*Kilka tygodni wcześniej*
W Cardac zaczęło świtać, kiedy Aziel wpadł jak wicher do swojej komnaty zatrzaskując za sobą ciężkie drzwi. Wszystko, co stało na jego drodze zmiatał rękoma na podłogę. Wazon ze świeżymi kwiatami ustawionymi przez pokojówkę, poukładane w stosy dokumenty na biurku pod wielkim oknem. Kałamarz roztrzaskał się w drobny mak rozchlapując atrament jak krew czarnomagicznych potworów. Dał ujście swojej zbierającej się złości przez głuchy ryk wydobywający się z piersi. Skrzydła złożył ciasno na plecach i opadł z bezsilności na kolana. Atrament wsiąkał w jego czarne spodnie, brudził dłonie bezwładnie leżące na podłodze. Mimo, że słońce zaczęło wdzierać już do komnaty, demona nadal spowijała otoczka czarnego cienia. Miał ochotę zniszczyć wszystko na swojej drodze, byleby dorwać Morię i ją zabić. Żeby już nie pożerała kolejnych istnień. Żeby się zemścić za śmierć Veniry.
Ale Moria się wymknęła. Prosto spod jego rąk. W pierwszej chwili całą winę zrzucił na tą małą czarownicę, która posiadała moc z jaką się jeszcze nie spotkał. Chyba jednak przecenił jej możliwości... Teraz mógł obwiniać tylko sam siebie, że nie wziął spraw w swoje ręce i nie dokonał zemsty. Po świecie nadal chodziła najbardziej znienawidzona przez niego istota a on nie mógł jej wytropić, była sprytna. Bezsilność ogarnęła jego ciało i osunął się na podłogę zamykając oczy.
„Wstań, kochany"
Słyszał jak ciepły głos szepcze mu do ucha. Wolał jednak pozostać w swojej ciemnej bańce, nie otwierając oczu.
„Otwórz oczy, kochany."
Głos był bardziej zniecierpliwiony. Nie dbał o to. Wszystko się posypało, obiecał Venirze, że ją ochroni. A została zamordowana.
Obiecał sobie, że ją pomści. Ale Moria uciekła.
Obiecał pomóc tej rudowłosej czarownicy, a zostawił ją na pastwę losu, przez własne ego.
„Azielu, pomóż jej"
Głos w jego głowie łudząco przypominał głos Veniry, ciepły ale stanowczy. Była świetnym dowódcą, którą podwładni uwielbiali. Ale nie żyje od osiemdziesięciu lat...
„OCKNIJ SIĘ!"
- Ocknij się! Ty durniu!
Ten głos nie należał do Veniry, tylko do Sephira. Dopiero palący ból lewego policzka ocucił go na tyle, żeby otworzyć oczy. Leżał na podłodze swojej komnaty a przeraźliwe zimno nocy wdzierało się po środka. Zapomniał zamknąć okien. Musiał minąć cały dzień i nadeszła kolejna noc.
- Ty durniu! Co się stało?!
Aziel rozejrzał się dookoła. Dłonie były brudne od rozlanego atramentu, który zdążył odbarwić podłogę. Zesztywniały kark i plecy bolały niemiłosiernie od leżenia na podłodze w niewygodnej pozycji. Nie wiedział, ile czasu dokładnie tak spędził. Pogrążył się w swojej złości i rozpaczy, otulił się kokonem ciemności i tak trwał w marazmie. Dopóki Sephir go nie znalazł.
- Co Cię napadło? Ostatnio tak się zachowywałeś, kiedy...
- Kiedy Venirę zamordowano. Spotkałem Modliszkę.
Sephir odsunął się od przyjaciela z niedowierzaniem na twarzy.
- Czy ona nie żyje?
- A czy sądzisz, że doprowadziłbym się do takiego stanu, gdyby ta suka przestała oddychać?
Jasnowłosy demon wstał z kolan i podszedł z jedynego nietkniętego szałem stolika, gdzie stały karafki. Nalał solidną porcję wina i podał szklany kielich przyjacielowi. Ten wypił jednym haustem i skrzywił się nieznacznie.
CZYTASZ
Córka Ognia
FantasyMagiczne istoty zostają coraz częściej tępione przez rasę ludzi. Demony zostały zepchnięte w czeluście Kamiennych Gór Północy, Czarownice znalazły spokój na Równinach Ruille. Puszcze i Lasy niegdyś pełne magii, teraz wycinane są przez ludzi. Magia...