Pov. Neteyam
Zauważyłem jak słońce powoli zaczyna wychodzić zza choryzątu polifema ( ta planeta której pandora jest księżycem). Pierwsze promienie słoneczne były przypomnieniem że lepiej już wracać do domu.
- Lo'ak, musimy już wracać.- poinformowałem brata który w ciąż opierał się o moje ramię.
Kiedy po chwili nie dostałem odpowiedzi ponowiłem pytanie i spojrzałem na Lo'aka. Szybko zorientowałem się że musiał niedawno zasnąć. Nie chciałem go budzić ale musiałem.
- Lo'ak. Wstawaj.- powiedziałem nieco głośniejniż wcześniej. Chwyciłem go za ramiona potrząsając nim lekko.
Powoli otworzył oczy I rozejrzał się po okolicy widocznie nie pamiętając z kąd wziął się na szczycie skały. Jednak już po chwili na jego twarzy dostrzegłem większą świadomość, najwyraźniej już się rozbudził.
- Eemmm. Długo Spałem?- spytał patrząc w jeszcze ciemne niebo.
- Nie za długo. Ale teraz trzeba wracać bo już zaczyna wschodzić słońce.Po jakiś 5 minutach wolnego lotu byliśmy na miejscu. Wcześniejsza droga zajęła nam dużo więcej ale nie lecieliśmy na skały, raczej poprostu polatać i w między czasie na nie wylądowaliśmy. Nie wiedziałem że są one aż tak blisko. Spróbuję tu dopłynąć na Ilu, z Lo'akiem jeżeli będzie chciał. Kiedy już wylądowaliśmy okazało się że dłużej zajęło nam dopłyniecie do osady, a jeszcze dłużej ciche skradanie się po napiętej strukturze wioski. Skrzypiała, ale jakimś cudem nikt się nie obudził. Może Metkayini są już przyzwyczajeni że to skrzypi przy każdym większym porywie wiatru i dlatego nie zwracają na to uwagi.
Kiedy już w końcu dotarliśmy do naszego pokoju równie cicho jak tu się skradaliśmy, położyliśmy się na nasze łóżko-chamaki. Ułożyłem się wygodnie na plecach i kiedy już zamknołem oczy odrazu obudził mnie głos biegającej po pokoju Tuk. Miłem wrażenie że nawet porządnie się nie połorzylem a już był ranek. Jednka mimo wszytko nie czułem zmęczenia, czułem się poprostu normalnie.Pov. Lo'ak
Nie spałem tamtej nocy już wogóle. Wiedziałem że nie miało to sensu. Myślałem o tym o czym rozmawiałem z bratem. Miałem szczerą nadzieję że naprawdę nie miał mi nic za złe. Chciałem być o to spokojny lecz jakoś nie mogłem. Myślałem też o tym co powiedział na temat Tsierey. Powiedział żebym już przyznał się do tego że się w niej zakochałem, jednka na wszelki wypadek wolę go dopytać o to jeszcze raz.
- Net, Idziemy się przejść?- popatrzałem na brata i Siedzącą na jego kolanach Tuk która szarpała go za włosy.
- Pewnie!- odpowiedział dosyć entuzjaztycznie.
Wyszedłem z domku tym razem normalną drogą nie tarasem. Chciałem przejść się do końca plaży i z powrotem. Nie szczególnie długa trasa ale powinno wystarczyć.
Pierwszy dotarłem na plażę. Czekałem na Neteyama który najpewniej jeszcze przymusowo musiał zmienić opatrunek, jednak kiedy już się zjawił odziwo nie miał już go wogóle. Miał na sobie pelerynę którą często zakładał jak było trochę zimno, na przykład wieczorami lub kiedy latał na Ilranie ale rano... nie widziałem w tym sensu acz kolwiek może uznał że ładnie w tym wygląda albo coś. Wolałem nie wnikać.
- Chciałeś o czymś pogada.- spytał dość promiennym tonem głosu.
- T...Tak. chodzi o Tsireye. Serio myślisz że...
Nie dokończyłem. Brat dosyć głośno wypowiadając swoją kwestii przerwał mi.
- Nie widzę żadnego powodu dla którego miał byś czekać, jeżeli ona co się podoba to kolejny miesiąc zastanawiania się ci nic nie da. Pozatym na 90% ona czuję do ciebie to samo widać to po niej.- Usmichnoł się szeroko spoglądając na Lo'aka.
Była to dosyć logiczna wypowiedź. Faktycznie nie widzę większego sensu w tym aby to przedłużać. Z każdym dniem czuję że coraz bardziej chce ostatecznie się dowiedzieć czy Tsireya też coś do mnie czuję.
- Hej wam.
Usłyszałem za sobą głos należący do Aonunga. Kiedy się obruciłem żeczywiscie okazało się że dobrze rozpoznałem właściciela głosu.
- Hej!- odpowiedział uśmiechnięty Neteyam który był dziś wyjątkowo dobrym chumorze.
- Cześć, co tam?- spytałem ukrywając lekką irytację w głosie.
- Właściwie to Chciałem właśnie iść do was, do domu ale was zobaczyłem i podbiegłem ale usłyszałem że gadacie o sprawach- Chłopka lekko się zaśmiał.- no wiecie, miłość I te sprawy. Moja siostra jako temat przewodni...
- Dobra, zamkni się.- rzuciłem czując że zaczynam się rumienić.
Nie chciałem gadać z tym lekko przygłupim koleśem o tych sprawach. Nie mówię że nie cierpię Aonung ale to nie jest mój przyjaciel, nazwał bym go poprstu kolegą. Był by jedną z ostatnich osób z naszej paczki któremu co kolwiek bym wyznał lub powierzył w zaufaniu.
- No... Chciałem powiedzieć że zostawiam was z tym bo wiem że raczej nie zabardzo jestem tu teraz chciany. Pozatym Neteyam mnie zmobilizował mówiąc żeby nie czekać więc muszę coś przemyśleć sam na sam. Widzimy się później.- szybko oddalił się w przeciwnym kierunku biegnąc w stronę wioski.
- No to znów jesteśmy sami. Wracając myślę że dzisiaj jej to powiem.
Neteyam poklepał mnie po ramieniu.
- Bardzo dobrze. Daj znać oczywiście później jak poszło.
Resztę drogi spędziłyśmy już na rozmawianu o mniej poważnych sprawach.Pov. Aonung
- Muszę coś przemyśleć sam na sam. To widzimy się później!
Pobiegłem w stronę wioski. Byłem w tym momencie szczęśliwy, wiedziałem co sądzi Neteyam o wyznaniach. Woli jeśli się nie czeka. Może powinienem dzisiaj mu powiedzieć co tak naprawdę do niego czuję? Ciarki mnie przeszły na samą myśl o tym co by się stało jak by to odrzucił. Próbowałem dawać mu jakieś znaki ale on chyba tego nie rozumie. Dotykałem go za każdym razem kiedy mogłem. Witając się, żegnając na koniec dnia, kiedy jakiś żart mu wyszedł lub kiedy ja udawałem że tak jest, kiedy się czegoś uczyliśmy pod wodą. Miałem nadzije że on to zauważy że zdecydowanie zaczesto go dotykam. Co prawda nie przytulam go na każdym kroku albo coś ale i tak myślałem że się domyśli. Wolał bym gdyby właśnie tak było i to on wziął by mnie na rozmowę dotyczącą nas oboje. Powiedział by coś w stylu "czy ja się tobie podobam?" A ja bym się tylko przyznał. Było by to łatwiejsze niż wyznanie, przynajmniej według mnie. Gdyby się okazało że też się we mnie zakochał to już wogóle super ale raczej jest na to mała sznas. Większość osób jest raczej hetero... w sumie sam nie wiem czy ja byłem gejem. Kiedyś podobały mi się dziewczyny z naszego klanu, nigdy żaden chłopka. Dopiero potem Neteyam jakoś tak mi wpadł w oko, w każdym razie Szansa na to że Neteyam jest gejem i że ja mu się podobam jest strasznie mała. To raczej ja teraz będę musiał jakoś o niego walczyć niż liczyć na to że magicznie wleci mi w ramiona.
Po kilku godzinach miałem już ułożony plan działania. Po pierwsze, rozpuszczę sobie włosy bo kiedyś kiedy wziął mnie na lot Ikranem to włosy mi się rozpięły, a on kiedy wylądowaliśmy i to zobaczył to stwierdził że lepiej w nich wyglądam. Na codzień przeszkadzały mi raczej podczas pływania i wielu różnych czynności. Wpadały mi do mordy i do oczy ale się poświęcę teraz.
Po drugie, musimy być sami. Jakoś go wyciągnę na drugi koniec plaży lub wejdziemy trochę w las.
Po trzecie, nie powiedzieć nic głupiego, zboczonego, obraźlwiego. Trochę się obawiam że powiem coś czego nie przemyśle i potem źle to wyjdzie.Powoli się ściemniało, myślę że powinienem już po niego iść.
CZYTASZ
Avatar: woda, śmierć, miłość i wojna
Teen FictionTa historia dzieje się bezpośrednio po akcji z Avatara: istota wody. Wszystkie wydarzenia z tamtego filmu mają swoje skutki tutaj poza jedną! Neteyam żyje bo ja go uwielbiam i on ma tu żyć. Zarys fabuły po zwycięstwie z grupą ludzi nieba którzy ata...