ROZDZIAŁ 12 ,,PRZYKRO,,

1K 16 1
                                    




Twoja mama miała wypadek – ciągle słyszałam te słowa w głowie. Kiedy to usłyszałam momentalnie wytrzeźwiałam.

- Jak to wypadek? Jaki? Co z nią? Żyje? Głupie pytanie oczywiście, że żyje nie mogłoby być inaczej – gadałam totalnie bez sensu.

- Wszystko ci powiedzą na miejscu w szpitalu – powiedział Liam, całkiem spokojnie - James, piłeś? –zapytał.

- Cholera, tak, a wy? - Sammy pokiwała twierdząco głową Matt tak samo, jedynie Liam pokręcił głową.

- Zawiozę ją tam, wy zostańcie i przypilnujcie, żeby wszystko było tutaj w porządku, będę was informował na bieżąco.

Liam pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do swojego auta. Zapiął mi pasy i nic nie mówił. Nie pamiętam praktycznie nic z drogi do szpitala. Kiedy dotarliśmy na miejsce jak w amoku nie wiedziałam zupełnie co się dzieje. Liam podszedł do recepcji i zapytał o moją mamę. Przeklnął po cichu pod nosem i podszedł do mnie.

- Kimmy, musisz ze mną tam podejść i ukazać dokument, bo nie mogą udzielać informacji nikomu spoza rodziny – Spojrzałam na niego i podeszłam jak w transie do recepcjonistki, wyjęłam dowód zza obudowy telefonu i jej go wręczyłam.

- Aktualne informacje jakie posiadam na temat stanu Pani matki to to, że jest w ciężkim stanie i jest operowana. Nic więcej nie wiem, w celu uzyskania dalszych informacji proszę pytać lekarza prowadzącego – powiedziała profesjonalnym głosem i spojrzała na mnie ze współczuciem – Musi pani jeszcze wypełnić dokumenty- podała mi kilka kartek i wskazała miejsce, gdzie mogłam usiąść.

Liam wziął ode mnie kartki i zaczął je wypełniać, gdy czegoś nie wiedział, dopytywał mnie. Byłam mu wtedy tak cholernie wdzięczna. Zaczepił też jedną z pielęgniarek i zapytał, czy jest gdzieś miejsce obok bloku operacyjnego, gdzie moglibyśmy usiąść i poczekać. Zaprowadziła nas prawie pod same drzwi. Czekałam i czekałam, aż w końcu wyszedł lekarz. Momentalnie wstałam.

- Panie doktorze co z moją mamą?

- Operacja jest bardzo skomplikowana i nadal trwa, na razie drogie dziecko nie mogę dać ci gwarancji czy z tego wyjdzie czy nie. Przykro mi – powiedział i wrócił na blok operacyjny. Po jego słowach o mało nie zemdlałam. Liam na szczęście podszedł na tyle szybko, że mnie złapał, dzięki czemu nie wylądowałam na podłodze.

- Kimmy, pójdę zadzwonić i poinformować resztę, kupić ci kawę? – machnęłam tylko potwierdzająco głową, nie byłam w stanie nawet na niego spojrzeć. Po kilku minutach wrócił i wręczył mi napój. Napiłam się i dalej wpatrywałam się w jeden punkt przed sobą. Zasnęłam na jednym z tych niewygodnych szpitalnych krzesełek, obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Otworzyłam zaspane oczy i zauważyłam lekarza. Od razu podniosłam się na nogi, co było słabym pomysłem, bo zakręciło mi się w głowie.

- Operacja zakończona, zatamowaliśmy krwotok wewnętrzny, musieliśmy usunąć śledzionę. Podczas wypadku doszło do licznych złamań kości, w tym żeber, kości udowej oraz kilka uszkodzeń czaszki. Musieliśmy wprowadzić pacjentkę w stan śpiączki farmakologicznej, aby organizm miał czas na regenerację. Nie jesteśmy jednak pewni czy obrażenia nie były poważniejsze, dlatego też następne godziny będą decydujące. Za chwilę przewieziemy twoją mamę na salę. Zostanie podpięta pod respirator, bo nie jest w stanie samodzielnie oddychać. Proszę być dobrej myśli – powiedział i po prostu odszedł. Odszedł, jak gdyby nigdy nic, jakby nie powiedział właśnie osiemnastolatce, że nie jest pewien czy jej mama przeżyje.

Chwilę zajęło mi przyswojenie tych informacji. Dotarło do mnie też to, że mama miała tego dnia kolację z Jackobem. Zerwałam się z tego cholernego krzesełka, na którym siedziałam i biegiem ruszyłam do recepcji. Zdezorientowany Liam ruszył za mną.

Proszę spójrz na mnie *W trakcie poprawek*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz