Rozdział 7

74 8 19
                                    

Trzy godziny. Właśnie tyle czasu minęło, a ja nie wiedziałam, w jakim stanie jest mój brat. Nawet rodzice nic nie zdziałali, chociaż oni nawet łaskawie się nie zjawili. Wpatrywałam się w jeden punkt, w drzwi z numerem 326. Ten numer będzie mi się śnił po nocach. Nie odzywałam się do nikogo, nie byłam w stanie. Od trzech cholernych godzin nie miałam pojęcia czy nadal mam starsze rodzeństwo. Nie miałam pojęcia czy mój braciszek nadal żyje. Do mojej głowy od ponad trzech godzin wracały wspomnienia z Loganem. Przypomniał mi się nasz pewien dialog. Wypowiedzieliśmy do siebie te słowa jak byliśmy małymi dziećmi. Powiedzieliśmy to do siebie po  pierwszym ataku paniki, który miał miejsce w moim życiu. 

,,—Nic nas nie rozdzieli, Logan?— popatrzyłam na niego ze łzami w oczach. 

— Nic, a nic. Ty i ja, brat i siostra, na zawsze malutka — odparł, całując mnie w główkę."

Pieprzone kłamstwa, braciszku. Właśnie mnie zostawiasz. W moich oczach ponownie zebrały się łzy. Co ja bez niego zrobię? Przecież bez niego sobie nie poradzę. Nigdy sobie bez niego nie radziłam. 

— Hej, księżniczko — Loyd ukucnął przede mną. — Gdy wyjdą stamtąd lekarze, jedyna opcja brzmi, że przeżyje, rozumiemy się? — popatrzył na mnie. 

— Nie umiem sobie bez niego poradzić — odparłam cicho. 

— Nie umiesz czy nie chcesz, Grace? — uniosłam wzrok na Ashera, który wpatrywał się we mnie podobnie jak pozostała trójka chłopaków. Głośno westchnęłam i spuściłam wzrok znów na swoje ręce. 

— Słuchaj, Grace — zaczął Olivier. — Nie możesz zamykać się na jedną opcję. Zajebiście idzie Ci samej. Jesteś silna, a więc nie pierdol, że sobie nie poradzisz. Jeśli nawet, masz nas. Pomożemy naszej księżniczce, prawda? — odparł na co wszyscy przytakneli, nawet Kai. 

— Będę mógł mu powyrywać nogi z dupy jak się obudzi za to, że przyrządził nam taki stres? — głos zabrał Asher na co Kai parsknął śmiechem. 

— Ty zawsze przegrywałeś jak się biliście — odparł z rozbawieniem Kai. 

— O nie, nie, nie, nie. — Asher zaczął grozić palcem swojemu bratu. — Raz przegrałem i w dodatku rozproszyłem się. — oznajmił oburzony. Dyskusja miała ciągnąć się dalej, ale przerwał ją lekarz wychodzący z sali mojego brata. Parę słów wystarczyło abym wstała z krzesła. 

— Udało nam się go odratować. Doszedł już do siebie, a więc na spokojnie można wejść do niego. Wasza wysokość wybaczy, że trwało to tak długo — lekarz zwrócił się w moją stronę, ale nie interesowały mnie jego słowa. Wpadłam do sali i spojrzałam na szpitalne łóżko. Wzrok mój i mojego brata się ze sobą skrzyżował. 

— Więc chyba wrócę do domu, malutka — uśmiechnął się, a ja, gdy usłyszałam jego włos od razu ponownie zebrało mi się na płacz. 

Mój brat żyje. 

Nie zostawił mnie. 

Wróci do domu. 

Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Od razu podeszłam do jego łóżka i go przytuliłam tak mocno jak tylko potrafię. On zrobił to samo. 

— Już dobrze, malutka — odparł gładząc moje włosy dłonią. — Jestem już przy tobie — oznajmił. —Przepraszam, że tyle musiałaś czekać — szepnął mi do ucha. 

— Asher chciał ci powyrywać nogi z dupy, ale chyba ja to zrobię  —  odparłam odsuwając się od niego i ocierając łzy. 

— Ej, ale nie zabieraj mi roboty, księżniczko — odparł Asher podchodząc do naszej dwójki. — Dobrze Cię wiedzieć, stary — uśmiechnął się do Logana. Zrobiłam chłopakom miejsce, żeby też mogli się z nim przywitać. Patrząc na tą piątkę uświadomiłam sobie jak blisko ze sobą byli. Przyjaźnili się.  Im dłużej siedziałam z nimi i przysłuchiwałam się ich rozmową uświadomiłam sobie, że chyba mam zaginione rodzeństwo. Z ich opowieści było można wywnioskować, że zrobiliby dla siebie wszystko. Cieszyłam się, że mój brat ma takie osoby. Mimo, że znałam Emilly długo i znała prawdziwą moją wersję, nie dzieliłam się z nią wszystkimi rzeczami z mojego życia. Nie byłyśmy tak blisko jak chłopacy. 

— Dobra, cicho Asher. Pochwalcie się jak poznaliście moją uroczą i miłą siostrzyczkę — odparł Logan na co Loyd parsknął śmiechem. 

— Jaką? Uroczą? Miłą? Przesłyszałem się chyba — zażartował Kai. 

— Ja też — odpowiedział Olivier. 

— Przecież jestem miła — oznajmiłam oburzona. 

— Nie przypominam sobie, żebyś podczas naszego spotkania należała do miłych — odparł Loyd zakładając ręce na piersi. 

— Chcesz znów oberwać z kwiatka?

— Oberwał od ciebie z kwiatka? — mój brat spojrzał na mnie z rozbawieniem. 

— No myślałam, że są tam jakieś złodzieje. 

— I właśnie dlatego postanowiłaś wziąć na obronę doniczkę z kwiatkiem? — Loyd uniósł brew, spojrzałam na niego i nagle nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wpatrywał się we mnie, a jego wzrok zabrał mi umiejętność mówienia. Patrzyliśmy się tak na siebie, dopóki Logan tego nie przerwał. 

— Ważne, że w ogóle coś wzięła do obrony. 

— No w sumie racja — zgodził się Olivier. 

— To takie małe, ale siłę jednak ma. Wiesz, jakiego Loyd miał guza ogromnego? — zakpił Asher. 

— Bez przesady — Loyd wywrócił oczami. 

Chłopacy zaczęli wracać znów do jakichś sytuacji, o których ja nie miałam pojęcia. Nie przeszkadzało mi to, z przyjemnością słuchałam o różnych wydarzeniach z ich przyjaźni. O tym, jak Asher miał bliskie spotkanie z murem pałacowym. O tym, jak włosy Oliviera z blondu zrobiły się rude po ich wspólnym nocowaniu albo o tym, jak po ich wspólnej imprezie była dziewczyna Oliviera, gdy wróciła do domu o szóstej rano ujrzała piątkę dorosłych chłopaków siedzących na podłodze w połowie nago oglądających kołysankę, ponieważ nie mogli zasnąć. 

Wiedziałam, że nasza wspólna historia będzie bardzo ciekawa. 

A.

Dance of DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz