ROZDZIAŁ 24 ,,ZMIANA KODU NA DWÓJKĘ Z PRZODU,,

964 20 2
                                    


Nim się obejrzeliśmy minęła ponad połowa grudnia. Przez ten czas nie wydarzyło się za wiele. No może oprócz tego, że adwokat mojej mamy – Pan Victor Billd, który teraz był także moim adwokatem sporządził umowę mediacyjną, którą James zgodził się podpisać. Niedługo później zostaliśmy poinformowani o wyroku. Na szczęście zatwierdzono naszą mediację, dzięki czemu obyło się bez tułania po sądach. James przychodził w każdą niedzielę o dwunastej.

Tego dnia było wyjątkowe wydarzenie – urodziny Liama. Wstałam z samego rana, kiedy chłopak jeszcze smacznie spał. Znalazłam w internecie przepis na mocno czekoladowy tort. Składniki kupiłam już poprzedniego dnia. Po cichu wymknęłam się z łóżka i poszłam do pokoiku Nate'a. Mały najwidoczniej nie spał już od dłuższego czasu, bo gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się, a moje serce się rozpłynęło. Wyjęłam niemowlaka z łóżeczka i wsadziłam go sobie w chustę.

- Synku dzisiaj tatuś ma urodziny, więc musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, żeby ten dzień spędził jak najlepiej – wyszeptałam po czym pocałowałam dziecko.

Zeszliśmy bezszelestnie na dół i skierowaliśmy się do kuchni. Wyjęłam z lodówki potrzebne składniki i zabrałam się za pieczenie. Po jakimś czasie mały stał się marudny, więc spojrzałam na zegarek i akurat dochodziła pora karmienia. Zatem włożyłam masę biszkoptową do piekarnika, ustawiłam minutnik i skierowałam się do salonu. Korzystając z okazji, zadzwoniłam do Sammy, żeby upewnić się, że wykonała swoje zadanie.

- Halo? - odebrała po kilku sygnałach.

- Hej, dzwonię tylko po to, żeby się upewnić, czy się wyrobicie?

- Tak, nawet myślę, że uda nam się załatwić wszystko wcześniej.

- Super, jak coś to dawaj mi proszę na bieżąco znać.

- Nie ma problemu – po tych słowach się rozłączyła .

Gdy mały brzuszek był już pełny, wróciliśmy do poprzedniego zajęcia. Kiedy czekoladowy biszkopt piekł się w piekarniku, robiłam kremy. Minutnik zadzwonił kilka minut po tym, gdy akurat skończyłam sprzątać bałagan, który powstał podczas ubijania. Wyjęłam z piekarnika ciasto i wyłożyłam je na taras, żeby szybciej ostygło, oczywiście uważając, żeby nie poparzyć siebie i swojego synka, który smacznie sobie drzemał.

Akurat wykładałam kremami swoje dzieło, kiedy dostałam wiadomość od Sammy, że będzie za kilka minut. Na zakończenie dodałam świeże owoce, polewę z białej czekolady i cukrowym pisakiem zrobiłam napis. Wstawiłam wypiek do lodówki, żeby wszystko ładnie stężało. Samantha przyjechała dziesięć minut później, tuż za nią wszedł Matt. Cała nasza trójka zabrała się za pompowanie balonów. Liam , gdy miał wolny dzień, zwykle spał do dziewiątej trzydzieści, więc mieliśmy w zapasie jeszcze dwadzieścia minut. Kiedy wszystko było gotowe, oddałam Nathaniela w ręce Sammy , zabrałam tort z lodówki, Matt odpalił świeczki i cała nasza czwórka poszła schodami do góry.

Uchyliłam delikatnie drzwi od naszej sypialni. Mój narzeczony spał w tej samej pozycji, w której go zostawiłam. Odliczyłam szeptem do trzech i zaczęliśmy śpiewać mu sto lat. Chłopak podniósł się do siadu zdezorientowany, jednak po chwili odzyskał jasność umysłu i na jego usta wpełzł szczery uśmiech. Kiedy nasze fałsze dobiegły końca, podeszłam bliżej z tortem. Liam spojrzał na mnie wzrokiem pełnym miłości.

- Pomyśl życzenie – powiedziałam z uśmiechem.

Jubilat uśmiechnął się do mnie i nie spuszczając ze mnie wzroku zdmuchnął świeczki. Każdy z nas podszedł do niego po kolei i składał mu życzenia.

Proszę spójrz na mnie *W trakcie poprawek*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz