5. Rozmowy nocą

502 39 12
                                    

Przez większość drogi do samochodu szły w kompletnym milczeniu. Chayenne analizowała ostatnie wydarzenia i coraz bardziej była przekonana, ze ktoś lub cos chce ją zabić od pewnego czasu.  Przez halucynacje prawie wpadła na drzewo, teraz jakiś cygan prawie by w nią rzucił nożem a na dodatek zgubiła się w lesie gdzie mogła zamarznąć, umrzeć z głodu lub zostać zjedzona przez wilki, których pełno było w okolicy. Jak tylko pomyślała o wilkach to usłyszała w oddali niepokojące wycie. Zatrzymała się na chwile sparaliżowana ale glos Mirandy od razu przywrócił ja do porządku.
- Są daleko a jak się pospieszymy to tez w końcu wyjedziemy z tego lasu. – powiedziała rudowłosa nawet się nie odwracając i dalej idąc wąską ścieżką. Chay tylko się obejrzała z lekiem za siebie ale po chwili dogoniła swoją towarzyszkę. Po pewnym czasie ich oczom ukazał się niebieski samochód a zaraz za nim droga prowadząca do miasteczka.
-Uwielbiam cie, uwielbiam twój samochód, stawiam ci pizze normalnie ! -  rzuciła się na Mirandę i przytuliła ja z całej siły. Była taka szczęśliwa, ze niedługo będzie w domu i pojdzie spać w swoim łóżku, w swoim pokoju. Nic więcej nie było jej potrzebne do szczęścia w tym momencie.
-Chayenne, udusisz mnie. – mruknęła i wyswobodziła się z jej uścisku.- A to nie będzie dobre ani dla ciebie ani dla mnie. W końcu to ja mam kluczyki do mojego maserati. – wyciągnęła je z kieszeni kurtki i wsiadła do samochodu. – Pospiesz się bo jeszcze wilki nas zjedzą. – zażartowała ale widząc lekko przerażoną minę dziewczyny na jej twarzy przemknął cień wrednego uśmiechu jednak jak tylko blondynka na nią spojrzała to z powrotem uśmiechnęła się z sympatia.
-Wow, dobry samochód. – mruknęła z zachwytem Chay wsiadając do środka.
-Taki normalny. Prezent od rodziców na urodziny. – westchnęła , odpalając samochód i wyjeżdżając z lasu. Przez chwile panowała cisza. Chayenne patrzyła na przemijający krajobraz oknem. Oczy się jej powoli zamykały, a cały stres dzisiejszego dnia powoli z niej uchodził . Nawet nie zauważyła jak zasnęła.

Wtuliłam się w Setha i powoli wdychałam zapach jego perfum zmieszony z dymem tytoniowym. Od dawna nie czułam się tak bezpieczna jak teraz, w jego ramionach jest mi idealnie. Dotknęłam jego nagiej skory i poczułam przeszywający dreszcz po całym ciele.
-Chayenne.- podniosłam na niego wzrok a po chwili uśmiechnęłam się niewinnie. Zawsze grzeczna, zawsze urocza, zawsze słodka tylko przy nim mogłam uwolnić swoja dzika stronę i byłam mu za to niezmiernie wdzięczna.
-Wiem, powinniśmy wstać, wiem rodzice zaraz zaczną mnie szukać ale jeszcze chwilkę.- starałam się ukryć rozdrażnienie w swoim glosie, który był spowodowany myślą o powrocie do domu. Nie chciałam tam wracać, czułam się obca w wielkim domu , pełnym drogich dziel sztuki, wszechobecnej służby i ciągłego narzekania na to, ze ma się zachowywać jak przystało na dziedziczkę wielkiej fortuny, przestać się włóczyć z Sethem i jego znajomymi. Nienawidziłam udawać ale w domu nie mogłam być sobą, tłamsiłam się.
-Nie musimy jeszcze wracać a twoi starzy przeżyją, najwyżej powiesz, ze poszłaś do Laury czy innej przemądrzałej dziewczynki z twojej szkoły.  
Wywróciłam oczami, czasami irytowało mnie to, ze dla niego to wszystko było takie proste. Nie mogłam ciągle prosić swoich przyjaciółek o krycie mnie, zwłaszcza ze tylko o tym z nimi ostatnio rozmawiałam.
-Najwyżej dostane wieczny szlaban, mój pokój będzie pilnowany jakbym była co najmniej księżniczką a wychodzić będę mogła tylko do łazienki. Cudowna perspektywa nie sadzisz ?-mruknęłam , siadając na łóżku.
-Wyluzuj Saint. Wtedy przybędę do ciebie na moim latającym motorze, wyciągnę kraty z twojego okna i uciekniemy razem do mojej chatki w lesie.
-Cos w stylu Harry’ego Pottera ?- parsknęłam śmiechem a potem delikatnie go pocałowałam. Smakował whisky, papierosami i niebezpieczeństwem, który zawsze mnie do niego przyciągał. Nigdy nie pomyślałam, ze mogę kogoś tak pragnąc jak jego a pragnęłam go zawsze. W każdym momencie mojego życia odkąd go tylko zobaczyłam.
-Romantyzm w stylu Pottera to cos dla mnie. Zwłaszcza, ze tam sa duchy.
Spojrzałam na niego zaskoczona a po plecach przebiegł mi chłodny dreszcz. Duchy ? Czemu on wspomina o duchach ? Nagle wyraz jego twarzy zmienił się z czułego i kochającego na chłodny, obojętny. Zamrugałam kilka razy oczami nie wiedząc co się dzieje a po chwili zamiast twarzy Setha widziałam blond włosy, Denisa oraz jego przenikliwe oczy wpatrujące się we mnie.
-Denis ?- odsunęłam się od niego i bardziej okryłam się kołdrą- Gdzie jest Seth ? –spytałam spanikowana. Nieobecność chłopaka sprawiła, ze oblał mnie zimny pot ze strachu.
-On jest duchem Chay.- glos Denisa był zimny, sam chłopak miał twarz tak blada, ze można było go pomylić z trupem. Nagle poczułam lodowate ręce na swojej szyi, które się powoli na niej zaciskały. Zaczęło mi brakować tchu, zrobiło mi się ciemno przed oczami w oddali słyszałam tylko rozpaczliwy glos Denisa, który wołał : Chay ! Chay !  Chay…

-Chay, obudź się !
Dziewczyna nagle otworzyła oczy i zdezorientowana spojrzała na Mirandę, która patrzyła na nią zirytowana. Przez chwile nie miała pojęcia co robi w samochodzie, obcego człowieka i czemu stoją przed jej domem a na dworze jest kompletnie ciemno ale po chwili cały dzisiejszy dzień się jej przypomniał. Zadrżała lekko zwłaszcza, ze miała w pamięci swój sen. Szyja ja lekko bolała ale to na pewno od spania w zlej pozycji, w końcu to niemożliwe żeby ktoś ja dusił przez sen. Chyba… w tym momencie nie mogła być niczego pewna. Nie w tym mieście, nie po tych wszystkich wydarzeniach. 
-Ziemia do Chayenne, jesteśmy pod twoim domem. Jestem pewna , ze moje auto jest wygodne do spania ale chyba masz własne łóżko ? Poza tym, chyba twoi przyjaciele się o ciebie martwią. –wskazała na werandę, gdzie stały dwie postacie.
Było na tyle ciemno, ze nie widziała twarzy ale blond włosy chłopaka sa tak rozpoznawalne , ze Chay od razu wiedziała, ze to Denis. A skoro on tam był to Cherry tez musiała.
-Przepraszam, ze zasnęłam i dziękuje za podwiezienie.- zwróciła się do Mirandy.- Tak właściwie to skąd wiesz gdzie mieszkam ?- spytała lekko zdziwiona tym, ze dziewczyna nawet nie spytała się jej gdzie znajduje się jej dom. Podejrzane wydało się tez to, ze Miranda na chwile się zmieszała a następnie delikatny rumieniec wstąpił na jej blade policzki.
-To male miasto, a poza tym mieszkam tylko dwa domy dalej wiec czasem cie widziałam.- wzruszyła ramionami. Chayenne wyczula nutkę fałszu w jej glosie ale wołała nie drążyć tematu.  Na dzisiaj miała już dość wszelkich śledztw i podejrzeń. Nie myślała, ze jej zycie w tak krótkim czasie może się zmienić w ciągle dochodzenie nad zjawiskami paranormalnymi, w które i tak nie potrafiła uwierzyć.
-To do zobaczenia w szkole ?- blondynka uśmiechnęła się do niej ale kiedy chciała wysiąść poczuła dłoń na swoim ramieniu.
-Odprowadzę cie do drzwi, nie chce byś zemdlała w polowie drogi.
-To tylko parę metrów, nie musisz.
-Bezpieczeństwo najważniejsze  zresztą mój dom jest piec minut drogi stąd. Poza tym mogę odwieźć twoich przyjaciół, Cherry chyba mieszka na drugim końcu miasta, z tego co pamiętam.
Odwróciła się i popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
-Skąd znasz Cherr ?
-Mówiłam ci, ze kiedyś tu mieszkałam już. Byłyśmy koleżankami. – Miranda wywróciła oczami i wysiadła z samochodu. Chay jeszcze przez chwile zamrugała oczami, lekko zszokowana takimi wieściami ale szybko również wysiadła z samochodu i dogoniła dziewczynę, która była już w polowie drogi do jej domu.  Chciała jeszcze cos powiedzieć ale nagle poczuła zapach słodkich perfum swojej przyjaciółki a po chwili została objęta przez dziewczynę.
-Boże, Chay tak się cieszę, ze nic ci się nie stało. Baliśmy się, ze zgubiłaś się w lesie, ze ten cygan poszedł, żeby cie zabić i ze już nie żyjesz. Nigdy więcej tak nie znikaj.- dziewczyna gorączkowo szeptała jej do ucha a Chay przytuliła ja.
-Spokojnie Cherr.- wyszeptała a potem delikatnie się odsunęła żeby zobaczyć twarz przyjaciółki. Mimo panujących ciemności widziała ślady łez na policzkach oraz drzace usta, co znaczyło, ze dziewczyna mogła się zaraz znowu rozpłakać. Przytuliła ja jeszcze raz żeby potwierdzić , ze żyję, jest cala i zdrowa a potem odsunęła się by przytulic chłopaka, który stal obok Cherry.  Pachniał cytrusem i nagle poczuła się taka spokojna dopóki nie przypomniał się jej dzisiejszy dzien. i stwierdzenie : Seth jest duchem. Duchem… przecież dzisiejsza wycieczka pokazała, ze on nie mogl wrócić zza grobu. Sama staruszka tak powiedziała ale cale otoczenie wysyłało jej sprzeczne sygnały. Nawet jej własna podświadomość  nie miała zamiaru jej uspokoić i pozwolić żyć normalnie, z dala od wszystkich wspomnień. Az miała ochotę krzyknąć w niebo : I ty Brutusie przeciwko mnie.
Chrząkniecie obok niej, przywróciło jej umysł na ziemie. Odsunęła się od chłopaka a potem stanęła obok Mirandy, która zwróciła uwagę wszystkich.
-Cherry, Denis to jest Miranda.- uśmiechnęła się delikatnie.- Pomogła mi wydostać się z lasu i przywiozła do domu a od jutro będzie chodzić do naszego pięknego liceum.
-Miranda ?! To ty ?- spytała zaskoczona Cherry a kiedy przyjrzała się bliżej dziewczynie , krzyknęła z radości i rzuciła się na nią. Nawet nie myślała, ze ja znowu spotka a tu taka niespodzianka, nie dość , ze Chay się odnalazła to teraz wróciła jej przyjaciółka z dzieciństwa. Dzisiejszy dzien. jednak nie był taki straszny i bezowocny.
-Tak to ja. Wróciłam niedawno do miasta. – zaśmiała się i uścisnęła dziewczynę a Denisowi posłała przyjazny uśmiech. – I spotkałam tą bidulkę w lesie.- wskazała na Chay- wiec ja podwiozłam. Zawsze miałam dobre serduszko. – zaśmiała się uroczo, ukazajac dołeczek w policzku. – Podwieźć was ? Rodzice się nie zdenerwują jak wrócę później.
-Mnie możesz podwieźć. W nocy jakoś nie mam ochotę się przejść. To miasto potrafi przerazić.- westchnęła Cherry a po chwili spojrzała na Denisa i zapytała trochę ciszej.- A ty ? Tez się zabierasz z Miranda ?
Chłopak pokręcił glowa i posłał dziewczynie przepraszające spojrzenie.
-Chciałbym pogadać z Chay, oczywiście jeśli ona się zgodzi.
-Jasne ale nie myśl, ze będziesz spal ze mną w jednym pokoju. Kanapa tez jest wygodna.
-Mam nadzieje, ze będzie ci się wygodnie spało na kanapie.- zaśmiał się i potargał jej włosy. Dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie i pacnęła w ramie.
-Au.- złapał się teatralnym gestem za ramie a wszystkie trzy tylko wywróciły oczami.
-Dobra my idziemy bo nas wilki zastana.- zaśmiała się Miranda i złapała brunetkę pod ramie i pociągnęła ja w stronę samochodu, wciągając w rozmowę.
-Czyżbym straciła przyjaciółkę ?- spytała patrząc na odjeżdżający samochód. Poczuła nagły niepokój w sercu, wprawdzie Miranda wydawała się mila ale było cos w niej niebezpiecznego. Nie wiedziała jak to nazwać nawet ale jej obecność sprawiała, ze czuła się lekko podenerwowana, nawet jak dziewczyna milo się uśmiechała i zachowywała przyjaźnie.
-Nie straciłaś, nie stresuj się. Wejdźmy do środka bo jak wilki przyjdą...
-Oh dajcie mi spokój z tymi wilkami ! –powiedziała zdenerwowana i wbiegła po schodach do drzwi wejściowych.

The Ghost (Duch)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz