ROZDZIAŁ 17

213 20 6
                                    

Późną nocą Kinnat otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. W pierwszej chwili się wystraszyła, jednak dopiero po chwili doszło do niej gdzie się znajduję, a jeszcze później pojawiły się z poprzedniego dnia. Uśmiechnęła się szeroko i ostrożnie odwróciła się w stronę Neteyama

Romantyczną wizję przerwał fakt, że chłopak leżał do niej plecami i cicho pochrapywał. Mimo to białowłosa uśmiechnęła się szeroko i wtuliła w jego zimne plecy. Już ponownie zasypiała ale osiemnastolatek zaczął się wiercić

- Albo zaśnij, albo bądź delikatniejszy. - warknęła podkładając dłonie pod głowę, Neteyam odwrócił się do niej z szerokim uśmiechem 

- Przepraszam. - szepnął - Wracamy? - spytał zachrypniętym głosem

- Można.. - Kinnat odpowiedziała i jako pierwsza podniosła się na równe nogi - Było cudownie.. - dodała niepewnie 

Parę chwil później nastolatkowie znaleźli się wśród dobrze bawiących się Na'vi, szybko usiedli obok rodziny chłopaka która wręcz natychmiast uważnie ich zilustrowała. Kinnat przysunęła się do Neteyama obserwując tym samym bawiących się mieszkańców wioski

- Gdzie byliście? - Neytiri przerwała ciszę - Długo was nie było. - dodała po czym Jake szturchnął ją ramieniem 

- Spędzaliśmy razem czas.. - chłopak spuścił wzrok na swoje nogi 

Kobieta skinęła głową w stronę męża, ten z delikatnym uśmiechem obserwował dwójkę zakochanych. Lo'ak natomiast wstał i odszedł od rodziny, zrobiło mu się przykro jednak nie chciał tego przyznawać. Gdy Neteyam zniknął, a on został jak nie patrzeć sam, wtedy pojawili się przyjaciele Acaira którzy drwili z jego wyglądu

W normalnych okolicznościach by się nie przejął, ponieważ podobną sytuację przeżył w Awa'atlu, jednak tu czuł się.. Jakby bezsilnie? Czuł że nie ważne co by zrobił, starsi wojownicy jednak mieliby przewagę. Chłopak smętnie chodził poza murami wioski, dłonią przejechał po poustawianych blokach zbitego śniegu rozmyślając przy tym o wszystkim

Głębokie rozmyślenia przerwał niepokojący odgłos nadchodzący znad oceanu. Lo'ak podbiegł na sam brzeg i zaczął się rozglądać, w oddali dostrzegł jednego Tulkuna który był odpędzany od stada. Lekko uchylił usta i nasłuchiwał, gdy Tulkun odpłynął reszta stada ucichła

- Lo'ak! - do chłopaka odbiegła Echna w towarzystwie Torry, dziewczyny stanęły po jego bokach - Znowu on.. - starsza białoskóra westchnęła 

- Nigdy nie odpuści. - brunetka przytaknęła - Czemu odszedłeś? - spytała dotykając jego ramienia 

- Kto to? - wskazał na pływającego w oddali wieloryba 

- Payakan, został ukarany przez swoje stado. - Echna szybko odpowiedziała - Czemu wyszedłeś? 

- Co takiego zrobił? - Lo'ak nie dawał za wygraną 

- Zabił paru Na'vi i inne Tulkuny. Ich prawo takie jest, zawinił to teraz ponosi za to skutku. - Echna próbowała zaciągnąć szesnastolatka ponownie do wioski 

- Jest bardzo niebezpieczny. - Torra dodała również przyglądając się samotnemu zwierzęciu - Aż się przykro patrzy.. - dodała i wraz z przyjaciółmi wróciła do wioski

Następnego dnia Kinnat wraz z rodzeństwem wyszli przed swojego Igloo rozkoszując się przyjemnym słonecznym dniem. We trójki stwierdzili że fajnie by było wybrać się na wspólne polowanie, albo chociażby przejażdżkę. Stanęło na jeździe na Thanatorach 

Neteyam natomiast zaraz po wstaniu chciał sobie przemyśleć parę spraw. Udał się nad wodopój, przyglądając się swojemu odbiciu myślał. Z jednej stronu znalazł kogoś wspaniałego, swoją bratnią dusze. Z drugiej stronu Kinnat wychowywana jest w inny sposób, dla niej związek wiąże się z małżeństwem i założeniem rodziny niemalże od razu. Osiemnastolatek nie był co do tego przekonany, chciał z nią być jednak raczej nie czuł się gotowy, na tak odpowiedzialny etap w jego życiu 

- Ej! - czarnowłosy spojrzał za siebie, za nim stał Acair który w jednej dłoni trzymał włócznię - Co tak siedzisz? - spytał, osiemnastolatek przełknął ślinę i obserwował każdy ruch jego ręki z bronią - Boisz się? Boisz się że cię zaatakuję? - białoskóry zakpił - Nic bardziej mylnego. - warknął rzucając włócznią w kierunku Neteyama

Chłopak zdążył zrobić unik, rzucając się płasko na ziemie. Acair podbiegł do wbitej broni Neteyam okazał się szybszy i jako pierwszy wziął broń. Wtedy zza wydm śnieżnych wyskoczyło dwóch Na'vi, mężczyźni obezwładnili go ten jednak zdołał się wydostać z ich uścisków, osiemnastolatek podniósł się i już chciał uciekać jednak dwudziestolatek zdążył chwycić go za ogon przez co niebieskoskóry ponownie znalazł się na śniegu. Wojownik kucnął nad nim jedną nogę przyciskał do jego pleców, drugą ułożył na dłoni. Włócznię trzymaną w dłoniach przełożył mu pod krtanią i zaczął ciągnąć w swoją stronę podduszając Neteyama

- I co? Dobrze ci? - Acair spytał przez zęby mocniej ciągnąć białą broń w swoją stronę, osiemnastolatek jedynie warknął szczerząc swoje kły - To przez to że odebrałeś mi ją. Ona jest MOJA!! - krzyknął 

- Kinnat nie jest twoja, ona nie jest jakąś tam rzeczą.. - Neteyam wydyszał próbując się uwolić, trójka oprawców zaśmiała się krótko 

- Jesteś żałosny, nie o Kinnat tu chodzi. A o władzę.. - ostatnie zdanie białoskóry wyszeptał mu do ucha i wstał - Spróbuj o tym komuś powiedź, a spotka cię coś znacznie gorszego. Ciebie, twoją popapraną rodzinkę oraz Kinnat. - zagroził mu palcem

Leśny Na'vi oddychał głęboko łapiąc się tym samym za obolałą rękę. Acair kiwnął głową w kierunku swoich oddanych Na'vi i zaczął iść w kierunku wioski, w tle dało się słyszeć jęki bitego chłopaka

Kinnat wraz z braćmi wracali z wyczerpującej przejażdżki, nie było by w tym nic dziwnego jak to, że Zara w pewnym momencie zaczęła stawiać opór i zaczęła iść w kompletnie inną drogę fucząc przy tym przeraźliwie. Nastolatkowie stwierdzili że pozwolą zwierzęciu prowadzić, w ten sposób doszli nad wodopój 

- Ktoś tam leży.. - Teca zaczął mrużąc przy tym oczy

- NETEYAM! - Kinnat krzyknęła najgłośniej jak tylko mogła i zeskoczyła ze zwierzęcia 

- Aonung miał rację, oni już po zapachu się poznają.. - Rian prychnął za co dostał w głowę od brata

Kinnat podbiegła do na wpółprzytomnego Neteyama, szybko klęknęła obok niego i położyła na swoje kolana jego głowę. Opuszkami palców przetarła zakrwawione rany

- Kto ci to zrobił? - spytała przez łzy w momencie gdy niebieskoskóry otworzył oczy

- Stary.. - Rian westchnął widząc poobijane ciało przyjaciela 

- Nic się nie stało.. - Neteyam przy pomocy dziewczyny usiadł 

- Ale widzę, że sam raczej sobie tego nie zrobiłeś.. Kto ci to zrobił? - dziewczyna dopytała 

- Nikt..

- Neteyam. - dziewczyna podniosła lekko głos, chłopak natomiast się spiął. Nie chciał się przyznawać, no bo co jeśli groźba Acaira się spełni? 

- Naprawdę, nic się nie stało.. - szepnął 

- Neteyam, kto ci to zrobił?!

- Powiedziałem coś! Uszanuj moje zdanie, i to że ci coś mówię! - osiemnastolatek krzyknął krzywiąc się tym samym z bólu

Uszy dziewczyny opadły, a do oczu napłynęły łzy. Przytaknęła. W ciszy Teca oraz Rian pomagali nastolatkowi dojść do wioski, Kinnat natomiast szła na końcu w towarzystwie Thanatorów


SERCE LODU // NETEYAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz