Dwie rotacje później zebraliśmy się ponownie w sprytnie zaprojektowanej celi Willi, czy też w „sypialni”, jak upierała się nazywać ją Pica. Willa siedziała na skraju łóżka, Rome i Yael po obu jej stronach, a pozostali – najwyraźniej z rozmysłem – zajęli strategiczne punkty obserwacyjne w pomieszczeniu. Każdy miał dobry widok zarówno na Willę, jak i na drzwi.
Nie żebym się dziwił. Sam dla bezpieczeństwa obejmowałem Emmy ramieniem i byłem w stanie najwyższej gotowości. Początkowo próbowała mi się wyrwać, podenerwowana znaczącymi spojrzeniami, które posyłała jej Willa. Gdy usiłowała uciec, opuszczałem rękę i zamiast tego kładłem dłoń na karku. Gest uspokajał ją za każdym razem niczym magia. Nie miałem pojęcia dlaczego, podobnie jak nie umiałem zrozumieć, czemu tak to uwielbiam, ale darowanej panterze nie zagląda się w zęby.
A więc moja dziewczyna lubiła, kiedy dotykałem jej karku? Nie zamierzałem narzekać, o ile nie pozwoli, by ktokolwiek inny dotykał jej w taki sposób. Po kilku pierwszych próbach ucieczki w końcu się poddała. Teraz stała wtulona w mój bok, ze skrzyżowanymi rękoma i głową opartą lekko o moją pierś.
Podejrzewałem, że jest wyczerpana, co w ogóle mnie nie dziwiło. Ostatnie cykle słońca były tak intensywne, że sam czułem się wykończony. A Emmy do tego wszystkiego umarła, następnie powróciła jako bogini. Miałem ochotę zabrać ją do domu i położyć do łóżka, lecz najpierw musieliśmy przedyskutować naszą sytuację.
– Dostałam wiadomości od pozostałych – oznajmiła Pica, wpadając z powrotem do pomieszczenia. Jej szaty falowały i łopotały od energicznych ruchów.
Popatrzyła spod zmarszczonych brwi na Yaela i Rome’a, którzy nie zostawili dla niej miejsca obok Willi, po czym przysunęła sobie krzesło, usiadła z rozmachem, założyła nogę na nogę i zaczęła poprawiać ubranie.
– Przybędą? – zapytał Coen ze swojego miejsca przy komodzie, oparty plecami o ścianę.
– Oczywiście! – odparła Pica w ten sam sposób co rotację temu, gdy zadaliśmy jej to pytanie po raz pierwszy. Sądziliśmy, że jest po prostu przesadnie optymistyczna, więc zaskoczyło nas usłyszenie identycznej odpowiedzi.
– Naprawdę? – Siret uniósł brew. – Wszyscy, do których posłałaś wiadomość, zgodzili się stanąć po naszej stronie w wojnie przeciw Stavitiemu?
Pica machnęła lekko dłonią, jakby próbowała odpędzić od siebie jego słowa.
– Zgodzili się przyjść na przyjęcie. Wtedy ich zapytamy.
Willa jęknęła. Usłyszałem też sfrustrowany pomruk Emmy, która jednak zdołała zachować spokój.
– Kiedy to przyjęcie? – spytałem, rozważając pomysł bogini.
Nie wydawał się taki zły, zwłaszcza jak na propozycję Piki. Jeżeli zapytamy pozostałych bogów osobiście, zobaczymy ich miny, gdy udzielą odpowiedzi. Rozpoznam, czy kłamią czy nie. Znajomość wrogów zawsze była ważniejsza niż znajomość przyjaciół.