Ten rozdział nazwałem przepraszam. Nie bez powodu, chciałem przeprosić każdego kto czytał poprzednie rozdziały ponieważ kiedy je pisałem nie sprawdzałem ich i okazało się że w każdym było kilka błędów które znacząco utrudniały czytania. Przedchwilą przeczytałem je wszystkie i poprawiłem błędy jakie znalazłem więc żadnych większych problemów już raczej nie ma. Przepraszam was jeszcze raz za to że w takim stanie to trafiło do was. Sam myślałem że umrę jak to czytałem i sam nie wiedziałem co tam pisze bo jakieś słowo wyglądało tak- Poxszadt
Obiecuje że każdy następny rozdział będzie uważniej sprawdzany 😭- Cicho!...... Słyszeliście to?-
Wszyscy wymienili po sobie ździwione spojrzenia.
- Kiri, ale co dokładnie mieliśmy słyszeć?- Spytał Neteyam.
- Ktoś krzyczał, prosił o pomoc.-
Znów każdy się po sobie rozejrzał. Nikt nic nie powiedział ale nie musieli mówić bo i tak każdy wie co drugi ma w tym momencie w głowie.
- Trzeba iść to sprawdzić, co jeśli komuś naprawdę trzeba pomóc?-Powiedział Aonung podnosząc się z podłogi.-
- Tak, jeśli pujdziemy wszyscy to będziemy bezpieczni.- Dopowiedział Lo'ak.
- W takim razie idziemy.-
Po słowach Kiri każdy wstał kierując sie do wyjścia. Aonung pomógł wstać Neteyamowi, a on wskazla palcem w róg pokoju.
- Lo'ak weź mój łuk.-
Lo'ak podszedł do leżącej na podłodze broni i wziął ją biorąc również 5 strzał z "pokrowca".Po chwili każdy stał już przy wyjściu. Powoli i jak najciszej poruszali się po domkach porozwieszanych na drzewach. Materiał był napięty przez to jak cieszka była cała osada, sprawiało to że idąc wydawali odgłosy tak głośne że obudzili by nawet zmarłego.
- Dobra nie ma czasu, zanim gdzie kolwiek dojdziemy to ktoś kto teraz potrzebuje pomocy może już nie żyć.-
Po tych słowach Lo'ak pobiegła w głąb osady w stronę z której wcześniej dobiegł krzyk. Za Lo,akiem pobiegła jeszcze Kiri która nie była w nic uzbrojona.
Reszta stanęła w miejscu w sumie nie wiedząc co teraz mają zrobić.Lo'ak i Kiri biegli, szybko mierzyli wzrokiem każdy "dom" obok którego się znajdowali. Po 30 sekundach biegu w końcu znaleźli ten właściwy.
Po wejściu odrazu się zatrzymali. Ich oczom ukazał się okropny widok.
Plama krwi na podłodze, smugi krwi na ścianach i na dachu, w rogu leżała jakaś kobieta z wbitym w szyję nożem. Obok niej klęczał jakiś inny navi a właściwie to avatar którego Lo'ak i Kiri rozpoznali odrazu.
- Ty skurwielu! Nie ruszaj się słyszysz!- Wypowiadając te słowa Lo'ak naciągnoł łuk celując w Avatar.
Wróg obrucił się i zmierzył wzrokiem chłopka od nóg aż po czubek głowy.
- Który to ty? Nie rozpoznaje w tej ciemności, ten z pięcioma palcami czy ten z czterema?-
- Nie pozwoliłem Ci się odzywać.-Chłopak naciągnoł łuk jeszcze mocniej a następnie puścił linkę wprawiając strzale w ruch.-
Miles szybko położył się na podłodze a strzała wbiła się w ścianę za nim.
- Lo'ak szybko!- Wykrzyknęła Kiri.-
Avatar szybko wykorzystał okazję w której chłopka był bezbronny. Wstał i przeturlał się po podłodze aż pod same nogi Lo'ak. Chłopak trzymając w ręku strzale zamachnoł się nią, lecz Miles wyciągnie rękę zasłaniając sobie twarz, drugą ręką chwycił Lo'ak z szyję podnosząc go. W taki sposób Chłopak nie mógł już nic zrobić. Rękę z strzałą strasznie mocna ściskał jedną ręką a drugą zaczął go dusić.
- Zostaw go!- Wykrzyknęła Kiri która zdąrzyła podbiec do leżącej na podłodze włuczni.-
Miles rzucił Lo'akiem na dobre 4 metry a następnie stanoł na przeciwko uzbrojonej dziewczyny.
- Jak się nagle groźna zrobiła.-Zaśmiał się złowieszczo.-
- Możesz być z siebie dumna. Twój brat już by nie żył a dzięki tobie pożyje sobie kilka sekund dłużej. Na początku muszę chyba zabić ciebie.-
W tym samym momencie kiedy wykonał pierwszy krok w stronę Kiri poczuł że coś wbiło się w jego plecy.
Stał za nim Aonung który wbił mu w plecy strzał. Mógł strzelić alę nie umiał więc recznie wbił mu strzałe w plecy. Miles odwrócił się wyciągając jednocześnie nie zbyt gleboko wbitą strzałe.
- A my się chyba jeszcze nie poznaliśmy? Miles miło mi.- Mówiąc to wyciągnoł rękę w stronę chłopka.
Aonunga zrobił jeden krok do tyłu zaciskając w dłoni kolejną gotową już do użytku strzałe.
- Mówisz w języku navi gorzej niż trzylatek.- Powiedział nie spuszczając wzroku z mordercy.
- Jesteś już martwy. Nie dasz rady uciec.- Powiedzila Kiri cały czas trzymając włucznie.-
Miles rozejrzał się po całej trujce i zaśmiał się pod nosem.
- Tak się składa że jeszcze tym razem mi się uda. Ale przyznam że byliście blisko.-
Odrazu po tych słowach sięgnoł ręką do paska przy którym miał przypięty pokrowiec na pistolet i Granta dymny którego właśnie użył. Wyciągnie zapleczke i żucił go sobie pod nogi. Praktycznie odrazu w całym pomieszczeniu zrobiło się szaro a widoczność była praktycznie zerowa. Kiri instynktownie zrobiła energiczny krok na przud trzymając przed sobą włucznie. Miła nadzieję że trafi Milesa ale zamiast tego poczuła jak ktoś mocno ją szturchnoł. Siła była na tyle duża że dziewczyna wywaliła się na podłogę omal nie nabijając się na broń. Lo'ak zatykają sobie usta starał się po omacku wyjść. Aonung który stał najbliżej wyjścia zawołał Tsireye, Neteyama, Tuk i Rotxo.Po niecałej minucie wszystkim udało się już opuścić dymiący dom.
- Miles tam byl.- Powiedział zadyszany Lo'ak.
- Czyli jednak on? Nie pomyliłeś się?-Dopytywał Neteyam.-
- Napewno nie, też go widziałam.-Dodała kiri.
- Nic wam nie zrobił?-
- Nie, a z tobą wszystko dobrze? Ja nie wiem czy ty wogóle powinieneś wstać z tego łóżka.-
- Jak nam siłę żeby wstać to mogę poza tym Nie ja tu teraz jestem ważny, udało się wam coś mu zrobić?-
- Zraniłem mu rękę strzałą, a Aonung dźgnoł go w plecy. W sumie to nie zrobiliśmy mu nic poważnego.-
- To moja wina.- Powiedział kiri.
- Mogłam go zabić... nie wiem czemu odrazu tego nie zrobiłam.-
- Nie martw się, byłaś w stresie. Wtedy działa się inaczej. To wcale nie jest twoja wina. Nikogo. Ten skurwysyn poprostu jakoś przeżył a teraz trzeba go odnaleźć i zabić raz a dobrze.- Powiedział wpatrzony w podłogę Lo'ak.Zbliżał się już ranek a z oddali dało się słyszeć głosy wracających z wyprawy Na'vi
CZYTASZ
Avatar: woda, śmierć, miłość i wojna
Novela JuvenilTa historia dzieje się bezpośrednio po akcji z Avatara: istota wody. Wszystkie wydarzenia z tamtego filmu mają swoje skutki tutaj poza jedną! Neteyam żyje bo ja go uwielbiam i on ma tu żyć. Zarys fabuły po zwycięstwie z grupą ludzi nieba którzy ata...