Rozdział 8

126 12 2
                                    


Tak tylko przypominam o gwiazdkach <3 

LeaiaW

Rozdział 8

Tori

Byłam w szoku, zbyt zaskoczona na jakikolwiek protest z mojej strony na poczynania Scotta z moimi ustami i sposobem w jaki mnie dotykał, ale nie chciałam tego przerwać.

Potrzebowałam jego bliskości i jego osoby blisko siebie, a on właśnie mi to zapewniał, gdy do drzwi zapukała ruda piękność. Słyszałam każde ich słowo zanim nie wyszłam z domu, wcześniej prosząc Alice o odebranie mnie z drogi prowadzącej do miasta, bo nie mogę usiedzieć w domu.

Nie przejęłam się deszczem, ale ubrałam się w bluzę z kapturem, motocyklową kurtkę jeansy i ciężki buty na wysokim obcasie.

Nie miałam zamiaru przebywać w tym domu, bo pomimo surowości w głosie mężczyzny, słyszałam również cień podniecenia na widok rudej.

Lola.

Tak miała na imię.

Była to ta sama dziewczyna, która patrzyła się na auto Scotta, gdy odwoził mnie ze szpitala.

Mogłam się uprzeć i poprosić o odwiezienie mnie do hostelu.

Czułam się dodatkowo tragicznie, ponieważ dałam mu się dotykać, więź na mnie działała, a on chciał tylko zaspokoić swoje potrzeby, nie byłam na to przygotowana, zresztą, nigdy tego nie robiłam. Podobno wilkołaki uchodzą za napalone istoty i w przypływie pożądania pieprzą się ze swoimi partnerami bez opamiętania, ale ja nie miałam nikogo z kim mogłabym to robić.

Scott był pierwszym mężczyzną, który mi się tak bardzo spodobał, że nie miałabym przeszkód, aby stracić wiano na blacie w kuchni, a później poprawić to w łóżku.

Byłam nabuzowana.

Nie chciałam sobie wyobrażać scen jakie dzieją się w salonie, ale moja wyobraźnia nie pozostawiała mi możliwości, niż widok jej w jego ramionach jak ją całuje i dotyka jak mnie przed kilkunastoma minutami w kuchni, lub poprzednio na korytarzu.

Pewnie stawiałam kroki i pomimo deszczu pisałam wiadomość do Alice, że docieram powoli do zakrętu prowadzącego do domu wilkołaka.

Banshee wydawała mi się odpowiednim materiałem do rozmowy, bo sama miała rozterki sercowe związane z Drakiem.

Liczyłam, że mnie wysłucha.

Nie miałam złudzeń co do tego, że mogła nie rozumieć więzi jaka mnie i jej przyjaciela połączyła. Sama nie do końca ją rozumiałam.

Moja definicja więzi opierała się na tym co widziałam w relacji moich rodziców. Sami nazywali ją więzią bratnich dusz i opierałam na tym swoje wyobrażenia. Adrian i Dora nie pozostawiali mi nadziei, ponieważ ja mogłam jej nigdy nie odnaleźć. Jednak ta mała Tori, która była w moim serduszku nie straciła nadziei na znalezienie swojej bratniej duszy i skrycie o tym marzyła.

Relacja moja i Scotta była daleka od tych wyobrażeń na jakie liczyła. Wielki wybuch miłości i wiele miłości jaką mógł jej okazać, aby moje wewnętrzne ja się nasyciło miłością drugiej połówki.

Zderzenie z murem było jak upadek z wysokiego klifu, a rozpędziłam się jeszcze bardziej spadając z niego, przez to co widziałam rano. Lola i Scott, jeśli mu na niej zależało to nie miałam najmniejszych szans z tym, chociaż więź, podobno, pokonywała wszelkie przeciwności losu. Z tym mogła sobie nie poradzić.

ToriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz