Akashi lubił ten moment, gdy jego plan dopiero co wszedł w życie, ale już działał bez zarzutu. Zazwyczaj przeprowadzał kilka planów jednocześnie - przecież z jednym nie było tak dużo pracy. Większość czasu mógł się po prostu delektować efektami swojej pracy - czasem oznaczało to nowy kontrakt, czasem nowego sponsora, a czasem zniszczenie życia komuś, kogo nienawidził.
A jeśli Akashi miałby z kimś o tym rozmawiać to powiedziałby, że nienawidzi Shimy Ayano z całego serca.
Wiedział, że pozostali członkowie Pokolenia Cudów coraz bardziej wątpią w zasadność tego co robi, a Kagami wręcz aktywnie próbuje mu to utrudniać. Dla niego nie była to nawet niewygoda. Oni się w tym wszystkim nie liczyli. Choć podejrzewał, że gdyby spytał ich o zdanie na ten temat mieli by inne opinie.
Tylko że Akashi nigdy tak naprawdę nie przejmował się ich opiniami.
Miał przed sobą plan, który działał od lat i niemal zawsze działał bez zarzutu. Jedynie czasem, w wyjątkowych sytuacjach wymagał delikatnych korekt. Po za tym - od lat stanowił dla niego źródła triumfu. Oto jego myśl - z czasów gdy był jeszcze bardzo młody - została powołana do życia. Odkąd zobaczył ją w tamtych drzwiach sali gimnastycznej, gdy przyszła odebrać Midorimę z treningu - od tamtej pory jego plan zaczął się formować. Najpierw udawał jej przyjaciela, pozwolił wierzyć, że to właśnie ona do niego dotarła, że to właśnie jej ufa najbardziej na świecie - mimo że nigdy tak nie było. Przy nikim nie pilnował się tak jak przy niej. Widziała starannie wyselekcjonowany obraz jego osoby, do tego przez krzywe zwierciadło. Nigdy tak naprawdę nie pozwolił jej się poznać. Nie, to by było jak wysyłanie amunicji wrogowi, którą później będzie do ciebie strzelał.
A potem zmiażdżył całe jej życie. Oczywiście, nie wiedział, że podsłuchiwała tamtego dnia. Miała się o wszystkim dowiedzieć, tak, ale w zupełnie inny sposób, w innych okolicznościach. Aomine miał ją zostawić, Midorima przestać się odzywać... a ona miała wybrać jego. I dopiero wtedy, gdy nie miałaby już nikogo innego w swoim życiu, prawdziwa zabawa miała się dopiero zacząć.
Ale stało się inaczej.
Nie planował wypadku. Chciał ją dręczyć coraz bardziej i bardziej aż do momentu, w którym... no cóż ta wersja planu nie zadziałała, bo zdarzyło się coś jeszcze lepszego - jej wypadek. To go naprawdę rozbawiło! Z oddali patrzył jak życie Ayano rozpada się coraz bardziej - i co to był za widok!
Z czasem sprawdzał co u niej coraz rzadziej. Świadomość, że jest nieszczęśliwa i a jej życie zostało złamane przez większość czasu wystarczała. Dlatego w swojej nieostrożności przegapił moment, w którym zaczęła odbudowywać swoje życie z ruin, w których je zostawił. I dlatego chciał najszybciej jak to możliwe, przywrócić je do tego stanu, a może nawet - kto wie - tym razem będzie miał wystarczająco czasu by ją dręczyć do momentu, w którym naprawdę targnie się na swoje życie?
Akashi uśmiechnął się pod nosem.
Oczywiście wtedy nie miał by przyjemności oglądania raz na jakiś czas jej porażki, w ramach dobrego początku dnia, ale był w stanie z tym żyć. W końcu oznaczałoby to jego niepodważalne zwycięstwo.
Początkowo poprawki, które wprowadził do planu były proste - Ayano miała po prostu zająć się ich sprawą. To dawało Akashiemu wymówkę do ciągłego pojawiania się w jej domu, powolnego odbierania poczucia bezpieczeństwa i paru innych rzeczy, które odebrały by jej rozum, zupełnie jak za pierwszym razem. Może nawet wciągnąłby w to Aomine albo Midorimę! To dopiero namieszałoby jej w głowie!
Skoro jednak już wiedział, że ta opcja nie zadziałała dorzucił jej kilka dodatkowych problemów - pozbawił pracy, zaaranżował wyjazd jej jedynej przyjaciółki, by nie miała wsparcia. Szybko jednak się okazało, że to nie wystarczy. Zwłaszcza, że jakieś wsparcie (bo jakby miała sobie poradzić bez niego) wciąż ma, w postaci tego chłopaka, który Akashiemu kojarzył się jedynie ze szczurem.
CZYTASZ
Shima || Kuroko no Basket FF
FanfictionO Shimie Ayano nikt nie słyszał. Nie pojawiała się na okładkach magazynów, nie udzielała wywiadów. Dbała o swoją prywatność, dlatego też nigdy nie pozwoliła, by tzw. "Pokolenie cudów" kiedykolwiek wspomniało o jej istnieniu w obecności osób trzecich...