Rozdział 5

644 22 5
                                    

Vivien

Budzę się z tępym bólem głowy, I czuję silne ramię oplatające moją talie, spoglądam na  Kadena  pogrążonego we  snie a następnie  zerkam na zegarek i widzę, że dochodzi czwarta nad ranem, próbuje się wyswobodzić  z silnego uścisku Kadena żeby iść ma siłownię i odciąć się od myśli, I od tego co miało miejsce wczoraj.  Wiem, że mimo wszystko nie uda mi się już zasnąć, więc spożytkuje ten czas na siłowni.  Gdy opowiedziałam mu wczoraj o wszystkim co działo się w Vegas poczułam że  między mną a Kadenem narodziła się jakaś więź a co gorsza.. Ja mu zaczęłam ufać.

Przechodzę do garderoby i przebieram się w stój do biegania, siłownia będzie najlepszym pomysłem, zawsze gdy coś mnie przytłaczało chodziłam biegać, ale w obecnej sytuacji wolę zejść na siłownię. Rozglądam się po pomieszczeniu, a moim oczom ukazuję się imponująca siłownia, w lewym narożniku pod ścianą stoi ring tuż obok niego wiszą dwa worki do treningów i regał na rękawice. Po drugiej stronie stoi mata, najprawdopodobniej do walki wręcz, przy przeszklonej ścianie znajdują się trzy bieżnie, na lewo od bieżni znajdują się Hantle i kettlebell, jak również sztangi do martwego ciągu. Za to na prawo od bieżni znajduje się kilka sztuk atlasów i oczywiście nie mogłoby zabraknąć nagłośnienia jak i butelek z wodą poustawianych w piramidę.
Podłączam telefon do nagłośnienia, I już po chwili w głośnikach rozlegają się pierwsze melodię utworu ,, Usher – DJ Got Us  Fallin'in Love” już w następnej minucie znajduje się na bieżni. Wyłączam myślenie i oddaje się całkowicie wysiłkowi fizycznemu. Nie chce myśleć, nie chce czuć strachu.

Nie wiem ile czasu siedziałam na siłowni, godzinę może dwie, jednak nim zdążę spojrzeć na zegarek telefon zaczyna dzwonić. I już w następnej sekundzie moje oczy rozszerzają się do wielkości spodków. To on to ten numer.. czym prędzej wybiegam z siłowni i wpadam do sypialni, ale Kadena tam nie ma zaglądam do garderoby, ale tam również go nie ma nim zdążę pomyśleć z impetem otwieram drzwi od łazienki i moim oczom ukazuję się on.

W pełnej okazałości i o matko przez chwilę zapomniałam po co  tutaj przyszłam. Stoję jak wryta I lustruje każdy skrawek ciała faceta, o mój słodki Boże. Jakie on ma kurwa ciało i nie tylko. Czuję jak na moje policzki wkrada się zdradliwy rumieniec, musiał chyba wyczuć, że mu się przyglądam, a po jego minie widzę, że podoba mu się to co widzi na mojej twarzy.

- J..ja przepraszam.. nie pomyślałam.. spuściłam wzrok na swoje buty i zaczęłam nerwowo bawić się palcami.

- Nic się nie stało króliczku, chcesz dołączyć?
Poderwałam głowę do góry  i pierwsze co zauważyłam to  łobuzerski uśmiech na twarzy Kadena, i jakiś błysk w oczach.  Z chwilą zawahania pokręciłam przecząco głową.. kurwa, co się dzieje. Dlaczego się zawahałam? Będę  musiała później  porozmawiać z Klarą I Martinem na ten temat, ale to później. Jednak nim zdążę powiedzieć co kolwiek mój telefon się  rozdzwania i z przestrachem wypuszczam go z rąk a on upada na kafelki i się rozbija. Nie muszę mówić nic bo Kaden już dobrze wie co się wydarzyło, w mgnieniu oka owija się w pasie ręcznikiem i już w następnej minucie znajduje się przy mnie. Na jego twarzy zamiast łobuzerskie uśmiechu i błysku w oczach maluje się determinacja i chęć mordu. Czuję, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. Nim zdążę przemyśleć co robię wtulam swój policzek w jego nagi tors, I zaciskam zęby aby nie uronić już żadnej łzy. Kaden obejmuje mnie ciaśniej ramionami I szepcze do ucha.

- Cii króliczku, tutaj jesteś bezpieczna nic Ci nie grozi słyszysz? Nie pozwolę żeby stała Ci się jaka kolwiek krzywda.

Kiwam głową na znak, że rozumiem chodź w głębi duszy się boję, boję się tego że gdy Kadena nie będzie w pobliżu to on mnie dopadnie.

- Weź prysznic i zejdź na dół, ja się ubiorę i zaparzę nam kawy. Hmm? Co ty na to?

- Dobrze, zaraz do Ciebie zejdę. I dziękuję.

- Nie dziękuj Króliczku, po prostu nie broń się przed uczuciami, wiem, że wczoraj też poczułaś tą iskrę między nami.

Spojrzałam na niego a na moich wargach wykwitł delikatny uśmiech. Fakt też poczułam wczoraj to coś między nami, I zaczynałam mu ufać, ale nigdy go nie pokocham. Nie mogłabym kochać kogoś kto próbował skrzywdzić mi  brata.

- Tak masz rację poczułam coś wczoraj, ale to nigdy nie będzie miłość. Nie pokocham kogoś kto próbował zabić mi brata, kogoś kto próbował zabrać mi jedyną osobę na tym świecie która mi jeszcze pozostała.
Złapał moja twarz w te swoje duże i silne ręce i patrząc mi w oczy mówił.

- Tylko, że to nie tak jak myślisz Promyczku. Mylisz się co do mnie, zabijam osoby, które nadepną mi na odcisk lub co kolwiek innego ale mniejsza o to, nigdy nie daje zleceń ludziom którzy mają rodziny, plotki krążą o mnie różne, najbardziej lubiana przez wszystkich jest ta, że wysyłam strzępki osób które zawiniły do rodzin, a prawda jest taka, że zanim kogoś przyjmę i co kolwiek zlecę, upewniam się że taka osoba nie ma rodziny. Nie jestem aż takim skurwielem za jakiego mnie w tej chwili uważasz.

Po moim policzku potoczyła się pierwsza łza. Kurwa a miałam nie płakać. Fakt nie miałam tutaj meldunku, tylko w rezydencji Dziadków, miałam zmienić adres zamieszkania, ale jakoś nie miałam do tego głowy. 

- A gdybym się nie zjawiła na czas co wtedy? Alex by ci nie powiedział, że kogoś ma, że jest ktoś w jego życiu. Wyszeptałam łamiącym się głosem

- Miałem, jego telefon, próbowałem się dowiedzieć, kim jest Vivi w jego kontaktach bo dzwoniła bez przerwy, I się dowiedziałem. Jest to Kobieta, która swoją urodą przyćmiewa nawet Afrodytę.

Mam nadzieję, że nie czuje jak moje serce wybij coraz to szybszy rytm. Jeżeli on mi będzie mówił takie słowa, to przecież ja przepadnę. Cholera, że też od zawsze musiałam być cholerną romantyczką. Wpatruje się w te piękne piwne Oczy, a jego skanują każdy zakątek mojej twarzy. Gdy dociera do ust zawiesza wzrok na dłuższą chwilę.

STAY MINE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz