6 cyrus

0 0 0
                                    

Sio­stro Burzy? Iry­to­wał mnie fakt, że ktoś inny niż ja nadał jej pseu­do­nim, ale sta­ra­łem się nie oka­zy­wać roz­draż­nie­nia. Chwy­ci­łem Emmy za ramię i przy­cią­gną­łem ją do sie­bie. Zanim zdą­ży­ła zadać choć jedno z wielu pytań, które z pew­no­ścią kłę­bi­ło się w jej pra­cu­ją­cym na naj­wyż­szych ob­ro­tach umy­śle, już sta­li­śmy na po­la­nie.

– Opu­ści­li­śmy las Be­stia­riu­sza? – Od­su­nę­ła się ode mnie po­spiesz­nie i ob­ró­ci­ła na pię­cie, by się ro­zej­rzeć.

– Je­ste­śmy nie­opo­dal mo­je­go domu – od­par­łem. – Po­my­śla­łem, że le­piej zro­bić to tutaj, z dala od… Do­nald.

– Zro­bić co? – za­py­ta­ła, na­tych­miast od­wra­ca­jąc się z po­wro­tem, a jej oczy zwę­zi­ły się po­dejrz­li­wie. – Le­piej nie pró­buj wy­wie­rać na mnie żad­nej pre­sji, Świę­ty Dupku.

– Nie muszę – od­po­wie­dzia­łem szyb­ko. – Sama cią­gle ją na sobie wy­wie­rasz. Za­mie­rzam po pro­stu sie­dzieć i cze­kać, aż coś się wy­da­rzy. – Z tymi słowy wy­pa­trzy­łem głaz, który wy­glą­dał na dość wy­god­ny, roz­sia­dłem się przed nim i skrzy­żo­wa­łem ręce na pier­si. Emmy roz­dzia­wi­ła usta. Minę miała zdez­o­rien­to­wa­ną.

– Bę­dziesz po pro­stu… cze­kał?

– Ow­szem. – Wy­szcze­rzy­łem zęby. – Żadne z nas nie opu­ści tego lasu, do­pó­ki coś się nie sta­nie. Nie­da­le­ko stąd jest ja­ski­nia, wy­star­czy przejść mię­dzy tymi drze­wa­mi za tobą. Mo­że­my tam spać, je­że­li bę­dzie trze­ba. Ka­wa­łek za mną z kolei pły­nie stru­myk, gdyby ktoś po­trze­bo­wał się od­świe­żyć.

– Ty po­trze­bu­jesz przede wszyst­kim, żeby ktoś spraw­dził, czy nie bra­ku­je ci pią­tej klep­ki – wy­mam­ro­ta­ła i usia­dła na tra­wie ze skrzy­żo­wa­ny­mi no­ga­mi. – To nie za­dzia­ła, a już na pewno nie wy­wrze na mnie pre­sji.

– Więc nie będę się do cie­bie od­zy­wał. – Uśmie­cha­łem się coraz sze­rzej i nic nie mo­głem na to po­ra­dzić. – Bez moż­li­wo­ści po­roz­ma­wia­nia z kim­kol­wiek, zy­ska­nia od­po­wie­dzi na py­ta­nia oraz opusz­cze­nia lasu bar­dzo szyb­ko stra­cisz pa­no­wa­nie nad sobą, je­stem pe­wien.

Ob­rzu­ci­ła mnie ko­lej­ny­mi in­wek­ty­wa­mi, po czym prych­nę­ła, wsta­ła i od­ma­sze­ro­wa­ła. Byłem do­sta­tecz­nie po­tęż­ny, aby czuć ener­gię Emmy, nawet gdy zni­ka­ła mi z oczu, więc się nie ru­szy­łem. Ode­szła i spa­ce­ro­wa­ła ze zło­ścią po oko­li­cy, za­pew­ne w pró­bie za­pa­no­wa­nia nad cha­osem, jaki mu­siał pa­no­szyć się w jej gło­wie.

Nie żeby moja głowa miała się wiele le­piej. Te­ren­ce oka­zał się mniej uży­tecz­ny, niż za­kła­da­łem, i znacz­nie bar­dziej fru­stru­ją­cy. Pa­trze­nie, jak do­ty­ka Emmy, nie po­win­no było tak mnie po­ru­szyć, a jed­nak… po­ru­szy­ło. I nie cho­dzi­ło tylko o dotyk, lecz także o fa­scy­na­cję, jaką w nim bu­dzi­ła. Te­ren­ce uwiel­biał ko­lek­cjo­no­wać różne rze­czy – swoje stwo­rze­nia, naj­pięk­niej­sze ele­men­ty na­tu­ry i naj­sil­niej­szych so­jusz­ni­ków. Bu­do­wa­nie bez­piecz­ne­go gniaz­da i wy­peł­nia­nie go ulu­bio­ny­mi ozdo­ba­mi le­ża­ło w jego oso­bo­wo­ści. A ja za nic nie po­zwo­lę, by Emmy skoń­czy­ła jako jedna z tych ozdób.

– To nie za­dzia­ła – ob­wie­ści­ła, wy­cho­dząc z po­wro­tem na po­la­nę. – Już teraz mogę stwier­dzić, że to nie jest dla mnie dobre miej­sce do od­kry­wa­nia no­wych mocy. Po­trze­bu­ję ksią­żek. Po­rząd­ku. Ci­che­go miej­sca, gdzie będę mogła ze­brać myśli.

klątwa bogów neutralność Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz