MADISON
Kilka dni później budzi mnie zapach świeżo parzonej kawy. Jedno spojrzenie na zegarek wystarcza, żeby przez ciało przetoczyła się panika. Boże, zaspałam! Zrywam się z łóżka i nawet nie wkładam szlafroka, tylko wybiegam z sypialni z prędkością światła. Zbiegam po schodach i wpadam do kuchni nieźle zasapana. Już od progu chcę zacząć się tłumaczyć i przepraszać, ale powstrzymuje mnie przed tym widok, jaki zastaję.
Patrick karmi Daytona siedzącego w krzesełku. Mój mąż ma na sobie śnieżnobiałą koszulę, która oberwała chyba sosem truskawkowym stojącym na stole – przy kieszonce dostrzegam kilka czerwonych plam. Stoję w wejściu i gapię się jak sroka w gnat. Nie tego się spodziewałam, gdy się się obudziłam. Pomijam bałagan na blacie kuchennym i w zlewozmywaku. To teraz nieważne, bo... Patrick coś zrobił. Sam z siebie. W głębi mnie budzi się nadzieja, że może w końcu coś do niego dotarło.
– Cześć, kochanie. – Patrick wstaje od stołu, jak tylko mnie zauważa. Całuje mnie miękko w usta i kiwa głową na wolne siedzenie. – Siadaj. Zrobiłem nam naleśniki.
– Cześć. – Uśmiecham się czule. – Dziękuję.
– Nie ma sprawy.
– A gdzie Evie? – pytam, nakładając sobie na talerz jedzenie. Patrick w tym czasie stawia przede mną kubek z kawą.
– Poszła umyć zęby.
– Już zjadła? – Ściągam brwi w poszukiwaniu pustego talerze naszej córki, ale nigdzie go nie dostrzegam.
– Nie była głodna.
Otwieram usta, ale szybko je zamykam. Nie milczę jednak długo. Chyba po prostu nie potrafię.
– A zrobiłeś jej płatki?
– Płatki? – Posyła mi zdezorientowane spojrzenie i wyciąga Daytona z krzesełka. – Zrobiłem naleśniki. Dla wszystkich.
– Evie nie je naleśników – przypominam mu spokojnie i uśmiecham się łagodnie. – Ale to nic. Zaraz jej zrobię.
– Siedź – protestuje, gdy się podnoszę z krzesła. – Ja zrobię. Tylko... – Spogląda to na naszego syna, to na zegar wiszący na ścianie, a potem na swoją brudną koszulę. – Cholera. Już tak późno?
Niemal natychmiast odczuwam wyrzuty sumienia. Wstał wcześniej, ogarnął dzieci, chce dać mi jeszcze chwilę spokoju dla siebie, ale... Powinien już wychodzić. Trudno. Przynajmniej się starał.
– Daj mi go. – Wyciągam ręce po Daytona.
Patrick się waha. Widzę to w jego spojrzeniu.
– Musisz się przebrać. – Kiwam podbródkiem na brudną koszulę. – Poradzę sobie. Dziękuję.
– Na pewno? – upewnia się, jednocześnie podając mi naszego syna.
Mały natychmiast obejmuje mnie lepkimi od sosu rączkami. Uśmiecham się do niego i całuję go w czoło. Ono również smakuje owocami. Będę musiała go wykąpać – ma pozlepiane włosy.
– Na pewno – odpowiadam mężowi, bo dalej nie wyszedł z kuchni.
– Jesteś aniołem. – Całuje mnie przelotnie w skroń i pospiesznie opuszcza kuchnię.
Zerkam tęsknie na talerz z jedzeniem i ciepłą kawę, ale w końcu tylko cicho wzdycham i podchodzę do blatu. Podgrzewam Evie mleko, sypię płatki do jej ulubionej, różowej miseczki i w międzyczasie próbuję coś zjeść. Póki jest ciepłe. Oczywiście nie udaje mi się to – Dayton już wierci się na moich rękach.
CZYTASZ
Highway to love / 18+ / ZAKOŃCZONE / PREMIERA 2024
RomanceRhysowi wystarczyło jedno spojrzenie w jasnoniebieskie oczy Madison, żeby dostrzec kryjące się w nich ból i cierpienie. Nie zamierzał wchodzić z buciorami do życia sąsiadki, ale jednocześnie nie mógł tak po prostu olać tego, co zobaczył. Próbował, o...