- Hej, kochanie - przywitał się Jungkook chcąc mnie przytulić, ale wysunęłam rękę by go powstrzymać. Stanął w miejscu.
- Nie chcę, byś był blisko - powiedziałam patrząc w te jego wielkie oczy. Wypuścił powietrze i zacisnął usta, a ja zabrałam rękę.
- Rozumiem o co ci chodzi. Ostatnio trochę mnie ponosi...
- Trochę? - przerwałam mu - Ty masz poważne problemy.
- Przyznaję. Po prostu nie mogę znieść widoku jak się do kogoś tulisz, siadasz na kolana, mówisz rzeczy, które bym sam tak bardzo chciał usłyszeć. Albo oni dają ci buziaki, flirtują.
- Więc najlepszym rozwiązaniem będzie rzucenie się na mnie z łapami. Bardzo logiczne - poczułam te znajome, niechciane kręcenie w nosie i kącikach oczu. Ostatnio zdecydowanie zbyt często płaczę.
- To silniejsze ode mnie. Jestem wtedy tak wściekły, że nie kontroluję tego, a później całą noc żałuję co zrobiłem. Ale ja się zmienię. Obiecuję - chciał podejść na nowo, ale znów go zatrzymałam.
- Ile razy jeszcze będziesz mi to powtarzał? - z oczu uciekła mi pierwsza łza - Mówiłeś mi to regularnie. Zmienię się. Przestanę. Daj mi drugą szansę. Setki razy to słyszałam. Dwa lata wytrzymywania twojej chorej zazdrości i traktowania jak jakąś dziwkę. Łykanie leków przeciwbólowych garściami, które i tak nie działały. Potrafiłeś rzucić we mnie szklaną butelką, a później oczekiwać, że będę cię głaskać i tulić. Ile człowiek może tak żyć? Myślisz, że to mnie nie boli? Że to ot tako zniknęło? Przez pierdolone dwa lata bałam się ciebie. Odważyłam się zerwać. Później pozwoliłam ci się znów do mnie zbliżyć. Myślałam, że faktycznie już się zmieniłeś. Byłeś moim najlepszym przyjacielem. Chyba zaczynałam już nawet tęsknić powoli za naszymi początkami, gdy przez wcześniejsze dwa, może trzy lata byłeś normalny i nagle dowiaduję się, że wgadałeś wszystkim dookoła o naszym rzekomym związku i od nowa zaczynasz swoje znęcanie się. Ja już nie wierzę w żadne twoje słowo. - popłakałam się jak norweski wodospad, ale poczułam ulgę, że w końcu mu to powiedziałam.
- Skarbie, ja cię kocham. Nigdy nie przestałem. Zapiszę się na terapię. Będę się leczyć. Ten ostatni raz. Będę lepszym człowiekiem. Będę cię kochał do końca życia. Będę cię bronił i nosił na rękach. Bę...
- Skończ pierdolić - znów mu weszłam w słowo - Ja cię przestałam kochać wiele lat temu i to już nie wróci. Zjebałeś po całości i tego nie naprawi już nic. Pogódź się wreszcie z tym i daj mi święty spokój. Wytłumacz im, że to było jedno wielkie kłamstwo. Może chociaż ciebie posłuchają.
- M-masz rację... - spuścił na moment wzrok. Gdy go podniósł miał szklane oczy - A mógłbym chociaż cię pocałować?
- Masz jeszcze odwagę pytać? - on chyba sobie jaja robi.
- Przytulić...?
- Wyjdź. Wyjdź i najlepiej nie wracaj.
Zmierzył mnie wzrokiem i z ociąganiem opuścił pokój. Gdy zostałam sama poczułam się o niebo lepiej. Wytarłam twarz i starałam unormować oddech. Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę wejść? - spytał niepewnie Jimin.
- Śmiało - odpowiedziałam.
Do środka wszedł chłopak. Jak mnie zobaczył od razu mocno przytulił. Nie zaprotestowałam. Tym razem chyba wolę, żeby ktoś normalny ze mną pobył.
- Widziałem zapłakanego Kooka i przyszedłem zobaczyć czy nic ci nie jest. Pokłóciliście się? - zapytał cicho głaszcząc mnie po włosach.
- Tak. Czasem się zdarza - odparłam łagodnie ciesząc się jego ciepłem.
CZYTASZ
Boy in Luv
FanfictionJedna kobieta, siedmiu mężczyzn i tysiące ARMY. To nie najlepsze połączenie. Paring: Jungkook, epizodycznie Yoongi