MADISON
Wpatruję się w Patricka z uniesionymi brwiami, jakby mi przed chwilą oznajmił, że jest kosmitą.
– Przeniesienie? – powtarzam powoli. – Jakie przeniesienie?
– Źle to ująłem. – Unosi dłonie; chyba chce mnie uspokoić. – Jako menadżer sprzedaży muszę pojawiać się w głównej siedzibie firmy, więc będą mnie czekać liczne spotkania w San Francisco.
– Patrick... – Wzdycham ciężko i pocieram dłonią twarz. – San Francisco jest osiemset mil stąd. Jak ty to sobie wyobrażasz?
– Bardzo prosto – odpowiada entuzjastycznie. – Raz na miesiąc będę jeździć na kilka, maksymalnie kilkanaście dni do San Francisco. Rozmawiałem już o tym z przełożonym, więc...
– A ze mną? – przerywam mu twardym głosem.
– Co z tobą? – Mruga i posyła mi pełne niezrozumienia spojrzenie.
– Czy rozmawiałeś o tym ze mną, zanim podjąłeś decyzję? – doprecyzowuję, starając się za bardzo nie unosić. Wewnątrz mnie jednak już szaleje burza.
– Chyba nie rozumiem. – Ściąga brwi. – Jesteś zła, że dostałem awans?
– Co? – wykrztuszam z trudem. – Nie jestem zła, że dostałeś awans, Patrick. Jestem wściekła, że podjąłeś decyzję o tak długich delegacjach bez konsultacji ze mną!
– Ale po co krzyczysz? – Wywraca oczami. – Znowu chcesz się pokłócić?
Dosłownie opadają mi ramiona. Gapię się na męża, jakby wyrosła mu druga głowa. On tak na poważnie?
– Nie chcę się pokłócić. – Oddycham głęboko, żeby się jakoś uspokoić. Odzywam się dopiero, gdy jestem pewna, że nie będę podnosić głosu. – Cieszę się, że dostałeś awans, naprawdę. Wiem, jak ciężko na niego pracowałeś, ale byłam przekonana, że jak go już dostaniesz, to będziesz mniej pracować.
Patrick parska śmiechem i posyła mi rozbawione spojrzenie. Jego reakcję odczuwam jako siarczyste uderzenie w policzek. Chyba mniej by bolało, gdyby faktycznie mnie uderzył niż to, jak zareagował. Po prostu mnie – a raczej moje myślenie, że jesteśmy na równi – wyśmiał. A to znacznie bardziej boli.
– Kochanie, nigdy nie pracowałaś w korporacji, więc nie mam ci za złe, że nie wiesz, jak to wygląda w praktyce. Awans oznacza więcej pracy, nie mniej.
Przełykam gorycz formującą mi się w przełyku. Naprawdę trzymam swoje opanowanie na ostatniej, cienkiej lince.
– Rozumiem, że fakt, iż nigdy nie pracowałam w korpo, tylko w małej firmie, dyskwalifikuje mnie z rozmowy z tobą na temat tego, jak będzie wyglądać nasza przyszłość, tak? – pytam ze stoickim spokojem, chociaż targa mną wściekłość. I żal. Ale najbardziej wkurzam się na samą siebie, że tak głupio dałam się wmanewrować w tę sytuację. W życie jako gosposia, a nie partnerka.
– Nie – odpowiada miękko i ściska mnie za rękę. Unosi moją dłoń i całuje jej wierzch. – Chodzi o to, że miałaś złe wyobrażenia na temat tego, jak będzie wyglądać moja praca po awansie. Ale teraz już wiesz i chyba rozumiesz, że nie bardzo mam wyjście. – Uśmiecha się łagodnie. – Chcieli, żebym jeździł do San Francisco dwa razy w miesiącu albo przebywał tam miesiąc i wracał na dwa, ale nie zgodziłem się. Nie chciałem was na tak długo zostawiać samych.
Im dłużej mówi, tym bardziej do mnie dociera, że ta rozmowa to przegrana sprawa. Patrick nawet się nie zastanawia nad tym, dlaczego nie podoba mi się delegacja. On myśli, że ja nie rozumiem, jak pracuje się w korporacji. Sądzi, że chodzi mi tylko o długi wyjazd. W ogóle nie dopuszcza do siebie myśli, że sprawa ma się zupełnie inaczej. Podjął sam decyzję, a ja mam mu po prostu przytaknąć. Nie mam prawa wyjaśnić swoich wątpliwości, bo odbiera to jako atak albo moją głupotę.
CZYTASZ
Highway to love / 18+ / ZAKOŃCZONE / PREMIERA 2024
RomanceRhysowi wystarczyło jedno spojrzenie w jasnoniebieskie oczy Madison, żeby dostrzec kryjące się w nich ból i cierpienie. Nie zamierzał wchodzić z buciorami do życia sąsiadki, ale jednocześnie nie mógł tak po prostu olać tego, co zobaczył. Próbował, o...