Oczyma Sybilli:
Coś mi się zdaje, że moje wymówki będą długo trwać. Oczywiście Selena, jak to ona, chciałaby się na nich rzucić z chęcią i ich zabić, ale na szczęście my wszyscy ją powstrzymaliśmy od mordu chłopaków. Ona tylko się uspokoiła, a potem przez resztę dnia nic nie mówiła, dowiedziałam się że ten biało-włosy chłopak jest z rodziny zabójców, a Gon powiedział nam że chce zostać zabójcą, jak jego tata, który odziwo uciekł gdzieś. Ale o tych innych sprawach to potem, szliśmy przez tą nie kolorową, ale i przepiękną pustynię, chodziliśmy tak z dobre 3 godziny, nikt się nie zmęczył, nawet ja, ale Kiri chyba zaraz będzie rzygać z głodu.
- Ej zróbmy postój na chwilę dobrze, zaraz padnę. - Trzynastka dała mi i mojej przyjaciółce w tej chwili wodę pitną, po czym ja i Kiri odetchnełyśmy z ulgą.
- Oh, patrzcie, tam jest Wodopój. - Powiedział Mixi z uśmiechem na twarzy, więc wszyscy się zgodziliśmy na pójście tam.
Kiedy tam dotarliśmy, ten Wodopój był stosunkowo mały jak dla mnie, ale kiedy się trochę zbliżyłam, w wodzie zauważyłam ukrytą jaskinię. To nie był jakiś zwyczajny i mały Wodopój, był on podzielony na milion korytarzy w środku!
- Ej, czy wam się czasem nie wydaje że ten mały Wodopój jest podzielony na korytarze? - pokazałam palcem na wodę.
- Faktycznie, ale na pewno nie popłynę tam, bo nie wystarczy nam powietrza w płucach. - powiedział Raymesis (teraz wiem jak się pisze jego imię) i odwrócił się w moją stronę z wielkimi oczami.
- Eee... dobrze, to widzimy się za godzinę.
- Czekaj, co.?! - nie usłyszałam głosu Seleny, bo byłam już pod wodą i jak się okazywało, było milion kolorowych i świetlistych korytarzy rozciągających się na odległość ode mnie. Płynęłam przed siebie prosto i ostrożnie, bo nie wiedziałam kiedy coś lub ktoś mnie zaatakuje, więc na każdym kroku byłam bezpośrednio ostrożna. Wtedy usłyszałam dźwięki dochodzących tuż nade mną, już chciałam się zbierać do ucieczki, ale postanowiłam się wynurzyć i zobaczyć gdzie ja jestem. Okazało się że jest koło mnie dużo... ludzi z nieba!
O nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie, to niemożliwe przecież, no dobra muszę jakoś to przejść. Zanurzyłam się jeszcze raz pod wodę i chciałam znaleźć jakieś dobre miejsce na schowanie się przed ludźmi nieba, wkońcu zauważyłam las z bardzo dużymi drzewami. Wyszłam z wody i szybko wbiegłam do lasu, las był bardzo piękny i niesamowicie kolorowy. Gdy tak się oglądałam za drzewami nie zauważyłam dużego znaku, który był kilka centymetrów ode mnie i walnęłam się w japę, a potem padłam na plecy, ostro się teraz wku******, ale zaraz potem jak chciałam to walnąć zauważyłam napis "Witamy w Japonii" czy coś w tym stylu. Zauważyłam też że "stolicą"
Japonii jest "Tokio", ten ich język jest na maksa popierdzielony, ale o dziwo mogłam się doczytać i zrozumieć niektóre słowa. Wtedy poczułam że się... zmniejszam? Byłam wielkości człowieka, czy coś, ale ogon i skrzydła zostały, ale trochę mniejsze. Nagle zauważyłam że na moim ciele mam inne ciuchy, podeszłam do kałuży, która była obok mnie i zauważyłam że mam inny wyraz twarzy. Na moje szczęście włosy oraz dwa warkocze się nie zmieniły, ciągle dosięgały ziemi, a oczy miałam takie... kolorowe.(Tak wygląda Sybilla jako człowiek i taka sama skóra, czyli kremowa, ale przypomnę że ma ogon i skrzydła są małe)
- Co się że mną stało? - zapytałam
siebie w duchu, wtedy do mnie podeszła dziewczyna o blond włosach, kolor oczu miała żółty i była jakoś tak samo ubrana jak ja, tylko że ona miała czarny kolor.- Nic ci nie jest? - zapytała mnie podając rękę żeby pomogła mi wstać. Kiedy podniosłam się na równe nogi przedstawiłyśmy się.
- Mam na imię Sybilla. - powiedziałam pierwsza.
- Masz piękne imię, ja jestem Emma Sano. - odparła z uśmiechem na twarzy. - Choć do sklepu.
- Czekaj co? - nie dokończyłam zdania, bo ona mnie chwyciła za rękę i mnie prowadziła do tego "sklepu".
Nawet nie wiedziałam co to jest. No ale warto spróbować nowych rzeczy itd. Wkońcu doszłyśmy do sklepu z zabawkami, czy ta dziewczyna jest dzieckiem, czy co, bo nie za bardzo rozumiem. Był to sklep z jakimiś pluszakami, maskotkami i bransoletkami, szczerze mówiąc, spodobało mi się tu, ale nic n nie kupowałam, bo wiedziałam, że nie mam pieniędzy na to. Emma szalała i ciągle ciągnęła mnie za rękę mówiąc " Tamto, albo tamto wezmę ! " już nie miałam siły na nią, wkońcu jej powiedziałam uprzejmie żeby sobie coś wybrała i wyszła razem ze mną z tego sklepu. Wybrała pluszowego i różowego misia z gwiazdą koło ucha. Kiedy to już kupiła, strasznie się cieszyła, że mogłam jej pomóc w zakupach. Ucieszyło mnie to, więc się uśmiechnęłam i wyszczerzyłam białe kły wraz z zębami, nagle usłyszałam dziwny dźwięk (to motor XD) i się odróciłyśmy się do tyłu, a tam kilka chłopaków z kurtkami czarnymi, Emma im pokiwała ręką na znak że chce się przywitać.
Ja w tej chwili sobie przypomniałam, że muszę wracać do moich przyjaciół!
Wzięłam dupe w troki i szybko pobiegłam nad morze, wskoczyłam do wody i ostatnie co usłyszałam to "Sybilla!", w tej chwili byłam już głęboko w tunelach Morza. Kiedy znalazłam wyjście z tunelu, znowu byłam w tym wodopoju koło moich przyjaciół, wynurzyłam się i wyszłam na suchy ląd. Chyba im przerwałam jakąś rozmowę, ale nie chciałam się pytać o to, tylko do nich podeszłam i stanęłam obok Kiri. (Zapomniałam dopisać że zamieniła się w awatara swojego jakby co)- I jak tam, znalazłaś coś? - zapytała mnie Kiri a ja tylko spojrzałam na nią z pytającym wzrokiem, ale wkońcu zamknęłam na chwilę oczy i powiedziałam jej, że nic nie znalazłam, tylko jakieś ryby i rośliny wodne tam były.
- A co wy robiliście, kiedy mnie nie było?
- Przyszedł list z Xuanwu, dali nam misję.
- Jaką misję?
- Zabić awatara Aanga, tak, ostatniego awatara, maga powietrza, który rodzi się jeden, na sto lat. - wstrząsnęło mnie tym, że istnieje jeszcze jeden awatar na tym świecie, myślałam że jestem jedyną w swoim rodzaju. - I wiesz co znalazłam głęboko w plecaku?
- Co takiego? - zapytałam ją z dziwnym wzrokiem, wtedy wyciągnęła z plecaka kulę, potrząsnęła a w środku kuli, było widać śnieg, kiedy go rzuciła na ziemię, utworzył się portal do Pandory! - Dziękuję ci bardzo, ale przecież my mamy misję zleconą.
- Nie my, ja. - wtedy ja i Kiri wpadłyśmy do portalu, przez całą grupę i się zamknął odrazu. Byłyśmy w lesie, rozpoznałam to miejsce, więc wzięłam Kiri za rękę i ruszyłyśmy do wioski, ale kiedy tam dotarłyśmy, zobaczyłam że wszyscy mieszkańcy pracują nad odbudową swoich namiotów, bo zostały zniszczone, ale przez kogo?
Poszłyśmy poszukać rodziców Kiri i znalazłyśmy ich w namiocie Tonowariego i Ronal, a Tsireya i Aunong stali obok nich, rozmawiali o czymś. Kiedy nas zobaczyli, Jake i Neytiri podbiegli do Kiri i przytulili ją, a ja tylko się wycofałam o kilka kroków od nich, wtedy odwróciłam wzrok na rodzeństwo i zobaczyłam, że Neteyama nie ma z nimi. Podeszłam do nich z zapytaniem gdzie on jest, oni na to odpowiedzieli że... nie żyje. Ta odpowiedź spowodowała, że odrazu wyszłam z namiotu w płaczu, dlaczego akurat musieliśmy wejść do tego durnego i innego świeta! Przez to wszystko, zrobiło mi się niedobrze, wtedy akurat byłam w lesie i kiedy znowu poczułam ukłucie w sercu, czułam jak mi krew się gotuje w żyłach, a rozum się postratał. Nie kontrolowałam tego i zaczęłam wszystko niszczy co stało mi na drodze, drzewa, skały itd. Kiedy już się uspokoiłam, usiadłam i przyłożyłam warkocze do ziemi. Poczułam energię prawie całej planety i wyczułam że jest bardzo osłabiona, zastanawiałam się nad tym żeby oddać część mojej mocy, dla Pandory.
Heja! Wróciłam, przepraszam za spóźnienie.
CZYTASZ
༄ I wannabe love you and fight ༄ Kiri x Rotx x Aunong. Neteyam x oc_ 1
RomanceDziewczyna z klanu Omatikaya o imieniu Kiri wyrusza w podróż ze swojego domu w nieznaną jej granicę lasu Pandory. Poznaje tam Klan Metkayin ' ów, którzy niechętnie powitali swoich nowych braci i siostry, ale wiedzieli że muszą się nauczyć jak przetr...