Rozdział 31

843 114 6
                                    

Był już ranek, a moje ciało domagało się spoczynku. Mam to w dupie! Nadal biegałam wokół domu. Ktoś zaczął krzyczeć. Przed domem był już tłum gapiów.
- Co ty robisz? - spytała się Oliwia. W ręku trzymała Tails'a.
- Ni-kt n-n-ie da-ł m-i ka-ry, sa-ma j-ją so-b-bie da-łam - wyjąkałam. Byłam wycięczona. Nagle padłam na twarz. Chciałam wstać, ale mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Nie teraz! Jeszcze nie wypełniłam swojej kary! Wstawaj! Nikt się mnie nie słucha!
"Bo jesteś głupia!" - krzyczał mój mózg. Nawet on przeciwko mnie?
"Nawet ty, Brutusie przeciwko mej woli?" - spytałam się mojego mózgu. Nie odpowiedział. Muszę odpokutować, a tu nagle wszystko mi takie cyrki odstawia! Nagle nastała ciemność. Chyba zemdlałam.

Obudziłam się w swoim pokoju. Na krześle siedział Toby i spod okularów było widać wpatrujące się we mnie oczy. Wyprostował się, a jego kości w plecach zaczęły chrupać. On chyba bardzo długo siedział w tej pozycji. Chciałam wstać, ale uniemożliwił mi to.
- Sle-n-nder kaz-ał ci się nie ru-szać z łó-żka - powiedział i wziął z szafki nocnej kanapkę. Przyłożył mi ją do ust. Ugryzłam. Czemu moje ciało nagle strzela fochy!? Przełknęłam pokarm. Potem, dzięki pomocy Toby'ego, wypiłam sok z jabłek.
- Jak zdobyliście jabłka? - spytałam się. Było nudno, więc trzeba czymś zająć rozmowę - Opowiesz?
- No, dobrze - nagle przestał się jąkać. To było dziwne. Zaczął opowiadać, a ja ze skupieniem słuchałam jego opowieści.
Był ciepły poranek. Ty akurat wtedy byłaś nieprzytomna. Nagle każdemu wzrosła chęć na jabłka. Akurat, mały odcinek drogi z tąd, był sad. Do tej misji dano mnie, Splendora i Offendera. Kiedy byliśmy już nad ogrodzeniem dzielącym nas od sadu, działaliśmy jak zwykle. Zbieraliśmy jabłka. Nagle usłyszeliśmy warkot silnika. Ja już przeszłem przez płot i czekałem na braci Slendera. Do sadu wpadł jego właściciel. Stary, chciwy i ślepy. Gonił ich z widłami. Zrobiłem nawet zdjęcie
Pokazał mi obraz w telefonie. Zaczęłam się śmiać. Jeśli takie akcje są u nich codziennie, to chcę ich się trzymać ciągle!

*Agencja F.B.I*
Briam przyszedł do pracy cały roztrzęsiony. Nadal miał przed oczami obraz z zeszłej nocy. Nioe potrafił tego widoku zapomnieć. To było zbyt okropne i psychiczne, żeby zapomnieć...

Moje prawdziwe piekło, zwane życiem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz