Willa leżała na łóżku, otoczona przez Abklętych. Była nieprzytomna, twarz miała poszarzałą, oddech płytki. Bracia nie spali i sprawiali wrażenie, jakby od dawna nie zmrużyli oka. Wszyscy zapewniali, że moja siostra ma się dobrze, choć wcale tak nie wyglądała.
Ruszyłam w jej kierunku, lecz Pica złapała mnie za ramiona i pociągnęła do tyłu. – Och, musisz pozwolić naszej małej Becie odpocząć! – zawołała, potrząsając mną lekko. – Przeszła tak wiele, zanim tu trafiła. Proces leczenia jeszcze trochę potrwa. Jestem pewna, że rozumiesz, skoro sama dopiero co się przemieniłaś.
Pica poluźniła uścisk na tyle, by móc mi się przyjrzeć. Jej jasne oczy omiotły mnie wzrokiem i spoczęły na dłużej na szatach o dziwnym, niestałym kolorze.
– Ale Willa już wcześniej… – zaczęłam i odwróciłam się, żeby zerknąć na siostrę, wówczas moją uwagę przykuł Coen. Kręcił głową, a pozostali przybrali miny mówiące: „Nie próbuj się z nią sprzeczać”. Najwyraźniej Pica była nieco niezrównoważona.
– Mnie nic nie dolega – oznajmiłam zamiast tego i wskazałam na Willę. – Dlaczego tak wygląda?
– Moja mała Willy jest wyjątkowa. – Pica cofnęła się nagle, niemal odskakując.
Zamrugałam, kiedy Cyrus wyszedł zza bogini i puścił jej szaty – najwidoczniej ją ode mnie odciągnął.
– Przepraszam – odezwał się tonem równie skruszonym co osoba, która dostała dokładnie to, czego chciała. – Mało brakowało, a nadepnęłabyś na robaka.
Stanął przede mną, podczas gdy Pica próbowała odzyskać równowagę.
– Robaka? – Zrobiła jeszcze jeden krok do tyłu, lustrując posadzkę przerażonym spojrzeniem.
– Bardzo cudownego, bardzo ślicznego i bardzo kochanego robaka – potwierdził Cyrus. – Wydaje mi się nawet, że widziałem łezkę w jego małym robaczym oku.
– Och nie! – Pica opadła na podłogę, machając nerwowo dłońmi i wciąż rozglądając się na wszystkie strony. Wyglądała na kompletnie zrozpaczoną.
– Och tak – odparł Cyrus grobowym tonem, po czym zerknął przez ramię w moim kierunku. Zniżył głos niemal do szeptu, tak że musiałam przysunąć się bliżej, żeby go usłyszeć: – Czy możemy już iść?
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. Pica mnie wcale nie przerażała.
– Z Willą będzie dobrze – odezwał się ktoś na łóżku, na co wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę.
Pica się wyprostowała. To Yael przemówił, a w jego słowach dźwięczał perswazyjny tenor boskiego daru, przez który chciałam mu uwierzyć, jeszcze zanim zdążyłam samodzielnie podjąć decyzję.
– Skąd wiesz? – zapytałam i przełknęłam gulę w gardle.
– Czujemy ją – odparł, zerkając w dół na Willę. Znajdował się po jej lewej, Siret po prawej. Obejmował ją w pasie i zaciskał palce na talii w zaborczym geście. Półleżała oparta o tors Sireta, z głową na jego ramieniu.