Sposób, w jaki poruszała się Emmy, był po prostu niewiarygodny, pełen gracji. W niczym nie przypominała siostry, która właśnie spadła z łóżka i Aros pomagał jej wstać. Willa również okazała się wyjątkowa z tą swoją energią, tak chaotyczną jak żadna inna, ale Emmy… prawdziwie urzekała.
Odwróciłem głowę, gdy ktoś się do mnie odezwał. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że całkowicie skupiłem się na swojej kobiecie i nie usłyszałem ani słowa.
– Co? – warknąłem wkurzony do stojącego tuż przede mną Coena. Posłał mi rozbawione spojrzenie. Moja irytacja najwyraźniej nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia. Powinien nabrać chociaż odrobiny ostrożności. Zwłaszcza że byłem tutaj z nimi, a nie głęboko w Emmy, co nie wprawiało mnie w najlepszy nastrój.
– Pytałem, co zrobimy ze sługami. Jesteśmy w stanie określić, czy to bezpośredni atak ze strony Stavitiego? Czy może dzieje się coś poważniejszego?
– Poważniejszego, czyli? – ponagliłem, zastanawiając się, czy myśli o tym samym co ja.
– Może Topia w końcu ma dość gnojków niszczących ten świat i starożytna energia zaczyna się bronić – powiedział powoli Siret, rozłożony na skraju łóżka.
Gdzieś głęboko w mojej piersi odezwała się nieznajoma i zdecydowanie nieproszona emocja. Spojrzałem na Emmy i prawie rozproszyłem się znowu, kiedy zauważyłem, że mi się przygląda. A właściwie nie tyle przygląda, co wręcz pożera wzrokiem. W jej spojrzeniu widziałem tyle żaru, aż na chwilę zapomniałem, o czym rozmawialiśmy.
Ta dziewczyna wpędzi mnie do grobu.
„Moja”, myśl rozbrzmiała głośno. Odwróciłem wzrok, nim zdążyłem zauważyć reakcję Emmy. Wiedziałem, że to usłyszy, lecz nie chciałem odstraszyć jej świadomością, że zostaliśmy nierozerwalnie związani – połączeni mocą wykraczającą poza nasze możliwości. Wszystko za sprawą kaprysu przeznaczenia, które uczyniło nas idealnie równymi sobie i spowodowało, że odnaleźliśmy się wzajemnie. Istniała możliwość, że prędzej czy później natknąłbym się na inną kobietę, która dorównywałaby mojej osobie, ale znalazłem właśnie ją. I wiedziałem, że od tej pory tylko ona będzie się liczyć, przez wieczność moją i jej.
Ta myśl nie przerażała mnie tak jak powinna, lecz miałem dość rozsądku, by nie zakładać, że nie odstraszy też Emmy.
– Jeżeli to Topia uszkadza istoty ożywione jej starożytną mocą, musimy sprawdzić, co z panterami – wymamrotałem nieco poniewczasie, gdy zdałem sobie sprawę, że Coen wciąż czeka na odpowiedź.
Jeśli odwiedzimy pantery i odkryjemy, że zachowują się inaczej niż zwykle, wtedy wszyscy powinni zacząć się bać. Dlatego że ja również zostałem stworzony przez głęboką magię Topii, przez jej najstarsze moce. Jeżeli stracą kontrolę nade mną… Jeżeli ja sam stracę kontrolę nad sobą… Rozpęta się piekło.
Emmy energicznie wstała z łóżka i momentalnie znalazła się przy mnie.
– Chcę się z nimi zobaczyć – oznajmiła bez żadnych wstępów. – Marzyłam o spotkaniu tych stworzeń, odkąd Willa po raz pierwszy mi o nich opowiedziała.