Rozdział 11

95 10 4
                                    


Rozdział 11

Tori

Zgadzałam się z nim, że nie powinnam przebywać wśród ludzi, gdy nie do końca panuję nad sobą, ale nie powinien traktować Liv w ten sposób.

Po pierwsze była jego siostrą, a po drugie mam język w buzi i sama mogę jej to wyjaśnić na spokojnie, dlaczego nie jest to dobrym pomysłem.

Miałam wielką ochotę wyjść do tego baru, aby zrobić mu na złość, ale nie chciałam ryzykować, bo Michael by się wściekł, a już mnie raz ostrzegł, że nie powinnam ryzykować, bo inaczej sam będzie musiał interweniować w tej sprawie, a wolałby nie.

Szanowałam go pomimo tego, że był łowcą.

Wcześniej szanowałam wszystkich łowców, ale po samosądzie jaki wykonali na moich bliskich stracili mój szacunek.

Michael był wyjątkiem, do tego należał do stada Alfy, który był moim przywódcą, a jego szanowałam najbardziej i byłam mu wdzięczna.

Wyszłam z biura, gdy tylko na zegarze wybiła czwarta po południu, koniec pracy.

Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam na ciepłe popołudniowe słońce.

Zauważyłam, że bar szybkiej obsługi, w której się spotykają na lunchu, znajduje się blisko posterunku, na którym pracuje Adrien, sklepu z bronią Michaela, biura firmy spedytorskiej Dominica, pracowni Liv, gabinetu Alice oraz mieszkania Drakea, przynajmniej tak wspomniała jedna z dziewczyn.

Nie spodziewałam się, że moje kroki skieruję do sklepu z bronią, w której pracował łowca, ale nie chciałam zajmować dziewczynom więcej czasu, a on wydawał się najbardziej racjonalną osobą, z którą mogę porozmawiać.

- Hej – weszłam do środka niepewnie, dzwonek przymocowany do drzwi zabrzęczał.

Za ladą stał Michael we flanelowej koszuli w kratę oraz jeansowych spodniach.

Przy ścianach stały gabloty zamknięte na zamek, a w nich... broń, dużo broni.

W tle grało radio.

- Tori – wyprostował się, gdy mnie zobaczył.

Na ladzie przed nim leżał rozłożony pistolet.

- Co cię tu sprowadza? - spytał.

- Pomyślałam... - podniosłam torbę ze słodyczami. - Że może chciałbyś coś zjeść.

- Niedługo zamykam i miałem wpaść do baru. - odpowiedział.

Odetchnęłam głęboko.

- Jasne, to nie będę ci przeszkadzała – powoli wycofywałam się do wyjścia.

- Nie przeszkadzasz – popatrzył na mnie dziwnie – ale martwi mnie, że przyszłaś akurat tutaj.

Wzruszyłam ramionami.

- Chyba ciebie znam najlepiej poza Alice i Liv.

- A Scott?

- Nie chcę z nim rozmawiać.

Uniósł zaskoczony brwi.

- Jak na kogoś, kto wierzy w więź...

- Bawi się nią. - wypaliłam nagle, a on zastygł w bezruchu. - Myśli, że tylko pociąga mnie seksualnie albo to sobie wmawia.

- Czy wy...?

- Nie.

Nie wiedziałam co robię, ale opowiedziałam wszystko Michaelowi, trochę się trzęsłam, chodziłam w tę i z powrotem wymachując torbą z cukierkami.

ToriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz