RHYS
Przyglądam się własnemu odbiciu. Zarośniętej do granic możliwości twarzy i zdecydowanie za długim włosom. Wyglądam jak pół dupy zza krzaka. Krzywię się i wzdycham. Czas trochę okiełznać brodę. Sięgam po maszynkę do golenia, ustawiam odpowiednią długość ostrzy i ze skupieniem zabieram się za skrócenie zarostu. Poruszam nadgarstkiem tak powoli i niepewnie, jakbym robił to po raz pierwszy w życiu.
– Kurwa jego pierdolona mać – mamroczę zirytowany.
Siedem lat nie trzymałem pieprzonej maszynki w dłoni i już zapomniałem, jak się nią posługiwać. Co za zjebane dziadostwo. Rzucam urządzenie w kąt w tej samej sekundzie, w której uznaję, że broda wygląda lepiej niż wcześniej. Może nie jest równo przystrzyżona, ale aktualnie mam to w dupie. Przynajmniej nie wyglądam jak wściekły grizzly.
Zerkam na włosy opadające na ramiona i sięgam po nożyczki. Zanim jednak moje palce dotykają metalowego uchwytu, zwijam dłoń w pięść. Nie. Włosy zostawię do ogarnięcia Danielle. Nie będę więcej testować na sobie swoich zdolności manualnych.
Zanim wchodzę pod prysznic, zerkam w stronę otwartych drzwi. Nasłuchuję przez kilka sekund, czy nikt się nie zbliża. Pierdolona paranoja doprowadza mnie do szału, ale nie potrafię jej wyłączyć. Klnę pod nosem i sprawdzam, czy mój telefon oraz nóż motylkowy leżą w zasięgu dłoni. Dopiero gdy mam pewność, że nic – ani nikt – mnie nie zaskoczy, wchodzę pod prysznic.
Nawet się nie wzdrygam, gdy w twarz uderza mnie lodowaty strumień wody. Myję się pospiesznie, co chwilę odwracając głowę w stronę wejścia. Ledwo zdążam spłukać z siebie pianę, a już stoję na środku łazienki i się wycieram. Wkładam dżinsy na jeszcze wilgotne nogi, związuje włosy w kucyk nad karkiem i zgarniam z blatu swoje rzeczy. Telefon wciskam do przedniej kieszeni, a nóż do tylnej. Na zmianę rozluźniam i zaciskam pięści. Nie mam pojęcia, kiedy uczucie ciągłego zagrożenia minie, ale mam świadomość, że nie stanie się to zbyt szybko.
Wchodzę do kuchni i nawet nie zaglądam do lodówki. Robię kawę i wpieprzam wafle ryżowe, które znalazłem w jednej z szafek. Tuż obok fasoli w puszce. Nikomu nie mówiłem, kiedy dokładnie wychodzę, więc ani trochę nie dziwi mnie, że mam tylko suchy prowiant. Danielle musiała co jakiś czas wpadać i uzupełniać zapasy, jakby liczyła na to, że wyjdę szybciej za dobre sprawowanie.
Podchodzę z kubkiem kawy do okna i wyglądam na zewnątrz. Harley stoi zaparkowany dokładnie w tym samym miejscu, w którym go zostawiłem – na początku podjazdu. Nie dostrzegam niczego niepokojącego, więc z cichym westchnieniem ulgi robię krok w tył. Przed następnym powstrzymuje mnie jednak ruch po drugiej stronie ulicy.
Z domu naprzeciwko wychodzi kobieta z dzieckiem w chuście na brzuchu. To ta sama, która wybiegła w nocy na ulicę w piżamie i szlafroku. Dokładnie ta sama. Tyle że teraz nie mam widoku na jej biust, podczas gdy w nocy wyraźnie widziałem odznaczające się pod cienkim materiałem brodawki. Dłonią sięgam do spodni i poprawiam twardniejącego fiuta. Siedmioletnia posucha daje o sobie znać w najmniej odpowiednim momencie. Będę musiał coś z tym zrobić – nie zamierzam wychodzić na pierdolonego zboczeńca i niewyżytego gnojka, który podnieca się byle piersiami. Nie mam już dwudziestu trzech lat.
Ściągam brwi, gdy moja sąsiadka otwiera garaż i znika w środku. Mija dobrych kilka minut, zanim znowu ją widzę. Pcha kosiarkę.
– Co ona, kurwa, robi? – mamroczę do siebie.
W pierwszej chwili przemyka mi przez myśl, że tylko wyciąga maszynę. Kiedy jednak kobieta wychodzi z garażu z przedłużaczem, jestem już niemal pewny, że do reszty oszalała.
Nie mogę na to patrzeć. Może słońce nie grzeje jakoś mocno – nie ma nawet południa – ale i tak... Naprawdę zamierza kosić trawę z dzieckiem na brzuchu? Upadła na głowę, czy co?
CZYTASZ
Highway to love / 18+ / ZAKOŃCZONE / PREMIERA 2024
RomanceRhysowi wystarczyło jedno spojrzenie w jasnoniebieskie oczy Madison, żeby dostrzec kryjące się w nich ból i cierpienie. Nie zamierzał wchodzić z buciorami do życia sąsiadki, ale jednocześnie nie mógł tak po prostu olać tego, co zobaczył. Próbował, o...