8 cyrus

0 0 0
                                    

Białe świa­tło, sta­no­wią­ce pod­sta­wę mojej ener­gii, lu­bi­ło Emmy. Wi­bro­wa­ło i szu­ka­ło mocy, jaką w sobie miała. Im dłu­żej do­ty­ka­łem tej ide­al­nej skóry, tym trud­niej było mi prze­stać. Po­wstrzy­mać się od ro­ze­bra­nia jej z szat, bym mógł pie­ścić i po­sma­ko­wać każ­de­go skraw­ka ciała. Dziew­czy­na pa­trzy­ła na mnie roz­sze­rzo­ny­mi, nie­uf­ny­mi oczy­ma, jed­nak nie ze stra­chem, ja­kie­go mógł­bym się spo­dzie­wać. Odkąd moje dło­nie spo­czę­ły na ra­mio­nach Emmy, nie pró­bo­wa­ła się cof­nąć ani mnie ode­pchnąć, co było za­sko­cze­niem.

Coś się mię­dzy nami zmie­nia­ło, a moja ener­gia Neu­tral­no­ści zde­cy­do­wa­nie ją lu­bi­ła.

Po­dob­nie jak ja.

Zanim zdą­ży­łem to prze­my­śleć, już przy­cią­ga­łem Emmy do sie­bie. Unio­sła się na pal­cach, jakby cze­ka­ła, aż to zro­bię. Nasze usta się spo­tka­ły, a gdy roz­chy­li­ła wargi, pierś za­drża­ła mi od gar­dło­we­go po­mru­ku. „Moja”.

W in­nych oko­licz­no­ściach kwe­stio­no­wał­bym bu­dzą­cy się we mnie wła­śnie in­stynkt – owo po­czu­cie, że dziew­czy­na w moich ra­mio­nach jest je­dy­ną, któ­rej kie­dy­kol­wiek będę pra­gnął w swoim świe­cie. Na­to­miast teraz nie mia­łem na­stro­ju na kwe­stio­no­wa­nie cze­go­kol­wiek. Wszyst­ko, czego chcia­łem, to ten mo­ment z nią.

Przy­war­ła do mnie cia­śniej, wy­da­jąc ciche gar­dło­we od­gło­sy. Prze­su­ną­łem dło­nie w dół jej ciała, po gład­kich, lśnią­cych sza­tach, a potem pod po­ślad­ki. Była drob­na w po­rów­na­niu z więk­szo­ścią bogów, a kiedy ją pod­nio­słem, zda­wa­ła się ważyć tyle co nic.

Nie opie­ra­ła się, nie­mniej też mnie nie ob­ję­ła, jak Willa miała to w zwy­cza­ju robić z sy­na­mi Abila. Chyba nie wie­dzia­ła, co uczy­nić z no­ga­mi, więc dyn­da­ły jej bez­wład­nie nad zie­mią. Albo może była zbyt zde­kon­cen­tro­wa­na, gdyż po­ca­łu­nek prze­bi­jał wła­śnie po­ziom „go­rą­ce­go” i zmie­rzał pro­sto do „ognia pie­kiel­ne­go”.

– Cyrus – wy­dy­sza­ła i od­su­nę­ła twarz od mojej. – Co ty wy­ra­biasz?

Nie spie­szy­łem się z od­po­wie­dzią, naj­pierw przy­ci­ska­jąc usta do jej szczę­ki.

– Od­blo­ko­wu­ję… twoją… moc – wy­mru­cza­łem mię­dzy po­ca­łun­ka­mi.

Emmy jęk­nę­ła.

– Ale mó­wi­łeś coś o bólu… Ja…

Słowa dziew­czy­ny się urwa­ły, jakby zu­peł­nie za­po­mnia­ła, co chcia­ła po­wie­dzieć, a ja uśmiech­ną­łem się z usta­mi przy jej skó­rze. Wy­trą­co­na z rów­no­wa­gi była dla mnie czymś cał­kiem nowym i po­do­ba­ła mi się myśl, że umiem spra­wić, by stra­ci­ła kon­tro­lę.

– Cyrus – ode­zwa­ła się znowu. Tym razem brzmia­ła ina­czej, przez co znie­ru­cho­mia­łem na chwi­lę, po czym pod­nio­słem głowę, aby móc na nią spoj­rzeć. – Ja świe­cę – do­koń­czy­ła, sze­rzej otwie­ra­jąc oczy.

My­śla­łem, że białe świa­tło po­cho­dzi ode mnie, cho­ciaż rzad­ko tra­ci­łem nad nim kon­tro­lę, nawet w sy­tu­acjach na­ła­do­wa­nych tak sil­ny­mi emo­cja­mi. Ale miała rację, blask wy­peł­nia­ją­cy ja­ski­nię bił od niej.

– Czy to zna­czy, że je­stem taka jak ty? – Gło­śno prze­łknę­ła ślinę. – Mogę być drugą Neu­tral­no­ścią?

– Nie, nie masz mojej mocy, tego je­stem pe­wien. – Po­krę­ci­łem głową.

klątwa bogów neutralność Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz