Budzę się w ciemności. Jest noc. Wszystkie ławki stoją poukładane równo rzędami. Chciałabym wiedzieć gdzie jestem, dostrzec znajomą twarz, jednak nic z tego. Każde z moich najdrobniejszych marzeń odpływa ze mną w mrocznym śnie.
Rano wiem, że jestem w sali szkolnej, mimo iż możnaby stwierdzić, że budynek został zapomniany. Wszystkie meble pokrywa gruba warstwa kurzu. Zdaje sobie sprawę że nie jestem tu sama. Boję się zostać, ale również wrócić do domu. Prosto do mojego mózgu trafiają tylko liczne wspomnienia z chwil spędzonych z rodziną.
Nie mam przy sobie dosłownie nic. Stare pękające szyby pobudzają we mnie coraz większą presję, a ciemne ściany dodają adrenaliny. Wszystko wygląda jak realistyczny sen. Bardzo żałuję, że nim nie jest. Na podłodze, stołach oraz ścianach znajdują się resztki zaschniętej krwi, co świadczy o tym, że nie jestem tu pierwszą osobą i jeżeli nie zamierzam prawdopodobnie umrzeć muszę czym prędzej uciekać.
Wiem, że znowu zasnęłam. Świadczy o tym nowy siniak na moim policzku. Jestem ostatnio strasznie zmęczona, nie mam pojęcia dlaczego, może przez strach, stres, czy obawę. Mijają kolejne dni, a ja jestem cała obolała i wykończona. Mężczyzna robiący mi to nie chce mnie zabić, nie chce seksu, on zamierza mi tylko zadać ból, ale taki, który zapamiętam do końca życia.
Zdaje sobie sprawę z pękających szyb i możliwości wyjścia przez okno. Już wcześniej przeszło mi to przez myśl, mimo wszystko nie byłam gotowa. Sala znajduje się dość nisko, więc raczej nic sobie nie zrobię. Jest wieczór co ułatwia ucieczkę. Aktualnie przestaje myśleć o bólu. Moje myśli są rozpromienione wolnością. Szybko bez żadnego, większego zastanowienia, wybijam szybę i skaczę. Spodziewałam się, że będzie troszeczkę niżej, jednak ładuje w czyiś ramionach. Strach powraca z wielkim nasileniem. Przeszywa mnie ból i ostatnie co widzę to zachód słońca na tle pokrytej gruba warstwą śniegu łąki, rozdzielającej się przez rzekę. Kiedy po pewnym czasie otwieram oczy z łatwością odgaduje gdzie jestem. Niebieskie ściany, kroplówka nad moim łóżkiem i stojąca nade mną pielęgniarka, pozwalają potwierdzić moją obecność w szpitalu. Podobno wszyscy przestali mieć jakąkolwiek nadzieję, że się kiedyś obudzę, ponieważ spałam około tygodnia.
Gdy wszystko wraca do normy, przestaje mnie boleć każde miejsce na ciele i jestem w stanie samodzielnie chodzić, dostaje wypisanie ze szpitala i wracam do domu. Jestem strasznie szczęśliwa, że zobaczę rodzeństwo i mamę. Stęskniłam się nawet za przyszywanym tatą. Teraz pragnę tylko wrócić w katy mieszkania, miejsca miłości i bezpieczeństwa.
W domu wszystko wygląda inaczej każdy element się zmienił. Liczę tylko na to że sobie poradzę. Nie mam z resztą za bardzo innej opcji.
Nie jestem jeszcze w pełni sprawna, a już się dowiaduje, że od następnego tygodnia mam pojawić się na lekcjach w szkole. Muszę wyćwiczyć nogi, dlatego zgadzam się na pójście do parku. Oczywiście nikogo to nie obchodzi bo wszyscy są od zajebania zajęci i mają w wielkim poważaniu to co robię. Przechodzę przez liczne drzewa i ścieżki rozgałęziające się jak korzenie. Zaczyna boleć mnie noga, więc siadam na pierwszej ławce stojącej obok mnie. Niedługą chwilę później sprawdzam godzinę i zamierzam wrócić do domu. Kiedy jednak chciałabym wstać słyszę nieznajomy głos skierowany w moją stronę:
- Hej jak się czujesz, a tak w ogóle to co tu robisz o tak późnej godzinie?
- Yy...część - odpowiadam nieśmiało.- chciałam się przejść a teraz zamierzam wrócić do domu- słyszę drżenie własnego głosu i łomot serca.
- Mam na imię Lukas tak przy okazji, a ty?
Nagle przypominają mi się wszystkie wspomnienia. Cały ból powraca w postaci ogromnego, nie do opisania strachu. Uświadamiam sobie, że nie ma na co czekać i wstaję. Zupełnie nie zwracając uwagi na to czy Lukas próbuje mnie może dogonić, biegnę przed siebie tak szybko jak mogę, nie odwracając się do tyłu. Gdy wchodzę do mieszkania jest już ciemno, kiedy przekręcam zamek w drzwiach od razu słyszę warkotliwy krzyk:
- Ty gowniaro jak śmiesz wychodzić z domu?
- Mamuś spokojnie- staram się wyciszyć i uspokoić samą siebie, jednak czuje silne uderzenie od ojca po czym lekko mdleje.
Łzy stoją mi w oczach. Nigdy nie przypuszczałam, że po moim powrocie do domu, aż tak wszystko jest się w stanie zmienić.
- Już sobie chłopaka szukasz?- tym samym głosem słowa wlatują mi do mózgu. - nie masz co robić? Czemu debilu nic nie odpowiadasz?
Miałam wielką ochotę krzyczeć "pomocy" ale co by się ze mną stało. Dostałam jeszcze parę razy po ciele i poszłam spać. Noc wydawała się strasznie krótka. Ciężko było zasnąć, chociaż z czasem mi się udało. Czuje, że coraz bardziej jestem wykończona psychicznie. Nie mam znajomych, a tym bardziej przyjaciół. Pójście do szkoły stanie się wielkim wyczynem, którego i tak nikt nie doceni. Od tej chwili nie wiem czym jest miłość i jak kochać. Stoję na skraju ogromnej przepaści, a jeśli spadnę to zginę w życiu realnym.
Podnoszę się z łóżka, słysząc głośny krzyk. Tak bardzo nie chce sprzątać całego mieszkania. Wszystko mnie boli, jednak muszę to zrobić. Kurz z kilku pomieszczeń ścieram kilka godzin, przy czym tak zlatuje kolejny dzień.

CZYTASZ
Dziewczyna Mordercy
Mystery / ThrillerMOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI 18+ Susie to młoda dziewczyna doświadczająca w życiu wielu niepowodzeń. W ciągu paru lat odkrywa czym jest miłość i co może się stać...