Po raz pierwszy w życiu logika mnie zawiodła, bo pozostanie z Cyrusem było prawdopodobnie najgorszą decyzją, jaką mogłam podjąć. W teorii. Gdybym miała ułożyć listę „za i przeciw”, na samej górze znalazłby się fakt, że Cyrus nie należy do istot – bogów – z którymi wchodzi się w związek. A ja zdecydowanie byłam typem związkowym. Poza tym to władczy, potężny, dominujący i kłótliwy dupek.
Z drugiej strony cechował się też uprzejmością, inteligencją i troskliwością. Okazał mi to na własny sposób więcej niż raz. Ufałam mu na tyle, na ile można zaufać bogu.
I, odstawiając już logikę na bok, Cyrus sprawiał, że płonęłam. Dzięki niemu moje ciało ożywało i kiedy mnie dotykał, dałabym mu dosłownie wszystko, o co by poprosił.
Właśnie w tej chwili zamierzałam ofiarować mu dokładnie to, czego chciał.
Moje szaty prawie bezszelestnie opadły na podłogę. Oddech uwiązł mi w gardle, ponieważ stałam się nagle wyjątkowo bezbronna – zwłaszcza że miałam do czynienia z kimś takim jak Cyrus. Bałam się prawdziwie opuścić przy nim gardę.
Srebro jego oczu wydawało się niemal wirować, gdy chłonął mnie spojrzeniem. Nie spieszył się, zaczynając od czubka zmierzwionych blond włosów i kończąc na klapkach, które wciąż miałam na stopach. Kiedy wreszcie skończył obserwację, ja już cała płonęłam. Moja skóra zrobiła się tak wrażliwa, że nawet dotyk własnych palców na biodrach wystarczył, aby wzbudzić biegnące wzdłuż ciała dreszcze. Czy to na tym polegała część jego mocy? Umiał uwieść mnie jednym spojrzeniem? To brzmiało bardziej jak coś, co potrafiłby Aros, ale cokolwiek Cyrus zamierzał, byłam już praktycznie gotowa o to błagać.
Zaschło mi w gardle. Głośno przełknęłam ślinę, próbując uspokoić oddech. Cyrus wyciągnął rękę, a we mnie wszystko napięło się w oczekiwaniu na pierwszy dotyk. Jego dłoń spoczęła na nagiej skórze tuż ponad piersiami. Żar był silny, palący. Znowu przełknęłam ślinę, zamknęłam oczy i przestałam myśleć. Chciałam tylko czuć.
– Cyrus – wychrypiałam.
Nie miałam pojęcia, o co proszę, ale bardzo potrzebowałam, żeby coś zrobił.
Przesunął rękę niżej. Zaczął powoli gładzić i pieścić moją skórę. Musnął lekko stanik, potem nacisnął mocniej na brzuch. Wodził palcami po krzywiznach ciała, jakby próbował je zapamiętać, a ja zaczynałam panikować, że nogi lada moment odmówią mi posłuszeństwa.
– Chcesz tego, Emmy? – mruknął, przysuwając się do mnie znacznie bliżej.
Kiwnęłam głową, jeszcze zanim dokończył zdanie.
– Tak, tylko więcej się ze mną nie drocz.
Cyrus głęboko się zaśmiał, a ja przegrałam walkę z mięknącymi kolanami. Otoczył mnie ramieniem w pasie, bym nie upadła, i przyciągnął do swojej piersi. Głośno nabrałam powietrza, wdychając jego zapach – inny od wszystkiego, czego doświadczyłam do tej pory. Był jak rześkie poranne powietrze tuż przed burzą śnieżną. W Minatsol deszcz i śnieg pojawiały się rzadko, lecz pamiętałam je z czasów dzieciństwa. Raz lub dwa w ciągu cyklu życia spadał śnieg, a na kilka rotacji wcześniej już wiedziałam, że nadchodzi. W zasadzie śnieg bardzo przypominał Cyrusa. Biały. Czysty. Zimny. Piękny. Tak piękny, że zmieniał świat w fantazję, zakrywając wszystko, co brzydkie. Ale potrafił być też zabójczy, jeśli się przed nim nie ochroniło.