Rozdział XIII

50 1 1
                                    

Mury Akademii okazały się być wtapiającą w otoczenie kolejną kamienicą w głębi miasta. Sara stanęła przed drewnianymi drzwiami i zadzwoniła mosiężnym dzwoneczkiem. Liantha stała dwa kroki za nią, ubrana w swoją nową suknię i trzewiki. Ręce drżały jej niemiłosiernie więc schowała je zapobiegawczo za plecami. Przysadzista kobieta spojrzała na nią z ukosa, uśmiechając się nieznacznie dodając jej otuchy. Wczorajszego wieczora przyszła do jej pokoju w tawernie i opowiedziała jej pobieżnie jak wygląda nauka w Akademii. Liantha nie znała podstaw magii, przeszła już rytuał i była zbyt niedoświadczona żeby dołączyć do rówieśników. Jedyną jej szansą było indywidualne nauczanie u jednego z mentorów, jeśli Rada się na to zgodzi.

Drzwi uchyliły się nieznacznie i przez szparę dziewczyna zobaczyła szczupłą blondynkę ubraną w szary fartuch. Duże, niebieskie oczy skakały od jednej do drugiej z ciekawością.

- O co chodzi? Zapytała cichy głosem.

- Przyszłyśmy do Rady.

- W jakiej sprawie?

- Nie muszę Ci się tłumaczyć dziecko ze swoich prywatnych spraw. Poinformuj Radę, że przyszła Sara Thinker z Lianthą... jak Ty dziecko masz na nazwisko? - Sara odwróciła się do rudłowłosej.

- Nie mam nazwiska... - Liantha speszyła się jeszcze bardziej i utkwiła wzrok w swoich butach.

- No tak. Powiedz po prostu, że przyszła Sara Thinker i ma pilną sprawę do Rady.

Drzwi zatrzasnęły się i usłyszały jak po drugiej stronie dziewczyna odchodzi szybkim krokiem.

- Nie można tak po prostu wejść do Akademii?

Sara spojrzała na nią pobłażliwie i pokręciła przecząco głową.

- W tym mieście wszyscy chronią się magią. Do Akademii i Sanktuariów można wejść tylko na zaproszenie kogoś ze środka, albo osoba do tego uprawniona przez Radę lub Wieszczki. Ty naprawdę nic nie wiesz... - westchnęła cicho.

Po chwili usłyszały jak drzwi ze skrzypnięciem otwierają się i przed nimi stanęła wysoka kobieta ubrana w powłóczystą , czarną suknię.

- Sara Thinker. Cóż Cię sprowadza do Rady? Nie utrzymujesz kontaktu z nami od chwili zakończenia Twojej edukacji. Nie masz nawet naszego pozwolenia na handel w tym mieście i nagle masz czelność pojawiać się w naszych progach. Co takiego Cię skłoniło do przybycia tutaj?

- Droga Madrego! Jak miło widzieć znajomą twarz po tylu latach!

- Bez wzajemności.

- Och nie bądź taka uszczypliwa!

- Do sedna. Nie mam całego dnia na słowne potyczki z Tobą.

Sara uśmiechnęła się i wskazała głową na Lianthę. Ta już zapobiegawczo opuściła wzrok i starała się wyciszyć zewnętrzne bodźce. Przez cztery dni pobytu w Ruille jej dar stawał się nie do zniesienia, zwłaszcza w towarzystwie obcych osób które nie potrafiły wygłuszyć swoich emocji.

- Co to za dziewczyna?

- Długożywa, jest dość hojnie obdarzona magią, ale nie umie jej okiełznać.

- Ile masz lat, dziecko?

Liantha pozwoliła sobie spojrzeć kobiecie w oczy, bezdenne i wirujące. Biło od niej pewnością siebie i spokojem.

- Siedemnaście, Pani.

- Siedemnaście... Czyli przeszłaś już rytuał? Co mam zrobić z dziewczyną, która powinna być na ukończeniu swojej edukacji magicznej? Saro nie wygłupiaj się. Nie przyjmujemy do Akademii wyszkolonych czarownic.

Córka OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz