Rozdział 6

605 19 5
                                    

Kaden

-Kurwa.. Bogini.

Ja pierdole, nie wiem co mam powiedzieć, rozmawiałem z bratem gdy do moich uszu dotarł dźwięk stukających szpilek. Gdy odwróciłem się w stronę schodów krew zaczęła wrzeć, Vivien ubrana była w obcisłą  czerwoną sukienkę do kostek z wyciętym dekoltem w literę V a przez satynowy materiał sukienki dostrzec można było sterczące brodawki. Kurwa nie miała stanika rozcięcie, które kończyło się na połowie uda tez dawało pole do wyobraźni. Na stopach miała czarne kilku centymetrowe szpilki że sznurkami oplecionymi do połowy łydki.

Stałem jak wryty lustrując ją wzrokiem. I podziwiając ją jak najcenniejsza rzecz na wystawie w muzeum. Potrafiłem docenić kobiecie piękno, ale ona.. Ona jest  ponad.  Nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa, gdy stanęła nie opodal mnie, obróciła się pomału wokół własnej osi, a ja wciągnęłam głośno powietrze przez nozdrza przymykając oczy, miała odsłonięte plecy przez które, przeplatały się cieniutkie sznureczki. Kurwa.
Boże pilnuj mnie abym się na nią nie rzucił jak jakiś wygłodniały zwierz.

- Po twojej minie wnioskuję, że podoba Ci się to co widzisz- uśmiechnęła się zalotnie.

- Wyglądasz Przepięknie. Gdy te słowa padły z moich   ust na jej twarzy pojawił się szkarłatny rumieniec.

- Dziękuje.. szepnęła cicho delikatnie się uśmiechając.

Przysięgam, że ta kobieta z dnia na dzień, pochłania mnie coraz bardziej  . Nim się obejrzę przepadnę dla niej.

- Gotowa? Zapytałem gdy spojrzała na mnie z pod kruczoczarnych rzęs.

Skinęła delikatnie głową, wystawiłem w jej stronę ramię, które bez chwili zawahania oplotła własną ręką. Dotarł do mniej jej słodki zapach, I z dniem w którym poczułem go po raz pierwszy stał się moim  ulubionym zapachem. Chciałbym aby każdy kąt w tym domu pachniał nią. 

Wychodząc na zewnątrz, rozglądam się za moimi ludźmi, którzy są gotowi przy swoich samochodach, obiecałem jej, że będę ją chronić, i słowa dotrzymam. Otwieram przed nią drzwi do samochodu, a dziewczyna cicho dziękuję.
Po  dwudziestu  minutach znajdujemy się przed restauracją Nobu, jest jedną z najlepszych restauracji w San Diego i należy do mnie. Zresztą jak większość lokali tutaj. Spoglądam na dziewczynę I widzę szok malujący się na jej twarzy.

- Gotowa na kolację?

- Nie wiem czy wiesz, ale ta restauracja już dawno jest zamknięta.

- Wiem, bo to moja restauracja- mówię puszczając do niej oczko i wychodząc z samochodu by już w następnej chwili otworzyć jej drzwi.

-Żartujesz.. Tak?

W odpowiedzi kręcę tylko głową, a  dziewczyna przygląda mi się mrużąc  podejrzliwe oczy. Uśmiecham się pod nosem, ale już w następnej chwili się odzywam i mówię.

- Mówiłem Ci króliczku, że prowadzę również legalne interesy.

- Tak mówiłeś, ale nie mówiłeś, że prowadzisz restauracje- Fuka na mnie a ja staram ukryć się rozbawienie, które błąka mi się na twarzy.

- Prowadzę i to nie jedną, większość tych barów restauracji jak i klubów należy do mnie, ale to Ci powiem przy kolacji. W końcu się zgodziłaś ze mną wyjść – puszczam do niej oczko I chwytam ja delikatnie za rękę.

Dziewczyna nie oponuje i już pi chwili ruszamy do środka. Po złożeniu zamówienia, siedzimy w ciszy, ale to nie jest niekomfortowa cisza wręcz przeciwnie, ale nie po to ją tutaj zabrałem.

- Opowiedz mi coś o sobie, chciałbym Cię lepiej poznać.- mówię spoglądając dziewczynie prosto w oczy.

-  A co twoi informatorzy nie dowiedzieli się wystarczająco informacji na mój temat. Uśmiecha się złośliwie, a i mi uśmiech ciśnie się na wargi 

- Zołza z Ciebie wiesz?

Dziewczyna przytakuje skinieniem głowy, uśmiechając się zalotnie.

- co byś chciał wiedzieć?

- Wszystko co tylko chcesz mi powiedzieć.

- Pod jednym warunkiem.. wypuścisz mojego brata.

- Jaką będę miał pewność, że nie będziesz próbowała uciec?

- Masz moje słowo, na nim zależy mi najbardziej, sam masz tylko brata, wiesz jak to jest kiedy macie tylko siebie nawzajem. – ostatnie zdanie wypowiedziała z lekkim zawahaniem.

Miała rację, Mieliśmy tylko siebie, kiedy matka zmarła ja miałem dwadzieścia jeden lat a Logan czternaście , ojciec popadł w alkoholizm, znęcał się fizycznie i psychicznie nad Loganem. Ja już wtedy zacząłem rozkręcać swoje pierwsze biznesy, nie pochodziliśmy z biednej rodziny, żyliśmy na poziomie, a każde kieszonkowe jakie dostawałem odkładałem, uzbierała się wystarczając suma aby otworzyć swój pierwszy bar, ale dla mnie to było wciąż za mało obmyślałem plany na następne inwestycje, wchodziłem w spółki, nie było mnie całymi dniami w domu, traktowałem dom jak hotel, więc nie widziałem co się dzieje, dopiero gdy Logan uciekał z domu, coś mnie tknęło, mój własny brat musiał uciec z domu żebym ja zobaczył Ci tak naprawdę się dzieje co się stało z naszym ojcem. Postanowiłem wynająć nie duże mieszkanie, dać schron bratu, żeby nie musiał więcej przechodzić takiego piekła. Z czasem ojciec zaczął uciekać także w narkotyki, aż przedawkował. I to właśnie wtedy zacząłem interesować się brudnymi interesami, kupiłem działkę od jakiegoś dilera z ulicy, dniami i nocami siedziałem nad tym aby ulepszyć jego strukturę tak aby dawała kopa, ale nie zabijała. Po roku udało mi się wytworzyć idealna strukturę, każdy chciał tego spróbować, dzięki legalnym biznesom udało mi się odłożyć na tyle pieniędzy by wybudować i zaopatrzyć własne laboratorium, na początku wszystko robiłem sam, z czasem przyszło do mnie dwóch chemików, którzy chcieli się zatrudnić, nie miałem nic przeciwko, miałem wtedy więcej czasu na inne biznesy, próbowałem swoich sił w handlu bronią, ale to nie było dla mnie, więc zostałem tylko przy narkotykach, z których mam trzy razy większy zysk, niż na nie jednym legalnym biznesie. Gdy Logan skończył dwadzieścia lat wciągnąłem go w swój mały świat, małymi kroczkami wprowadzałem go we wszystko, I teraz razem zarządzamy prawie całym miastem, więc mała ma rację, mamy tylko siebie I gdyby ktoś mu zagroził również zrobiłbym wszystko by mu pomóc.
Z chwilowego letargu wyciąga mnie głos kelnera, który postawił przed nami talerze z parującymi daniami. Ja zamówiłem sobie   fileta po królewsku, a mała makaron ze szpinakiem, już w domu zauważyłem, że jest fanką makaronów. Gdy kelner od nas odszedł z ust dziewczyny padły słowa..

-To.. jak zgadasz się? Wypuścisz Alexa?

- Zgadzam się, ale jeżeli spróbujesz uciec, on nie przeżyję.

Na te słowa dziewczyna  Przełknęła głośno ślinę, odchrząknęła i powiedziała

- Nie spróbuję.. bo.. ja.. bo ja ci ufam, nie wiem dlaczego, ale czuję że mnie nie skrzywdzisz, I gdy będę wiedziała, że Alex jest bezpieczny i, że nic mu nie grozi... to, spróbuję poznać Cię lepie – mówi spuszczając  głowę w dół

- Nie skrzywdzę, obiecuję.

Przytakuje głową w zgodzie I zabieramy się za jedzenie. Po godzinie kończymy kolację gdy mamy się już zbierać do domu w oczach dziewczyny widzę dziwny błysk, ale podoba mi się to co widzę.

- Czy.. my.. musimy już wracać do domu? – pyta bawiąc się palcami.

-Niee? A dlaczego?

Na te słowa w jej oczach pojawiają się jeszcze większe błyski a oczy świecą jak gwiazdy.

Co ona kombinuje?

Nim zdążę zadać to pytanie wyciąga telefon z torebki i wybiera jakiś numer, oddala się ode mnie a ja słyszę tylko jej słowa..

-tam gdzie zawsze.... Tak tak... okey.. Dobra. Niedługo pa.

Chwyta mnie za rękę i prowadzi w stronę samochodu, staje koło Alessandro I szepcze mu coś na ucho, ale nie mogę usłyszeć co, widzę uśmiech pojawiający się na jego wargach i mam ochotę mu przypierdolić, mimo że nie wiem co ona mu powiedziała.

- masz jakieś tajemnice z moimi ludźmi?

W odpowiedzi dziewczyna tylko się uśmiecha kręcąc delikatnie głową, I znika w samochodzie, Ruszam jej śladem i już po chwili samochód wraz z całą eskortą odjeżdża z pod restauracji kierujemy się w przeciwna stronę, niż ta prowadząca do domu, dziewczyna przygląda mi się z wymownym uśmiechem, jakby czuła że zaraz wybuchnę. Nachyliła się w moją stronę więc zrobiłem to samo, a już w następnej sekundzie przyciągnęła mnie za kark do mocnego pocałunku.

Nie zdążyłem zarejestrować momentu w którym usiadła okrakiem na moich kolanach, oddawałem pieszczotę błądząc rękami po jej ciele, dziewczyna wsunęła rękę w moje włosy ciągnąć je delikatnie z mojego gardła wydobył się pomruk aprobaty a w odpowiedzi uraczyła mnie słodkim jękiem. Moje dłonie dotarły do rozcięcie w jej sukience wędrując palcami wyżej wyczułem że nie miała na sobie bielizny, znieruchomiałem.

Uśmiechnęła się wprost do moich ust Po czym zeszła z moich kolan  i oznajmiła tuż przy moim uchu.

- Dojechaliśmy do celu.

Wysiadła z samochodu a ja tuż za nią, okazało się że przyjechaliśmy do klubu na plaży, już w oddali dostrzec można było parę zmierzająca w naszym kierunku. To musieli być jej znajomi, gdy podeszli do nas dziewczyna przywitała się cmoknięciem i chłopak chciał zrobić to samo, gdyby nie moją szybka interwencja.

- Znowu to samo.. wyjęczał chłopak spoglądając na Vivien.

- puść go.. On jest Gejem, bardziej ma ochotę na ciebie niż na mnie -zaśmiała się dziewczyna kręcąc przy tym głową.

-Co?

- to co słyszałeś, jestem Gejem. A Vi nie przesadzała mówiąc, że niezłe ciasteczko z Ciebie.

Spoglądam na dziewczynę, I gdyby wzrok mógł zabijać jej przyjaciel już byłby martwy.

Puszczam chłopaka i przyglądam się małej z cwaniackim uśmiechem i mówię..

- A więc jestem ciasteczko?

-Ohh.. dobrze wiesz, że tak- mówi po czym ruszą przed siebie.

Śmieje się pod nosem i Ruszam za nim.

Będziesz moja.

STAY MINE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz