Rozdział 8

1.6K 152 6
                                    


Obudziłam się z bólem głowy, a od drzwi dochodziły głosy. Byłam w tym samym pokoju. Pamiętam, co się stało. Co ja mu zrobiłam?
- Przecierz nie będziemy tego ukrywać przez wieczność! - to Jeff. Mówił głośno. Był wściekły.
- A co, jeśli jej żądza krwi przebudzi się w miejscu publicznym? - Ben. W jego głosie była nutka strachu - Złapią ją i będą na niej robić eksperymenty.
- A najgorsze jest to, że Offender ledwo uszedł z życiem, a on jest na drugim miejscu z najsilniejszych "osób" w tym domu! - powiedział nieznany mi głos. Do pokoju wszedł Ash. Tylko jestem ciekawa jak. PRECIERZ NIE MA RĄK!!! ANI NÓG!!! Drzwi same się zamknęły, a na jego twarz wstąpił blady uśmech.
- Jeszcze ci nie podziękowałem - powiedział i położył wypchany plecak. Potem wyszedł bez słowa. OMFG! Czy każdy musi tak siedzieć cicho, jakby złożyli przysięge?! Ale o czymś sobie przypomiałam. Dowiem się, co mi jest! Wyszłam z pokoju i nogi same mnie poniosły do pokoju 666. Jak miło. Kopnęłam drzwi. Cały pokój był biały. Na środku stało biurko i krzesło, a przy nich siedział nasz kochany Slendy!
- Witaj, Saro - powiedział nie odrwyając się od jakieś kartki.
- A więc, chce wyjaśnień - wystrzeliłam jak z karabinu.
- Ach, o to chodzi - mruknął i wstał - Podejrzewam, że zostałaś jednym z nas.
- C-c-cooo!? - myślałam, że moje oczy dostały nóg i uciekły z moich oczodołów.
- Usiądź, a ja ci to wytłumaczę - znikąd pojawiło się drugie krzesło. Posłusznie usiadłam - Więc...

Moje prawdziwe piekło, zwane życiem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz