Nie potrzeba słów tam, gdzie czyny świadczą same za siebie.
Jane Austen „Duma i uprzedzenie"
Scarlett ledwo pamiętała dzień poprzedzający jej własny ślub. Bardzo długo walczyła z tym, by nie okazać się zwykłym tchórzem, ale wkrótce namówiona przez pokojówkę matki uraczyła się kapką laudanum zmieszanym z sherry.
– Nikt by panienki nie winił, proszę mi wierzyć – próbowała uspokoić ją kobieta.
Scarlett posłała jej nieco nietrzeźwe spojrzenie i ciężko usiadła na fotelu pod oknem. Słońce kładło już ostatnie cienie na deski podłogi jej dziecięcej sypialni. Mieć za męża Aidana niegdyś było jej jednym z największych marzeń, ale teraz na samo wspomnienie jego wykrzywionej gniewem twarzy boleśnie ściskało ją w żołądku. Już dwukrotnie prosiła o podstawienie nocnika, by sobie ulżyć, ale za każdym razem kończyło się tylko na dramatycznych próbach. Brakowało jej Belli i gwaru londyńskich ulic. I choć uwielbiała Devonshire, to teraz nawet cykanie świerszczy ją przerażało.
Zerknęła przez ramię na majaczącą w oddali zwalistą fasadę rezydencji Irvinga. W oknie jego sypialni dostrzegła pełgające światła świec. A więc wrócił już i jutro stanie z nią przed ołtarzem. Podwinęła nogi i oparła brodę na kolanie, ukrywając twarz w dłoniach.
***
Scarlett Shefield była najnieszczęśliwszą panną młodą jaką widział pastor Kennedy. Przyglądał się jej spod opuszczonych powiek i nie mógł uwierzyć jak dama, której udało się uniknąć tak ogromnego skandalu zielenieje ze zgryzoty. A potem przeniósł wzrok na hrabiego Irvinga i w mig wszystko zrozumiał.
Dżentelmen ubrany w czerń i biel nawet nie patrzył na swoją przyszłą żonę. Szczęki miał tak mocno zaciśnięte, że drgały mu niemal wszystkie mięśnie twarzy. Usta zacisnął w wąską kreskę, a pedantycznie zaczesane do góry krucze włosy tylko nieznacznie odstawały przy uszach. Kiedy przeniósł wzrok na pastora, by wygłosić przysięgę, Kennedy dałby sobie uciąć rękę, że w jego spojrzeniu ujrzał chęć mordu.
Scarlett też to dostrzegła. Siła z jaką wciskał jej na palec ślubną obrączkę świadczyła o tym, że jego złość, zamiast przygasać rozgorzała na nowo. To prawda, że przywiózł jej skandalicznie ostentacyjny pierścionek zaręczynowy i że był wobec niej uprzedzająco grzeczny, ale wiedziała jakie myśli kłębią się za jego przeciętym jedną pionową zmarszczką czołem.
– Aidanie – szepnęła, gdy po wszystkim niezręczną ciszę przerwały słabe oklaski. Wiedziała, że ją usłyszał, bo lekko pochylił w jej stronę głowę. – Musimy porozmawiać.
– O czym? – warknął. Spodziewała się, że jego głos będzie ostry, ale nie była przygotowana na tak zimną furię. – Dość już mam wysłuchiwania w kółko tego samego.
– Praktycznie nie rozmawialiśmy – syknęła, rozeźlona. – Skutecznie o to zadbałeś. – Skrzywiła się. Powoli jego ofensywne zachowanie zaczęło wywoływać w niej złość.
Wcale nie była winna tej kuriozalnej sytuacji. Ta bezsilność pomieszana z głębokim poczuciem niesprawiedliwości coraz bardziej prokurowała ją do zaczepek. Musiało w końcu dojść do konfrontacji. Scarlett potrzebowała oczyszczenia atmosfery, nawet jeśli mieliby się po wszystkim pozabijać.
Gdy ruszyli nawą w stronę wyjścia, nie zwracała uwagi na składane gratulacje. Tym bardziej jeszcze mniej obeszły ją złośliwe uśmieszki i komentarze, których usłyszenia nie zdołała uniknąć.
Wzdrygnęła się, gdy poczuła na przedramieniu kościsty ucisk. Spojrzała w lewo i ujrzała rozbawioną twarz markizy Safold, która niedelikatnie pociągnęła ją za sobą.
CZYTASZ
Gorzki listopad [18+]
Lãng mạnAnglia, czasy regencji. Cóż to za skandal! Angielska socjeta nie pozostawia suchej nitki na lady Scarlett Shefield. Porzucona przez niedoszłego narzeczonego, zostaje uznana za wadliwy towar, niegodny szanowanego dżentelmena. Szanse na znalezienie pr...