Rozdział 5

108 14 3
                                    


Rozdział 5

Tori

Obudziłam się na wpół nago.

Nie do końca pamiętam jak znalazłam się w sypialni na piętrze przykryta kołdrą, ale domyślałam się, że to była sprawka Scotta, który przyniósł mnie tutaj, gdy zemdlałam.

Dzisiaj czułam się już lepiej.

Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w łazience na górze.

Postanowiłam w ramach podziękowania zrobić mi i wilkołakowi śniadanie.

Prawdopodobnie jeszcze spał, bo nie słyszałam niczego poza miarowym biciem serca mężczyzny.

Nie byłam mistrzem kulinarnym, ale podstawowe dania mogłam zrobić bez najmniejszego problemu. Stwierdziłam, że zrobię naleśniki, a w głowie już planowałam dzisiejszy dzień.

Miałam kilka spraw do załatwienia, na przykład kasacja auta, kupienie sobie kilku rzeczy oraz nowy telefon na kartę, ponieważ poprzedni stracił swój żywot roztrzaskany o pień drzewa.

Nakładałam właśnie ostatni naleśnik na talerz, a do kuchni wszedł przygarbiony Scott.

- Cześć – uśmiechnęłam się do niego na powitanie.

Posłał mi ponure spojrzenie i podszedł bez słowa do ekspresu do kawy.

Mijając mnie doszedł do mnie zapach alkoholu wymieszany z jego cudowną wonią na co zmarszczyłam nos, co nie umknęło jego uwadze.

- Zadomowiłaś się? - spytał, gdy wypił prawie pół kubka gorzkiej kawy.

- Chyba tak – odpowiadam neutralnie. - Następnym razem zapamiętam, żeby ci zrobić kawy, sama jej nie piję, ale... - zaczęłam paplać.

- Nie musisz, sam mogę to zrobić – jego ton stał się oziębły. - Nie będziemy bawili się w dom Tori, a ty nie musisz zachowywać się jak kochająca dziewczyna, która się o mnie troszczy. - odłożył z trzaskiem kubek na blat i wyszedł z pomieszczenia.

Chwilę później usłyszałam jak wchodzi po schodach i zatrzaskuje za sobą drzwi od swojej sypialni.

Zacisnęłam pięści, a pazury, które wysunęły się z moich palców, poraniły wnętrze moich dłoni.

- Dupek. - mruknęłam do swojego alter ego.

- Zgadzam się. - odpowiada ziewając. - Wstał lewą nogą, a my chcemy być dla niego miłe, bo dał nam dach nad głową i nie musimy już szukać Alfy.

- Zero przyjęcia podziękowań. - nakręcam się jeszcze bardziej.

- Przypomnij sobie słowa matki – upomina mnie.

- Alfa dowodzi, Beta wspiera, Omega walczy.- powtarzam jej.

- Dobrze. - przeciągnęła się na krańcu mojej świadomości. - Nie myśl o nim dzisiaj.

Łatwo jej powiedzieć, może pójść spać, gdy ja przeżywam brak nici łączącej mnie i Scotta więzią.

Zjadłam kilka naleśników, które polałam syropem klonowym i zaczęłam zbierać się do wyjścia, gdy Scott wparował do pomieszczenia.

Minęłam go bez słowa w korytarzu przy drzwiach wciągnęłam na nogi trampki i miałam zamiar wyjść, gdy zatrzymał mnie głos mężczyzny.

- Gdzie się wybierasz? - oparł się o futrynę bez drzwi prowadzącą do kuchni.

ToriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz