Siostro Burzy? Irytował mnie fakt, że ktoś inny niż ja nadał jej pseudonim, ale starałem się nie okazywać rozdrażnienia. Chwyciłem Emmy za ramię i przyciągnąłem ją do siebie. Zanim zdążyła zadać choć jedno z wielu pytań, które z pewnością kłębiło się w jej pracującym na najwyższych obrotach umyśle, już staliśmy na polanie.
– Opuściliśmy las Bestiariusza? – Odsunęła się ode mnie pospiesznie i obróciła na pięcie, by się rozejrzeć.
– Jesteśmy nieopodal mojego domu – odparłem. – Pomyślałem, że lepiej zrobić to tutaj, z dala od… Donald.
– Zrobić co? – zapytała, natychmiast odwracając się z powrotem, a jej oczy zwęziły się podejrzliwie. – Lepiej nie próbuj wywierać na mnie żadnej presji, Święty Dupku.
– Nie muszę – odpowiedziałem szybko. – Sama ciągle ją na sobie wywierasz. Zamierzam po prostu siedzieć i czekać, aż coś się wydarzy. – Z tymi słowy wypatrzyłem głaz, który wyglądał na dość wygodny, rozsiadłem się przed nim i skrzyżowałem ręce na piersi. Emmy rozdziawiła usta. Minę miała zdezorientowaną.
– Będziesz po prostu… czekał?
– Owszem. – Wyszczerzyłem zęby. – Żadne z nas nie opuści tego lasu, dopóki coś się nie stanie. Niedaleko stąd jest jaskinia, wystarczy przejść między tymi drzewami za tobą. Możemy tam spać, jeżeli będzie trzeba. Kawałek za mną z kolei płynie strumyk, gdyby ktoś potrzebował się odświeżyć.
– Ty potrzebujesz przede wszystkim, żeby ktoś sprawdził, czy nie brakuje ci piątej klepki – wymamrotała i usiadła na trawie ze skrzyżowanymi nogami. – To nie zadziała, a już na pewno nie wywrze na mnie presji.
– Więc nie będę się do ciebie odzywał. – Uśmiechałem się coraz szerzej i nic nie mogłem na to poradzić. – Bez możliwości porozmawiania z kimkolwiek, zyskania odpowiedzi na pytania oraz opuszczenia lasu bardzo szybko stracisz panowanie nad sobą, jestem pewien.
Obrzuciła mnie kolejnymi inwektywami, po czym prychnęła, wstała i odmaszerowała. Byłem dostatecznie potężny, aby czuć energię Emmy, nawet gdy znikała mi z oczu, więc się nie ruszyłem. Odeszła i spacerowała ze złością po okolicy, zapewne w próbie zapanowania nad chaosem, jaki musiał panoszyć się w jej głowie.
Nie żeby moja głowa miała się wiele lepiej. Terence okazał się mniej użyteczny, niż zakładałem, i znacznie bardziej frustrujący. Patrzenie, jak dotyka Emmy, nie powinno było tak mnie poruszyć, a jednak… poruszyło. I nie chodziło tylko o dotyk, lecz także o fascynację, jaką w nim budziła. Terence uwielbiał kolekcjonować różne rzeczy – swoje stworzenia, najpiękniejsze elementy natury i najsilniejszych sojuszników. Budowanie bezpiecznego gniazda i wypełnianie go ulubionymi ozdobami leżało w jego osobowości. A ja za nic nie pozwolę, by Emmy skończyła jako jedna z tych ozdób.
– To nie zadziała – obwieściła, wychodząc z powrotem na polanę. – Już teraz mogę stwierdzić, że to nie jest dla mnie dobre miejsce do odkrywania nowych mocy. Potrzebuję książek. Porządku. Cichego miejsca, gdzie będę mogła zebrać myśli.