Rzadko, bardzo rzadko w wyjaśnieniach pomiędzy ludźmi wyłania się całkowita prawda, rzadko zdarza się, by coś nie było choć trochę zatajone lub mylnie zrozumiane.
Jane Austen „Emma"
Aidan starał się nie myśleć o tym, co czekało go na kolacji. Skłamałby, twierdząc, że od początku był na nią przygotowany. Nie zaskoczyło go oczywiście zaproszenie, było to przecież nieuniknione, ale nie sądził, by nastąpiło tak szybko. Może gdyby nie uległ namowom przyjaciela i z marszu nie ruszył do rezydencji barona, można byłoby to rozegrać inaczej. Ale kości zostały już rzucone i teraz należało zmierzyć się konsekwencjami.
Choć nieco zmieniła się kolejność realizacji jego planów, to tak czy inaczej będzie mógł odhaczyć jeden punkt z listy – to, że szybciej, niż zakładał, nie stanowiło aż tak wielkiego problemu. Miał wystarczająco dużo czasu, by zastanowić się nad korzyściami i po ich przekalkulowaniu uznał, że to całkiem opłacalne. Mało tego, zaczynał dostrzegać coraz więcej plusów.
Im częściej będzie przebywał ze Scarlett, tym prędzej nabierze wskazanego i tak koniecznego dla niego dystansu. Znalazł więc już dwie zalety.
Aidan nigdy nie wchodził w nic, co nie przyniosłoby mu odpowiedniego pożytku. Nie postępował też pochopnie. Składało się na to wiele czynników. Począwszy od jego choroby, na szacunku wobec własnego nazwiska kończąc.
Od dziecka nauczony był, że każda jego decyzja niesie za sobą skutki. Wiedział, że stan zdrowia nie pozwala mu na wiele. Wszelka aktywność na świeżym powietrzu mogła okazać się dla niego śmiertelnym zagrożeniem. Unikał więc zabaw z innymi dziećmi, a jeśli już brał w jakichś udział, zawsze się oszczędzał, co sprawiało, że niechętnie spędzano z nim czas.
Znacznie więcej uwagi poświęcał nauce. Przez większość czasu przebywał w pokoju dziecinnym, w którym groźny guwerner nauczał go wszelkich potrzebnych rzeczy, by w przyszłości mógł kontynuować rodzinną tradycję i wraz z innymi dobrze urodzonymi chłopcami rozpocząć naukę w Eton, następnie skończyć studia w Oxfordzie i ostatecznie z doskonałym wykształceniem udać się w podróż po Europie.
Jeśli zaś chodzi o rozrywki sportowe, to ojciec pozwalał mu na podstawy fechtunku, ale tylko przez kilka godzin tygodniowo, bez zbytniego forsowania się – zresztą i tak nie miał zbyt dużo siły, by więcej ćwiczyć – bardzo szybko się męczył.
Na szczęście nie było mowy o tym, by panicz nie potrafił jeździć konno. Ćwiczył więc na ujeżdżalni zataczając szerokie koła na najłagodniejszym koniu, którego w dodatku stajenny mocno trzymał na lonży.
Ojciec wyraził też zgodę na naukę strzelania. Aidan okazał się dobrym strzelcem, lepszym od innych dzieci z sąsiedztwa. Był zawzięty i doceniał to na co mu zezwalano. Ponieważ mnóstwo rzeczy mu zabroniono, robił wszystko, co było w jego mocy, by osiągnąć perfekcję tam, gdzie to możliwe w i tak ograniczonych już dziedzinach.
Wiódł zatem życie zorganizowane i uporządkowane. Być może dlatego objawiał flegmę i rozwagę. Do tego był też niezwykle wyniosły i dumny. Od maleńkości wpajano mu przekonanie o wyższości własnego rodu. Przecież sam król Henryk IV Lancaster nadał pierwszym Aldenom hrabiowski tytuł w podzięce za dokonane zasługi, gdy wsparli go w rebelii na rzecz uzyskania korony. Ojciec Aidana zawsze się tym szczycił.
Aidan nasiąkł więc jego poglądami. Ogromną uwagę przywiązywano do wychowania go na godnego tytułu dziedzica. Oprócz doskonałego wykształcenia i nienagannych manier, miał także przejawiać cechy typowe dla jego rodu: bystrość, odwagę i dumę.
Choć według niektórych dumę Irvingów postrzegano raczej jak próżność i pychę. Nic dziwnego, skoro w przeszłości rodziny nie można się było doszukać żadnego mezaliansu, a ich nazwisko nie zostało splamione najmniejszym nawet skandalem.
CZYTASZ
Gorzki listopad [18+]
RomanceAnglia, czasy regencji. Cóż to za skandal! Angielska socjeta nie pozostawia suchej nitki na lady Scarlett Shefield. Porzucona przez niedoszłego narzeczonego, zostaje uznana za wadliwy towar, niegodny szanowanego dżentelmena. Szanse na znalezienie pr...