Wspinaczka po schodach zajęła im sporo czasu. Jednak skurcze łydek i ciężki oddech wynagrodził Liancie widok na końcu wąskich schodów.
- To jedno z kilku punktów obserwacyjnych w mieście. Kiedyś używano ich, żeby wypatrzeć nadlatujących wrogów, dzisiaj służy chyba tylko jako punkt widokowy.
Liantha nie odezwała się próbując złapać równy rytm oddechu. Andres uśmiechał się z zadowoleniem nie zwracając na nią uwagi.
Stali na niewielkim tarasie, otoczonym niskim murkiem z kamieni. W niektórych miejscach widoczne były dziury i zadrapania.
Była to jedna z wież strzelniczych wpasowana w mury miasta tak doskonale, że zwykły obserwator nie zwróciłby na nią uwagi. Przyklejona do pozostałych budynków, zasłonięta od dołu wieżyczkami, w których lubowali się architekci Ruille. Liantha wyjrzała zza murku, dostrzegając tylko dachy kamienic pod nimi. Po lewej stronie w oddali dostrzegła dwie wieże strażnicze przy głównej bramie, po czym odetchnęła z ulgą.
- Teraz już wiesz, gdzie jesteś? - Andres uśmiechnął się do niej zawadiacko, po czym wskazał palcem na coś w oddali. - Zobacz, co jest przed bramą. Widzisz teraz pewnie same dachy, ale jak poznasz miasto, zaczniesz je rozróżniać. Ten szary, wysoki słup po lewej, to zegar słoneczny na targu kwiatowym. Pewnie go nie zauważyłaś, jak tam weszłaś. Przed nim są dwie bliźniacze wieżyczki, to jedno z trzech sanktuariów Wieszczek. Tam teraz pójdziemy.
- A gdzie są Twoje kwatery? Mówiłeś, że niedaleko. - Liantha chciała jak najdłużej odwlec moment schodzenia po stromych schodach, a przede wszystkim rozmowy na niewygodne tematy.
- Pod nami.
- Mieszkasz w tej wieży?
- Osobiście mieszkam w budynku obok, jak się odwrócisz to zobaczysz dach mojej kamienicy.
Dziewczyna odwróciła się we wskazanym kierunku. Przed sobą miała całe miasto. W oddali widać było zarys Ostatnich Gór, piętrzących się na północ od Ruille. Widok z jej okna na poddaszu na pola i las wokół Mohreb nie mógł się równać z tym, co widziała teraz. Popołudniowe słońce odbijało się od dachów i dalekich szczytów pokrytych śniegiem.
- Masz niezły widok na miasto.
- Nie zaprzeczam. Masz szczęście, dzisiaj jest idealna widoczność, widać nawet Ostatnie Góry.
Liantha odsunęła się od niskiego murku odgradzającego ją od najbliższego dachu. Pod nogami zachrzęściły wysuszone gałązki polnych kwiatów ułożonych w bukiet.
- Andres, dlaczego wybudowano te wieże? Jest przecież bariera chroniąca miasto...
- Niewiele cię dotychczas nauczono o historii Synthii, co? - na ustach pojawił się krzywy uśmiech a w oczach zgasły iskierki. - Te wieże powstały jeszcze długo przed powstaniem bariery. Umarło to dużo ludzi. Sądzę, że tę opowieść powinnaś usłyszeć od kogoś innego albo przeczytać z jednej z ksiąg w Akademii.
Mówiąc to odwrócił się i zaczął schodzić szybkim krokiem w dół schodów. Liantha wyczuła lekkie mrowienie w dłoniach i pokusę dotknięcia ramienia chłopaka. Zauważyła zmianę jego nastroju, ale nie wiedziała czy nie poruszyła tematu zbyt smutnego, po którym nie zechce z nią więcej dzisiaj rozmawiać. Ostatni raz rzuciła okiem na mieniące się dachy i wieże, po czym ruszyła za Andresem zaciskając dłonie na swoich pakunkach.
Andres nie odezwał się do niej aż do samego końca schodów, przy których znajdowały się drewniane drzwi bez numeru.
- Gdybyś mnie kiedyś szukała to przyjdź tutaj. To tylne wejście do kwater. Tutaj ci powiedzą, czy jestem u siebie albo przy której bramie mam wartę.
CZYTASZ
Córka Ognia
FantasíaMagiczne istoty zostają coraz częściej tępione przez rasę ludzi. Demony zostały zepchnięte w czeluście Kamiennych Gór Północy, Czarownice znalazły spokój na Równinach Ruille. Puszcze i Lasy niegdyś pełne magii, teraz wycinane są przez ludzi. Magia...