XV

176 13 1
                                    

Pov: Regulus

Wnieśli mnie na rękach do pokoju wspólnego. Poszedłem do dormitorium aby się przebrać ze swojego upoconego stroju do quidditcha. Razem z moim przybyciem rozkręciła się impreza. Z tego co zauważyłem, zaproszeno wszystkich z wyjątkiem gryfonów, chyba że po prostu żaden z nich nie przyszedł.

Ewidentnie impreze planowano nie od dziś. Wszędzie stały długie stoły pełne alkoholu, praktycznie w każdej postaci. Były też różnego rodzaju gry alkoholowe a na parkiet świeciłyzielono-białe światła. Zauważyłem że ktoś nawet wyczarowal średniej wielkości dmuchany basen, w którym nie zdziwiłbym się gdyby też był alkohol. Chyba wole tego nie sprawdzać, Evan lubi załatwiać się w wodzie.

Co mogłem innego zrobić niż dorwać się do alkoholu i zacząć celebrować? Ledwie otworzyłem butelke ognistej, a już usłyszałem jak ktoś drze pizde "Kto gra w butelke?!". Czy chciałem grać? Nie. Czy wepchneli mnie do okręgu siłą? Być może... Pierw butelką kręcił jakiś puchon. Los sprawił że zaczeło sie ode mnie. Wybrałem pytanie. - Regulusie, czy żałowałeś jakieś przyjaźni? - nie zastanawiałem się długo.

- Tak.

- A z kim? - spytał jakis ślizgon.

- Tego nie bylo w pytaniu. - zakręciłem butelką. Wypadło na Sare i wybrała wyzwanie. Wybrałem coś spokojnego, w końcu to dopiero początek. - Powiedz moje imie od tyłu. Jak ci się nie uda, zerujesz całą butelke ognistej.

- Łatwizna, suluger. - jebaniutka nawet się nie zastanawiała. Trochę straszne. - Dobrze. - dziewczyna kręci butelką. Pada na jakiegoś ślizgona. Chłopak wybiera prawdę.

- Z iloma osobami uprawiałeś seks?

- Ciężko zliczyć - odpowiedział pewny siebie.

- Czyli około ile tych osób? - spytałem.

- Nie wiem, dużo.

- Serio Connor? - odezwał się prawdopodobnie jego przyjaciel. - Bo o ile o wszystkich mi mówiłeś, to moge je zliczyć na palcach jednej ręki.

- Oj nie ładnie tak okłamywać starszych. Znasz zasady, albo odpowiadasz zgodnie z prawdą albo wylatujesz z imprezy. - zagroził mu Rosier. Podziałało.

- No dobra... jedna. - wybuchliśmy śmiechem a chłopak onieśmielony zakręcił butelką kontynuując gre.

Graliśmy i graliśmy. Może troszeczke, ale tylko troszeczke za dużo wypiłem. Wciągnąłem się. W trakcie gry dowiedziałem się że nie umiem stać na rękach ani rozpinać rozporka bez użycia rąk. Rosier kręci butelką a jej koniec trafia na wstawioną już Sare. - Prawda czy wyzwanie?

- Prawda.

- Czy widziałaś kogoś z tego otoczenia nago? - poruszał znacząco brwiami - Jesli tak, to kogo?

- Taak. - spojrzała na mnie - Regulusa. - uśmiechneła się. Wybuchłem śmiechem

- Świetny żart, Saro. A tak serio? - spojrzała na mnie całkowicie poważnie. - Nie, czekaj. Ty tak serio? Kiedy?

- No w Walentynki, osiołku. Wydawałeś sie trzeźwy ale widać pamięć nie ta sama. - zaśmiała sie a za nią reszta graczy.

- No bez jaj, przecież ja całe Walentynki przesiedziałem w bibliotece. - Powiedziałem wkurzony. Jeżeli mój kochany Jimmy z tamtej nocy okaże Sarą, to nie zawacham sie uzyć butelki ognistej, rozbitej butelki ognistej.

- Potwierdzam. - odezwał się jakiś ślizgon którego albo nigdy nie widziałem, albo alkohol zaczał działać. - Widziałem go tam chwile przed zamknieciem biblioteki. Prawde mówi.

- Niee. W tedy to my byliśmy w pokoju życzeń, razem.

- No właśnie w tym rzecz że nie. Głucha jakaś? - zabrałem jej ognistą - Tobie już starczy na dziś.

- No ale jak nie ty... to z kim ja... - chwila ciszy - kurwa.

:P

Dwie krople ognistej | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz