w kampusie U.A. wyglądała bardzo niepokojąco. Mogłem stracić życie. Przez własnego, zaufanego towarzysza, ale... To on mnie uratował. Nie zależało mu na zrobieniu mi krzywdy. Po prostu sam nie panował nad Nomu, którego przywołał, bez własnej świadomości. A co za tym idzie, one będą teraz pojawiać się tam gdzie Kacchan, jeśli tego nie opanuje. Choć nie wiem czym on dokładnie włada, jednak mam pewne podejrzenia.

I dlatego najpierw muszę z nim porozmawiać, a potem...

Chcąc nie chcąc...

Muszę spotkać z Shigarakim. Problem w tym, że nie do końca wiem, gdzie go znajdę.

I wreszcie pod budynek, przy którym stoję, podjeżdża bus służby więziennej. Wysiada z niego kobieta w białej kitce i mężczyzna z zakolami. Potem ta dwójka otwiera pakę, a Kacchan wysiada. Jest skuty, pozbawiony wszelkiej godności człowieka oraz przede wszystkim, wygląda jakby był zawiedziony sam sobą.

Nie mogę pozwolić mu długo tkwić w tym miejscu, które odebrałoby mu wszystko. On musi być wolny.

Wychodzę funkcjonariuszom naprzeciw, ale blondyn ze spuszczoną głową nie zauważa mnie od razu.

- Kacchan! - wołam, podchodząc do niego. Staram się przy tym utrzymywać neutralny wyraz twarzy, ale moja mina to prawdopodobnie tylko krzywy grymas.

Blondyn patrzy na mnie z bólem i strachem.

- Czego od niego chcesz, chłopcze? - pyta odważnie kobieta, a ja wyciągam białą kartkę z zapisanym pozwoleniem od komendanta, że mogę przez dziesięć minut rozmawiać z więźniem. Sam na sam.

- Zgoda - mruczy mężczyzna, jakby od niechcenia. - Ale obaj jesteście obserwowani. I tylko dziesięć minut. Nie więcej.

Kiwam im obu głową i z lekkim uśmiechem, a potem blondyn nadal w kajdankach, zostaje puszczony. Funkcjonariusze zaś oddalają się od nas na pewien dystans, ale i tak nas nie spuszczają z nas oczu.

- Co się tam stało? - zadaję pierwsze pytanie, kiedy razem siadamy na twardym bruku.

Kacchan lekko kręci głową.

Nie wie. Nie chciał tego.

- Mogłem tamtego dnia odpuścić sobie ligę. Albo uważać na śledzącego mnie Aizawę - mówi z zaciśniętym gardłem. Prawdopodobnie próbuje zdusić szloch. - Mogłem się domyślić tego, co chcieli mi powiedzieć. Mogłem się nie oszukiwać i uwierzyć innym. Ja jestem złoczyńcą, Deku.

- Nigdy w życiu! Zawsze będziesz cudownym bohaterem. Złoczyńca zapewne walczyłby i uciekał przed więzieniem, a ty...

- Ale tak czy siak jestem tu! I zaraz będę tam. W środku.

- Nie na długo.

Kacchan wygląda na wystraszonego. Zupełnie jakby spodziewał się tych słów, ale za nic nie chciał ich usłyszeć.

- Co planujesz?

- Spotkać z nimi - mówię na tyle cicho, żeby nikt poza przyjacielem nie usłyszał tych słów. - Tylko potrzebuję wiedzieć, gdzie ich znajdę.

Blondyn zaciska szczękę. Wie, że to spotkanie, w świetle obecnie panującego prawa, i ze mnie uczyni kogoś nieczystego. Ja też to wiem, ale jestem gotów poświęcić się dla jego dobra. Bo jest niewinny, a ja będę bronił prawdy, jako ten największy z bohaterów.

Następca mocy || Villain Bakugo x DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz