MADISON
Nie wiem, jak to możliwe, że wystarczają mi dwa dni bez Willow, za to z Patrickiem wieczorami w domu, żebym znowu stała się kłębkiem nerwów. Nieustannie muszę się gryźć w język, żeby się do czegoś nie przyczepić. Obiecałam sobie – i przyjaciółce również – że porozmawiam z mężem na spokojnie w weekend, gdy dzieci pójdą spać, a on nie będzie musiał następnego dnia wstać do pracy. Okazuje się, że to jednak nie jest takie proste. Patrick chyba za punkt honoru postawił sobie doprowadzenie mnie do szału.
– Na lodówce od dwóch miesięcy wisi kartka, że jutro organizowany jest festyn z wesołym miasteczkiem – mówię spokojnie, chociaż wściekłość wzrasta we mnie z każdą sekundą. – Evie naprawdę cieszyła się na to wyjście z tobą.
– Przepraszam – odpowiada chyba całkiem szczerze. – Kompletnie wyleciało mi to z głowy. Spróbuję urwać się szybciej z pracy.
– Festyn jest od dziesiątej, Patrick...
– Chyba nic się nie stanie, jak pójdziemy na niego trochę później.
Rozczapierzam mocno palce, zanim zwijam je w pięści i zgrzytam zębami. Mąż spogląda na mnie z uniesioną brwią.
– O co ci znowu chodzi?
Prycham i kręcę głową.
– O nic – odpowiadam spokojnie. – Powiesz Evie, że pójdziecie później na festyn, czy ja mam to zrobić?
– A mogła...
– Zastanów się dobrze nad odpowiedzią – przerywam mu chłodno. – Zastanów się, co chcesz powiedzieć, bo przysięgam na Boga, jeśli powiesz mi, żebym ja to zrobiła, wpadnę w szał.
Mruga kilkakrotnie, jakby był kompletnie zaskoczony. Ja natomiast krzyżuję ramiona na piersi i spoglądam na niego kpiąco.
– Zacznij brać odpowiedzialność za własne błędy, Patrick.
– Przecież to tylko festyn...
– To teraz jest tylko festyn! – podnoszę głos, bo naprawdę mam serdecznie dość. – Później co będzie? Wizyta u lekarza? – Stukam palcem po policzku. – A nie, przepraszam, na wizyty do lekarzy to ja chodzę i to ja o nich pamiętam, nie ty.
Patrick wstaje powoli z kanapy i do mnie podchodzi. Nie wiem, czy zamierza na mnie wrzasnąć, czy co, ale unoszę wysoko podbródek i wpatruję się z wściekłością w jego oczy.
– Naprawdę pieklisz się o to, że zapomniałem o festynie? – pyta spokojnie, chociaż mięsień mu na szczęce drga. – Mogłaś mi przypomnieć, załatwiłbym sobie wolne.
Wybucham głośnym, przepełnionym kpiną śmiechem. Chyba zbijam go tym z tropu, bo ściąga mocno brwi i patrzy na mnie z dezorientacją.
– Wiesz co, Patrick?
– Co?
Robię krok w jego stronę, wbijam mu paznokieć w tors i spoglądam w oczy.
– Gdyby zależało ci na tym, żeby pójść z Evie na festyn, nie wypadłoby ci to z głowy – cedzę przez zaciśnięte zęby. – Ja się już przyzwyczaiłam, że masz mnie i moje samopoczucie w dupie, ale na litość boską, zacznij zauważać coś więcej niż czubek własnego nosa. Masz dzieci, do cholery. Dzieci, z którymi praktycznie nie spędzasz czasu.
Otwiera usta, ale od razu je zamyka. Marszczy czoło, a w oczach błyskają mu wyrzuty sumienia. Czyżby coś do niego dotarło?
– Postaram się przyjechać jak najszybciej z pracy – obiecuje.
CZYTASZ
Highway to love / 18+ / ZAKOŃCZONE / PREMIERA 2024
RomanceRhysowi wystarczyło jedno spojrzenie w jasnoniebieskie oczy Madison, żeby dostrzec kryjące się w nich ból i cierpienie. Nie zamierzał wchodzić z buciorami do życia sąsiadki, ale jednocześnie nie mógł tak po prostu olać tego, co zobaczył. Próbował, o...