Z trudem wcisnęłam swoją piętę w drugiego buta. Męczyłam się ze sznurówkami, a Taehyung już zarzucał na siebie kurtkę. W pewnym momencie kichnął. Jak zwykle tak głośno, że aż dziadek w trumnie mu życzy na zdrowie. Oczywiście i z dormu pojawiły się głosy, a ten im wszystkim podziękował.
- Gdzie ty w ogóle jesteś? - zawołał Namjoon. Świetnie.
Wymieniliśmy z Tae zirytowane spojrzenia. Nici z naszych planów. Zaczął zdejmować swoją kurtkę, a ja się znów dręczyć z butami. Wkrótce do przedpokoju wszedł Namjoon.
- Was naprawdę nie można zostawić samych - westchnął zmęczony nami - Jedno z drugim do środka. Chorzy jesteście. Nie ma wychodzenia na zewnątrz.
Stanął w przejściu i bacznie nas obserwował jak zdejmujemy dopiero co założone rzeczy. Na cholerę kupowałam te buty? Zakładam i zdejmuję je dłużej niż faktycznie z nich korzystam. Taehyung ogarnął się szybciej i z kolejnym kichnięciem przeszedł wgłąb dormu. Z o wiele większym opóźnieniem i ja wraz z Namjoonem za sobą, który pilnował, abyśmy nie zechcieli nagle się spowrotem zbliżyć do drzwi wejściowych.
- Na co chcieliście wychodzić? - spytał wciąż się trzymając za mną.
- Dokończyć dzieło - odpowiedziałam krótko.
Teraz będę się nudzić. Mieliśmy pomysł na zajęcie i został zniszczony. Gdyby tylko ten stary wieprz nie kichnął, to bawilibyśmy się w śniegu. Zawsze coś spartoli. Skrzyżowałam ręce i skierowałam się prosto na kanapę w salonie. W pokoju jest za nudno, a Yoongi wrócił jedynie na noc. Zmył się nim zdążyliśmy się pobudzić. Nie mam przed czym uciekać.
Gdy tylko usiadłam, Namjoon oparł się łokciami o oparcie kanapy.- I bardziej się pochorować? Myślcie czasem. Ciesz się, że Jungkook postanowił zostać jasnowidzem i przewidział tą zarazę. - nie krył zmęczenia i zirytowana nami. - Idę opieprzyć jeszcze tamtego inteligenta. A ty nie zapominaj, że jesteś pilnowana.
Postanowił dać mi spokój. Poszedł schodami na górę, mijając się na nich z Hoseokiem. Dawno nie przeprowadzałam z nim żadnych interakcji.
- Hobi, zajmij się mną - jęknęłam, co w połączeniu z moim zmaltretowanym gardłem dało efekt jęku agonalnego kota ulicznego.
Hobi na początku prychnął starając się nie śmiać, a później z szerokim uśmiechem dołączył do mnie na kanapę.
- Mam się tobą zająć? - sugestywnie poruszył brwiami.
- Tak.
- Nie masz pojęcia jak cholernie to dobrze, że Yoongi wyemigrował - kontynuował swoim żartobliwym tonem.
- Możecie przestać się podrywać? - nie zauważyliśmy, kiedy Jin do nas podszedł.
- Możesz nam choć raz nie przerywać? - Hoseok westchnął przekręcając do niego głowę - To żarty. Przecież jest mi jak siostra. Co prawda przyrodnia, lecz siostra. Kazirodztwo mnie nie jara.
- Yoongi prosił, bym was doglądał na czas jego nieobecności. Nie dziwię mu się.
Hoseok wywrócił oczami i wstał z kanapy. Krótko się otrzepał. Zaciekawiona przyglądałam się jak robi krok w moją stronę, a w drugiej chwili trzymał mnie na rękach. Cicho pisknęłam i kurczowo zacisnęłam ramiona wokół jego szyi. Jin z tyłu coś tam na nas wrzeszczał, a Hobi niewzruszony ruszył schodami na piętro do swojego pokoju, gdzie mnie odłożył na łóżku.
- Po co to było? - zapytałam, kiedy ten się cofał zamknąć drzwi.
- Najwidoczniej musimy uciekać też od Jina. Na starość zrobił się potwornie zesztywniały. Chyba wieczorem go oddam do hospicjum. - wytłumaczył z pełną powagą.
CZYTASZ
Boy in Luv
FanfictionJedna kobieta, siedmiu mężczyzn i tysiące ARMY. To nie najlepsze połączenie. Paring: Jungkook, epizodycznie Yoongi