33.

314 18 7
                                    

Nie potrzeba słów tam, gdzie czyny świadczą same za siebie.

Jane Austen „Duma i uprzedzenie"

Scarlett ledwo pamiętała dzień poprzedzający jej własny ślub. Bardzo długo walczyła z tym, by nie okazać się zwykłym tchórzem, ale wkrótce namówiona przez pokojówkę matki uraczyła się kapką laudanum zmieszanym z sherry.

– Nikt by panienki nie winił, proszę mi wierzyć – próbowała uspokoić ją kobieta.

Scarlett posłała jej nieco nietrzeźwe spojrzenie i ciężko usiadła na fotelu pod oknem. Słońce kładło już ostatnie cienie na deski podłogi jej dziecięcej sypialni. Mieć za męża Aidana niegdyś było jej jednym z największych marzeń, ale teraz na samo wspomnienie jego wykrzywionej gniewem twarzy boleśnie ściskało ją w żołądku. Już dwukrotnie prosiła o podstawienie nocnika, by sobie ulżyć, ale za każdym razem kończyło się tylko na dramatycznych próbach. Brakowało jej Belli i gwaru londyńskich ulic. I choć uwielbiała Devonshire, to teraz nawet cykanie świerszczy ją przerażało.

Zerknęła przez ramię na majaczącą w oddali zwalistą fasadę rezydencji Irvinga. W oknie jego sypialni dostrzegła pełgające światła świec. A więc wrócił już i jutro stanie z nią przed ołtarzem. Podwinęła nogi i oparła brodę na kolanie, ukrywając twarz w dłoniach.

***

Scarlett Shefield była najnieszczęśliwszą panną młodą jaką widział pastor Kennedy. Przyglądał się jej spod opuszczonych powiek i nie mógł uwierzyć jak dama, której udało się uniknąć tak ogromnego skandalu zielenieje ze zgryzoty. A potem przeniósł wzrok na hrabiego Irvinga i w mig wszystko zrozumiał.

Dżentelmen ubrany w czerń i biel nawet nie patrzył na swoją przyszłą żonę. Szczęki miał tak mocno zaciśnięte, że drgały mu niemal wszystkie mięśnie twarzy. Usta zacisnął w wąską kreskę, a pedantycznie zaczesane do góry krucze włosy tylko nieznacznie odstawały przy uszach. Kiedy przeniósł wzrok na pastora, by wygłosić przysięgę, Kennedy dałby sobie uciąć rękę, że w jego spojrzeniu ujrzał chęć mordu.

Scarlett też to dostrzegła. Siła z jaką wciskał jej na palec ślubną obrączkę świadczyła o tym, że jego złość, zamiast przygasać rozgorzała na nowo. To prawda, że przywiózł jej skandalicznie ostentacyjny pierścionek zaręczynowy i że był wobec niej uprzedzająco grzeczny, ale wiedziała jakie myśli kłębią się za jego przeciętym jedną pionową zmarszczką czołem.

– Aidanie – szepnęła, gdy po wszystkim niezręczną ciszę przerwały słabe oklaski. Wiedziała, że ją usłyszał, bo lekko pochylił w jej stronę głowę. – Musimy porozmawiać.

– O czym? – warknął. Spodziewała się, że jego głos będzie ostry, ale nie była przygotowana na tak zimną furię. – Dość już mam wysłuchiwania w kółko tego samego.

– Praktycznie nie rozmawialiśmy – syknęła, rozeźlona. – Skutecznie o to zadbałeś. – Skrzywiła się. Powoli jego ofensywne zachowanie zaczęło wywoływać w niej złość.

Wcale nie była winna tej kuriozalnej sytuacji. Ta bezsilność pomieszana z głębokim poczuciem niesprawiedliwości coraz bardziej prokurowała ją do zaczepek. Musiało w końcu dojść do konfrontacji. Scarlett potrzebowała oczyszczenia atmosfery, nawet jeśli mieliby się po wszystkim pozabijać.

Gdy ruszyli nawą w stronę wyjścia, nie zwracała uwagi na składane gratulacje. Tym bardziej jeszcze mniej obeszły ją złośliwe uśmieszki i komentarze, których usłyszenia nie zdołała uniknąć.

Wzdrygnęła się, gdy poczuła na przedramieniu kościsty ucisk. Spojrzała w lewo i ujrzała rozbawioną twarz markizy Safold, która niedelikatnie pociągnęła ją za sobą.

Gorzki listopad [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz