2.

357 24 8
                                    

Świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci.

Jane Austen „Duma i uprzedzenie"

Scarlett co jakiś czas obracała się za siebie, by sprawdzić, czy matka nie depcze jej po piętach. Kiedy zrozumiała, że zgubiła ją gdzieś w plątaninie żywopłotów, odetchnęła z ulgą.

Zdyszana schroniła się w pokoiku dla dam, prosząc lokaja o przyniesienie pelerynki. Przemarzła w ogrodzie, choć od środka jej ciało płonęło. Przyłożyła dłonie do policzków i uśmiechnęła się pod nosem. Była równocześnie przerażona i szczęśliwa. Być może przez cały ten czas tego jej brakowało: wzięcia sprawy we własne ręce. Pewnie przesadziła, może nie powinna była uciekać się do agresji, ale jak inaczej mogła wziąć odwet? W każdym razie hrabia otrzymał od niej czuły pożegnalny prezent w postaci kilku siniaków, a Scarlett przynajmniej namiastkę satysfakcji.

Przysiadła na pufie i przyglądała wchodzącym i wychodzącym damom. Była ukryta w rogu, więc nikt jej nie dostrzegał. Słyszała urywki rozmów. Większość krążyła oczywiście wokół zaręczyn Brightdale'a i samej Scarlett. Ciężko jej było znosić wszystkie krytyczne komentarze, ale zagryzła zęby i z rozpaczą wpatrywała się w zegar. Jeszcze kwadrans, nim jej matka poprosi o sprowadzenie powozu. Zawsze opuszczały bal o tej samej porze, nieważne jak dobrze się bawiły. Papa zwykle zostawał do później.

W końcu w drzwiach pojawiła się wychudzona sylwetka baronowej. Od razu wypatrzyła córkę. W środku była jedynie służąca, zatem według lady Shefield nie było tu nikogo.

– Gdzież ty się szwendała, moja panno? – zapytała zdyszana.

– Przez cały czas byłam tutaj – powiedziała, podnosząc się z pufy. Matka zmierzyła ją oceniającym spojrzeniem. – Sama cię szukałam – skłamała.

Lady Mary z irytacją pstryknęła palcami na służącą, którą w mgnieniu oka odnalazła jej domino. Młody lokaj przestąpił przez próg i pomógł baronowej założyć pelerynę.

– Za mną – syknęła do córki.

Scarlett westchnęła.

Kiedy wyszły na hol, odnalazły gospodynię przyjęcia. Baronowa z fałszywym uśmiechem ujęła dłonie lady Basset, wylewnie dziękując za wspaniały bal i rewanżując się zaproszeniem na ten, który będzie wydawać w przyszłym miesiącu.

Scarlett zastanawiała się, czy ktokolwiek się na nim pojawi, skoro jej notowania spadły jeszcze niżej. Całe szczęście, że mieli mnóstwo bażantów i kucharkę specjalistkę od ich przyrządzania. Chyba jedynie to utrzyma przy nich zainteresowanie socjety.

Baronowa prowadziła córkę przez hol, wbijając się palcami w jej przedramię. Scarlett z naburmuszoną miną przeszła przez drzwi i odnalazła wzrokiem powóz. Foryś w eleganckiej liberii wystawił schodki i pomógł wsiąść do środka damom. Drzwiczki powozu trzasnęły, po chwili pojazd zachwiał się na resorach, gdy służący wskakiwał na tył powozu. Konie ruszyły stępa. Baronowa długo nie czekała z rozpoczęciem ataku:

– Z pewnością wiesz, że mam ci sporo do powiedzenia, moja panno.

– O tak, mamo. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Nawet tycich.

Baronowa prychnęła, rozpinając dwa guziczki sukni przy szyi. Wzięła głęboki oddech, co zawsze zwiastowało długi monolog. I tym razem nie mogło być inaczej.

– Nawet największe harce Charliego nie przyprawiały mnie o taką migrenę jak twoje zachowanie – powiedziała, zasłaniając zasłonkę w oknie. – Jesteś niewdzięczna. Nie doceniasz niczego. Nie doceniasz nawet tego, że poświęciłam ci tyle uwagi. Zrobiłam wszystko, by jak najlepiej przygotować cię do debiutu. Zainwestowałam wiele w coś, co i tak z góry było skazane na porażkę. Powiedz mi, która matka wydałaby fortunę na naukę, mając kalekę za córkę?

Gorzki listopad [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz