W Nowym Yorku nareszcie kończyła się znienawidzona przez Lavender zima.
Zaczęło się robić bardziej kolorowo, kwiaty zaczęły rozkwitać no i nie trzeba było ubierać na siebie miliona warstw ubrań, aby było ciepło.
Lavender Torres uwielbiała wiosnę i uważała, że jest to najmniej doceniana pora roku. Wtedy nawet Nowy York, do którego nadal nie była przekonana, wydawał się urokliwy.
Może z tego powodu obudziła się z dobrym humorem, a rozkwitająca magnolia za oknem, utwierdziła ją w tym, że to może być dobry dzień. Nawet fakt, że pospała nieco dłużej, przez co miała mniej czasu na przygotowania, jej nie zdenerwował.
Nucąc pod nosem piosenkę, która wpadła jej ostatnio w ucho, rozczesywała swoje grube, niemalże czarne włosy. Całkiem niedawno ścięła je trochę za ramiona, mając nadzieje, że problem z kołtunami się rozwiąże, jednak nic z tego. W sumie było nawet gorzej. Kiedy w końcu uporała się ze rozczesywaniem i prostowaniem, zabrała się za makijaż. Wprawioną ręką narysowała cienką kreskę na powiece i wytuszowała rzęsy. Na więcej nie miała czasu, więc tylko w pośpiechu przejechała błyszczykiem po ustach i pobiegła do szafy.
Dużego pola wyboru nie miała, ponieważ szefowa wymagała ubieranie jedynie eleganckich strojów z jej własnego butiku. Szybko wciągnęła na siebie czarne garniturowe spodnie, prosty top na ramiączkach w kolorze jasnego fioletu, a na to dopasowaną do spodni czarną marynarkę. Nerwowo szukała swojej małej czarnej torebki, a w międzyczasie zakładała szpilki.
Wybiegła z mieszkania parę minut później niż zazwyczaj, dlatego jadąc w metrze nawet, nie zerkała na zegarek, aby nie dopuścić do siebie świadomości, że może się spóźniać. Nie przepracowała tam nawet pełnych dwóch miesięcy i jeszcze przez kolejnych parę tygodni jest na okresie próbnym.
Praca w butiku z garniturami nie była jej spełnieniem marzeń. Chociaż nie mogła narzekać. Ceny niektórych marynarek były dla niej jak z kosmosu, ale przekładało się to na jej pokaźną pensję. Mimo że bogacze to cholerne gbury, to mogła się poświęcić dla takich pieniędzy.
Przeklęła głośno, kiedy jej szpilka wpadła w dziurę na chodniku. Jakaś staruszka niemalże zdzieliła ją za to swoją torebką, ale Lavender szybko uciekła. Cholerny Nowy York. Przepychała się między ludźmi, aby dostać się do odpowiedniej alejki i co chwilę słyszała, jak ktoś za nią krzyczy, aby bardziej uważała, ale była już tak niedaleko, że to ignorowała.
– Czy Kylie Jenner udawała związek z Travisem Scottem? New York Post odpowiada! – mężczyzna w kapeluszu, próbował wcisnąć jej gazetę, uniemożliwiając jej przejście, przez co musiała się na chwilę zatrzymać.
– Idź Pan z tym – warknęła na niego – w dupie mam tą Kylie.
Mężczyzna spojrzał na nią obrażony, co również zignorowała i zaczęła biec przed siebie. Nie straci dobrze płatnej pracy przez jakąś zasraną gazetę. Skręciła w odpowiednią uliczkę, niemalże płacząc ze szczęścia.
Butik Williams Fashion znajdował się wokół wysokich wieżowców i innych ekskluzywnych butików. I to było cholernym przekleństwem tego miejsca. Wieczny tłum ludzi, a dostanie się, chociaż do głupiej kawiarni w porze lunchu graniczyło z cudem. Czasami nawet do sklepu wparowywali turyści, których Lavender musiała wyganiać, ponieważ jej szefowa ich nie trawiła.
Ocierając pot z czoła, pchnęła wielkie szklane drzwi ze złotymi zdobieniami. Całe to miejsce charakteryzowało się w kolorach złota i czerni, przez co wyglądało bogato.
Beatrice zerkała to na nią to na jej złoty zegarek na jej nadgarstku z uniesioną brwią. Starsza o parę lat od niej blondynka była zaawansowaną doradczynią klienta i jak na złość, miała za zadanie szkolić i koordynować pracę Lavender.
CZYTASZ
Lavender Love
RomanceLavender pracuje w butiku z garniturami. Aiden za to bardzo często nosi garnitury. missamourv 2023