Wiedziałam, że nie warto

41 14 14
                                    

Dzisiaj:

   Siedzę na ciemnym, miękkim, ale bardzo wygodnym fotelu u siebie w pokoju. Minęło już kilka godzin od kąt wróciłam z magicznego miejsca, i szczerze mówiąc nie wydarzyło się nic szczególnego aż do tego czasu. Gwałtownie odwróciłam wzrok od niewielkiej plamy krwi na ścianie i ujrzałam zdenerwowaną postać stojącą tuż przy mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja ujrzałam w jego oczach rozbłysk ogromnej, nieograniczonej złości, byłam doskonale świadoma tego co właśnie może nastąpić. Chciałabym uciec, wybiec czy nawet wyskoczyć przez okno. Właśnie strach zżerał mnie od środka, a mimo to i tak stałam zastygnięta w bezruchu.

    Przymknęłam powieki, gdy poczułam jak moja głowa styka się z czymś twardym, wiedziałam, że nic nie może zatrzymać nagłego mroku, który zaczął mnie ogarniać. W tej chwili zapadłam w nicość. Przed oczami pojawiła mi się postać Lucasa, ale stał za daleko, żeby mógł mnie usłyszeć. Kiedy zniknął przez dłuższy czas nie dostrzegałam niczego. Ciemność zapanowała nas moim umysłem. Nagle doszedł do moich uszu czyjś głos wprost skierowany do mnie:

- Susie? - słyszałam troskę w głosie postaci, jednak nie byłam w stanie jej rozpoznać czy otworzyć oczu. Czułam jak moje ciało wyrywa się z czyiś objęć, próbując uciec - Susie rusz się, proszę - te ledwie słyszalne słowa, wydawałoby się, że dochodzące do mnie zupełnie z innego świata uświadomiły mi że tak naprawdę moje ciało leży jak martwe, a ja wciąż nie jestem w stanie poruszyć powiekami.

- Susie nie rób mi tego - usłyszałam, chociaż musiałam dokładnie wyostrzyć słuch, ponieważ głos nie dochodził do mnie w całości - proszę otwórz oczy.

Naprawdę się starałam podnieść powieki i ujrzeć światło dzienne oraz tą postać, która jest teraz ze mną.

- Lucas? - wyszeptałam - to ty?

   Widzę jak jego błękitno morskie oczy mierzą moje ciało. Pośród mrocznej czerni dostrzegam swojego chłopaka i błyszczące się na jego policzkach krople wody. Czuje dotyk zimnych rąk na swoich ramionach, wiedząc do kogo należą.

- Tak, jestem przy tobie - głos mu się łamał, słyszałam jak przez gardło przełyka łzy, powstrzymując płacz.

   Chciałam się podnieść. Wyciągnęłam rękę w stronę postaci, żeby sprawdzić czy to wszystko dzieje się naprawdę, bo może jednak to tylko sen, łudzący się, żebym w to uwierzyła, ale Lukas powstrzymał mnie. Teraz w to uwierzyłam. Siedzi obok mnie, wpatrując się w moje oczy.

- Muszę - mówi po czym na chwilę przerywa

- Co takiego? - wchodzę mu w słowo.

- Musimy skończyć.

- Ale z czym? - nie jestem zupełnie pewna czy dokładnie wiem o czym mówi.

- Nasz związek - przytula mnie mocno do siebie, przekazując wszystkie niewypowiedziane wyrazy - musi się zakończyć.

    Nie chciałam płakać, no ale przecież wiem jak smakują łzy. Nigdy nie byłam w stanie zrozumieć szczęśliwych osób, zazdrościłam wszystkim co nie poznali nigdy żalu, bólu, czy przenikającego niczym ciernie przez serce smutku. A teraz? Czuje się z każdym dniem, z każdą minioną minutą jeszcze gorzej. Kiedy widzę zabłąkane oczy Lukasa coś mi mówi, że wcale nie miał ochoty, żeby ze mną być, jakby to wszystko działo się w formie żartu, że stoję mu na drodze do osiągnięcia czegoś do czego ja nigdy nie miałam dostępu.

   Nie mam pojęcia w jaki sposób dowiedział się, że poprzedniej nocy zniknęłam. Chciałabym wiedzieć, dlaczego zrywa ze mną akurat wtedy, gdy udało mi się go pokochać.

  Siedzę na łóżku, nie wierząc w to co się właśnie stało. Znowu tonę we własnych łzach, chociaż miałam nie płakać, zupełnie jakbym miała nadzieję, że coś może się zmienić. Błądzę wzrokiem po całym pokoju, jednak widzę tylko jego, tylko jego czuję tak, że wypełnia wnętrze pomieszczenia. Po niedługiej chwili dostrzegam jego suchy wzrok na mnie, a kiedy nasze spojrzenia się spotykają zapadam w nicość. Marzę o jego ustach na moich, ale najbardziej mam świadomość, że nie chcę niczego bardziej niż znaleźć się w jego ramionach. Przeraża mnie dlaczego moje myśli wędrują w tym kierunku, po tym co mi zrobił. Nie zamierzam zastanawiać się nad tym zbyt długo, ponieważ zamiast tego zostawia mnie samą. Kilka minut później dochodzi do moich uszu dźwięk zamykających się drzwi i nawet nie muszę otwierać oczu, żeby wiedzieć, że wyszedł. Zdaję sobie sprawę, iż mogę swobodniej oddychać, ale w tym momencie dociera w głąb mojego serca jakaś pustka. Kompletny brak przenika z niewyjaśnioną łatwością przez moje ciało, wywołując dreszcze. Czyli rzeczywiście wyszedł. Nic nie powiedział, nie dotknął nawet mojej dłoni, po prostu zostawił mnie tak jakbym już nie istniała, żeby po moich policzkach, już zawsze przez wszystkie dni i noce mojego życia, począwszy od teraz, swobodnie spływały łzy.

    Leżę wciąż w tej samej pozycji i po mimo minionego czasu ciężko łapię oddech, chowając twarz w poduszkę.  Telefon, leżący tuż przy mojej głowie , odtwarza słyszalną muzykę. Wyciągam dłoń spod policzka, żeby sprawdzić kto próbuje się do mnie dodzwonić. Odchylając telefon w swoim kierunku ocieram łzy z oczu, abym mogła w ogóle rozpoznać literki.

- Ellie? - mówię sama do siebie, po czym krzywię się, kiedy słyszę swój własny głos. Bez namysłu odbieram telefon przykładając go do swojego ucha. I chociaż wciąż leżę w tej samej pozycji, zwrócona twarzą w prawą stronę ściany, doskonale rozpoznaję głos przyjaciółki.

- Hej! - niemal krzyczy do swojej komórki, przy czym ja staram się zebrać w sobie, aby mój głos brzmiał choć trochę normalnie i wiarygodnie.

- Hej - odpowiadam po pewnym czasie milczenia.

- Wybacz jeśli zajmuję ci czas, ale...- urywa na zaczerpnięcie powietrza - ale martwiłam się o ciebie, bo gdy Lukas powiedział, że musi z tobą porozmawiać i...

- Słucham? on ci tak powiedział! - przerywam jej i krzyczę, chociaż wiem, że nie ma z tym nic wspólnego. Nawet nie wiem w którym momencie stanęłam na równe nogi. Jestem strasznie zszokowana.

- Tak. 

   Nie dokończyła, nie powiedziała nic więcej. Rozłączyła się, tak samo jak Lukas ode mnie wyszedł. Zostawili mnie, oboje, mój chłopak i moja przyjaciółka. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że ,, Ludzie częściej zabijają osoby, które kochają, niż te, których nienawidzą. Może dlatego, że tylko ci, których kochamy, mogą uczynić nasze życie całkiem nie do zniesienia"

Agatha Christie (tylko nie wiem, która książka)

A ja mam już tego wszystkiego po dziurki w nosie.

Dziewczyna MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz