3. Violet Hill.

790 51 11
                                        

Patrzyła zaszokowana na napisane zdanie. Czuła, ze czas staje, ze nie może się ruszyć a przed oczami miała tylko to zdjęcie. Tyle myśli jej przelatywało po głowie, tyle różnych zdarzeń, które mogłyby wyjaśnić skąd ono się tu wzięło ale nic nie wydawało się logiczne. Jego znajomi odpadali, żaden nie wiedział gdzie teraz mieszka. Tak naprawdę nikt oprócz jej rodziców nie znał jej nowego adresu wiec pozostaje pytanie: kto ? A może powinna spytać , co ? Czyżby rano w samochodzie się jej nie przewidziało ? Zobaczyła ducha ?
Nie, to naprawdę nie było logiczne, nic się nie układało w żadną całość. Wydawało się jej , że od kilku miesięcy widzi elementy układanki ale ten znaczący fragment ciągle wymyka jej się z rąk.
Podskoczyła kiedy poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Miała wrażenie, ze zaraz jej serce stanie i będzie obwiniać o to tych żartownisiów, którzy jakimś cudem dokopali się do jej przeszłości. A może to wina Moniki, najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Przecież kilka dni po jej przyjeździe Denis z nią zerwał. Tak, to jedyne sensowne wytłumaczenie, pomyślała lekko uspokojona.  
-Ej co się stało ? Twój krzyk można było usłyszeć w całym domu.- odwróciła się do niego zaskoczona obecnością kogokolwiek poza nią. Kompletnie zapomniała o tym, ze zaprosiła go do swojego domu, przeklinała się za to w myślach ale mleko się już rozlało. Teraz musiała wymyślić przekonującą bajeczkę czemu krzyknęła. Uśmiechnęła się delikatnie, jednocześnie czubkiem buta  kopnęła  leżące zdjęcie pod szafkę. Niech sobie leży, nie zaszkodzi mu.
-Chyba zobaczyłam mysz czy cos takiego, nie ważne już, zapewne mi się przywidziało. Herbaty ?- starała się zręcznie zmienić temat ale miała wrażenie, ze chłopak jednak  nie uwierzył w to, ze to było nic takiego. Patrzył na nią przenikliwie i już otworzył usta żeby cos powiedzieć ale po chwili pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
-Wiem, ze cie irytuje ale jakby cos się działo to mów, okay ? Naprawdę cie lubię i się martwię. – popatrzył na nią uważnie. Wykonał ruch jakby chciał ją objąć ale po chwili również z tego zrezygnował i włożył ręce do kieszeni spodni.
-Denis, ty mnie nawet nie znasz.- odpowiedziała znużona. Odsunęła się od niego a potem opadła na krzesło. Za dużo wrażeń z dzisiejszego dnia. Chciała by sobie poszedł, zostawił ją w spokoju ale nie , musiał stać na środku jej kuchni, wpatrując się w nią tymi słodkimi oczami.
-Nie znam cie, ale czuje, że cos nas łączy -uśmiechnął się delikatnie- Nawet jeśli cię irytuje.- zaśmiał się widząc jej zdziwione spojrzenie.- Tak , widzę ze moja obecność doprowadza cię do szewskiej pasji. Saint, nie jestem ślepy. – westchnął cicho.- Może zrobię kawy bo widzę, ze jesteś padnięta.- i jak gdyby nic zaczął otwierać jej szafki w poszukiwaniu kawy, herbaty i kubków a po chwili odwrócił się do niej.- Mogę  prawda ?
-A rób co chcesz. Dzisiaj jest mi wszystko obojętne.- spojrzała się na krajobraz za oknem a po chwili dodała.- Chociaż, masz zakaz wstępu do mojego pokoju. A jeśli otworzysz szufladę z bielizną to rozwalę ci tą śliczną główkę.
Usłyszała jego uroczy śmiech i po raz pierwszy od kilku dni, szczerze się uśmiechnęła.

-I jak wam się układa ?
Chayenne zamknęła swoją szafkę, starając się opanować nerwy z powodu irytującego pytania, które słyszała codziennie od dwóch tygodni.
-Nie jesteśmy razem.- warknęła- Po prostu się kolegujemy, zresztą jesteś na większości spotkań z nim. Odpuść sobie kochanie. Dzieci z tego nie będzie.
Tak było naprawdę, wcale nie okłamywała dziewczyny. Nie czuła do chłopaka nic więcej oprócz przyjaźni. Nadal ją irytował jak nikt inny, miała czasami dość jego nadopiekuńczości ale lubiła go. Przebywanie z nim sprawiało , ze nie myślała o rzeczach przyziemnych tylko o jego problemach, przez które wywoływały u niej uśmiech politowanie. Czasami miała ochotę wybuchnąć śmiechem, słuchając o tym, że nie wie jak wywabić rodziców z domu by zrobić imprezę albo jak pogodzić szkole ze swoim życiem towarzyskim. Znała ten typ ludzi, z poprzedniej szkoły. Mogłaby powiedzieć , ze wychowała się z nimi wiec nawet milo jest powrócić do starego typu znajomych ale i tak wołała towarzystwo Cherry. Poza tym nadal męczyło ją to zdjęcie leżące pod szafka a nikomu nie mogła się z tego zwierzyć. Bolało ja to ale nie chciała by wsadzili ja do psychiatryka za widzenie duchów, zwłaszcza ze ludzie uważali ją za miłą i normalną osobę
-Ale wiesz, ze on wpatruje się w ciebie jakbyś była ósmym cudem świata ?
Posłała jej ostrzegawcze spojrzenie widząc na horyzoncie blond włosy chłopaka a potem uśmiechnęła się delikatnie kiedy się do nich zbliżył.
-Cześć Chay.- pocałował ja w policzek a Cherry posłał przyjazny uśmiech, po czym znowu odwrócił się w stronę blondynki.- Chcesz usiąść przy moim stoliku na lunchu ?
-Nie .- powiedziała bez zastanowienia a potem wzięła Cherry pod ramie i zaczęły odchodzić w kierunku sali od historii. Po chwili chłopak stanął przed nimi, nie dając im możliwości by przejść dalej.
-Czemu ? Cherry się nie obrazi, prawda ?-spojrzał na brunetkę, która się delikatnie zarumieniła.
-Nie obrażę się Chay, jeśli chcesz to usią…
-Ale ja nie chce.- wtrąciła się jej w pół słowa.- Nie mam zamiaru siedzieć przy stoliku z jakimiś pustymi chealderkami a zwłaszcza z Monica, która panikuje jak złamie paznokcia. -wywróciła oczami, czując ze przewraca jej się w żołądku na myśl, ze siedziałaby z takimi ludźmi. Zdecydowanie wołała towarzystwo znajomych Cherry. Byli dziwni, specyficzni ale zabawni i nigdy nie obgadywali nikogo ze swojego kręgu , nie to jak niektóre z tych pustych laleczek i sportowców przy okazji. A podobno faceci nie obgadują i nie puszczają plotek. Jeśli taka jest prawda to ci z Silent High to wyjątki. To oni stanowią Głowna siatkę plotkarska. Można być pewnym, ze jeśli przydarzy ci się cos żenującego, wstydliwego,  nieprzyjemnego, krępującego to następnego dnia będzie o tym wiedziała cala szkoła plus napiszą o tym w specjalnym wydaniu szkolnej gazety. Nie, zdecydowanie nie miała ochoty jeść w towarzystwie takich ludzi. – A jeśli chcesz ze mną zjeść to dosiądź się do nas… chyba , ze to ugodzi w twój status popularnego chłopczyka.- uśmiechnęła się złośliwie a potem go wyminęła, nie zważając na to, ze po jego twarzy przemknął grymas bólu i rozczarowania.  Może nie powinna być Az tak wredna bo z tego co go zdążyła poznać to nie wydawał się być pustym chłopczykiem, który uważa swój status za najważniejszy aczkolwiek zauważyła jak gardzi jej znajomymi i to się jej nie podobało. Poza tym niech wie, ze nie jest taka łatwa jak pozostałe dziewczyny w tej szkole a ponadto nie chce być popularna. Skończyła z tym jak poznała Setha a po jego śmierci nie zamierzała do tego wracać.
Popularność jest dla niej chorym wyścigiem szczurów, w którym chodzi tylko o to żeby jak najwięcej upokorzyć swojego rywala, którego notabene traktuje się jak przyjaciela. Tam nie ma prawdziwej przyjaźni a co dopiero mówić o miłości. W tych wszystkich grupkach, czynności, znajomości są robione tylko na pokaz. Zwykła iluzja, na którą większość normalnych uczniów się nabiera.
-Jeśli chcesz to zjedz z nim. Przecież nie musimy być ze sobą na każdym kroku, nie jesteśmy bliźniaczkami syjamskimi.- powiedziała Cherry, doganiając blondynkę. Zrównała krok z dziewczyną a potem uśmiechnęła sie do niej delikatnie.
-Wiesz, ze nie łubie takich klimatów , poza tym nie mogę być na jego każde skinienie. Jeszcze się w nim zakocham i co wtedy ? Będę musiała iść na terapie. Chodzić z Denisem White’em to jak stoczyć się z poziomu szarej myszki do zdesperowanej szarej myszki.
Brunetka popatrzyła na nią jak na wariatkę, nie wiedząc jak to skomentować. W końcu schowała dłonie do kieszeni swojej jasnożółtej marynarki a potem powiedziała cicho.
-Każda dziewczyna marzy o tym żeby z nim chodzić.
-Możliwe, ale ja nie. Lubię go jak kolegę, a jeśli mu zależy to może złamać swoją dumę i usiąść z nami. Co mu zrobią ? Wywala ze szkolnej elity ? Proszę cie, jest kapitanem drużyny, zawsze będzie na szczycie nawet jeśli będzie się zadawał z samym marginesem społecznym.
Dziewczyna nie zauważyła jak na twarzy Cherry przez chwile odmalował się ból związany ze jej słowami. Ona zawsze chciała stać się popularna ale nigdy nie potrafiła się wybić przez swoja nieśmiałość, dopiero po poznaniu Chayenne stała się bardziej wyluzowana, zaczęła się buntować przeciwko rodzicom. Przerzuciła się tez wtedy  na bardziej pastelowe kolory, zaczynała być coraz bardziej otwarta do ludzi, i chciała naprawdę jej podziękować za to jak ja powoli zmieniała ale jednocześnie bała się co Chay sobie o niej pomyśli. Widziała jak gardzi popularnymi ludźmi i miała pewne obawy, ze zacznie na nią patrzeć inaczej. Chciała być z nią szczera ale nie potrafiła skoro ona sama Malo mówiła o swojej przeszłości.
Potrzasnęła głową, odsuwając od siebie swoje odczucia i przykleiła na twarz, łobuzerski uśmiech.
-Tak miło nas nazywasz. Szkolny margines… a zawsze myślałam, ze jestem po prostu wyrzutkiem społeczeństwa a na to jest taka ładna nazwa.
Chay zaśmiała się na cały korytarz tak, ze wzrok wszystkich uczniów skierował się na nie. Objęła swoja przyjaciółkę w pasie i jeszcze bardziej się uśmiechnęła.
-Nie ty słonce, ty się wybijasz ponad margines. Ze swoim rozciągnięciem mogłabyś zostać pierwszą, inteligentną chealederka w tej szkole.
-Serio ?- spytała ledwo, ukrywając radość .
-Jasne, ale nie zbliżaj się zbytnio do Monic, głupota podobno jest zaraźliwa a ja cie za bardzo łubie, bym mogła na to pozwolić. – zachichotała.
Obie podskoczyły gdy nagle zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec błogosławionego stanu wolności. Westchnęły a potem skierowały się w stronę sali od historii, by uczyć się o spadających głowach we Francji.

The Ghost (Duch)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz