Rozdział 5 Kajusz

188 8 1
                                    

Moja księżniczka wybiega z sali. Patrzę za nią zrozpaczonym wzrokiem ostatnim tchnieniem wołając jej imię. Nie wiem co bym zrobił gdybym ją stracił. Może już ją straciłem. Mam ochotę w coś uderzyć. Wściekłość buzuje we mnie i w końcu znajduje ujście. Walę pięścią w marmur.
- Uspokój się bracie!- warczy Aro.
- Mam się kurwa uspokoić!?- ryczę z wściekłością.- wszystko szlak trafił! To wszystko wasza wina! - oskarżam ich.- trzeba było ją od razu zamknąć! - krzyczę bliski histerii nie panując nad sobą.- nie doszłoby do tego! Gdyby nie wy i wasza głupota!
- To nie nasza wina!- odwarkuje Aro.- gdybyś ją zamknął nigdy by ci nie wybaczyła.
- Dobre i to.- zastanawiam się na głos.- wolę żeby była bezpieczna i żywa. Może mnie nienawidzić.- mówię z trudem.- jakoś to przeżyję. Wychodzę z sali tronowej śpiesznym krokiem. Muszę się uporać ze swoim gniewem. Idę do swojej komnaty. Jedyne co w takiej chwili mi może pomóc to malowanie. Prubuję się skupić na płótnie ale nic mi nie wychodzi. Jedyne co maluję to ona. Jedyne co potrafię namalować to ona. Pędzel łamie mi się na pół kiedy widzę jej złote lśniące włosy i zielone oczy na płótnie. To za mało żeby iddać piękno Aleksandry patrzę z przekązem na swoje dzieło. Ona mnie teraz nienawidzi. Rzucam obrazem w kąt nie panując nad wściekłością. Kolejna myśl uderza mnie niespodziewanie. Ona znieniawdzi mnie jeszcze bardziej kiedy dowie się o mojej żonie. Znienawidzi cię jeszcze bardziej. Szydzi głos w mojej głowie. Zamknij się!- zatykam sobie uszy. Nie mogę tego dłużej słuchać więc muszę się upić.- Cholera! Przynieść mi świeżej krwi!- rozkazuję wrzeszcząc w stronę drzwi. Mija chwila, może minuty albo godziny. Jestem tak pijany krwią że sam siebie nie poznaję. Ktoś wchodzi do mojego pokoju ale mam to w tej chwili gdzieś. Mogę go równie dobrze zabić.
- Cholera Caius!- melodia dla moich uszu pojawia się niesłychanie. Anielski głos który mnie nawiedza jest nie do opisania. Anioł wchodzi do moich komnat i staje przede mną.
- Coś ty ze sobą zrobił!?- piszczy przerażona.
- Tak aniele mów do mnie. Możesz robić wszystko co tylko chcesz.- rozkoszuję się jej głosem i widokiem. Dotyka mnie mocno. Cholera chyba jestem w niebie. Bierze mnie w ramiona.
- Oho ktoś tu jest nieźle nawolony i to by było nawet zabawne gdyby to nie była krew. I gdybym nie nie musiała taszczyć ze sobą tysiącletniego wampira który waży jak czołg.- sapie anielica i dalej mnie ciągnie.- gdzie mnie zabierasz kochanie?- pytam wtulając się w nią zamroczony.
- Pod prysznic. Trzeba cię wykąpać.- oznajmia tonem nie znoszącym sprzeciwu. Ach ten słodki głos wtulam się w nią mocniej.
- Kajusz weź się w garść.- syczy. Ciągnie mnie do łazienki i chce odejść ale nie mogę na to pozwolić!
- Nie idchodź aniele!- łkam ale ona mnie nie słucha.
- Idę po ręczniki!- warczy.- ogarnij się! To istatnie co słyszę kiedy tracę przytomność.

Księżniczka VolturiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz