ROZDZIAŁ 21

174 15 5
                                    

- Nie.. - Neteyam jęknął oburzony 

- Co znowu?! - Kinnat odwróciła się w jego kierunku 

- Cicho! - Tuk spojrzała na nich obojga i pokręciła głową

- Przepraszam.. - osiemnastolatek skinął głową i oprał się plecami o pień drzewa 

- Jakie to piękne.. - dziewczynka wyjrzała zza krzaków - Jak to się nazywa? - spytała nieodrywając wzroku od latających istot 

- Balo'o.. - osiemnastoletnia córka Wodza kucnęła przy młodszej dziewczynce - Masz rację, są piękne.. - dodała z uśmiechem obserwując latające istoty, które mieniły się na miliony kolorów 

- Nie tak piękne jak ty.. - czarnowłosy położył swoją dłoń na jej kolanie

- Ja tu jestem! - siostra Neteyama skrzywiła się - Możemy już wracać! Nudzi mi się! - dziewczynka wstała ciągnąc za sobą białowłosą 

- Cztery godziny je szukaliśmy! A ty po pięciu minutach chcesz wracać? - osiemnastolatek również wstał i wskazał na polanę gdzie znajdowały się ostatnie okazy Balo'o

- Wiem, ale już zobaczyłam, więc mogę wracać.. - Tuk wystawiała w ich kierunku język i zaczęła się kierować zostawionymi prędzej śladami

- Mam jej dziś dość. - Neteyam westchnął obejmując swoją narzeczoną ramieniem, ta z kolei cicho zachichotała 

- Twoi rodzice też potrzebowali chwili dla siebie. Więc to na mnie powinieneś być zły, to ja zaproponowałam opiekę nad nią.. - dziewczyna zrobiła w jego kierunku słodkie oczy

- Fuj! - chłopak wzdrygnął się - Nie mówmy o tym co moi rodzice robią gdy są sami.. A ty, następnym razem pomyśl sześć razy zanim coś powiesz. - zatrzymał się i dokładnie rozejrzał - Lepiej teraz porozmawiajmy o tym, co my możemy zrobić.. - szepnął do jej ucha

Dziewczynę przeszedł przyjemny dreszcz, przez co zarzuciła swoje ręce na jego kark i pocałowała namiętnie

Minęły dwa tygodnie od pogrzebu Echny, Acair nie wychylał się za bardzo, był zajęty obowiązkami jakie go spotkały z powodu nowego stanowiska. Teca oraz Aonung nie odzywają się do siebie oraz się unikają. Lo'ak oraz Rian coraz bardziej się zaprzyjaźniają, natomiast Wódz zaczyna przekonywać się do Jake'a i jego żony

- Jakie wrażenia mieli twoi rodzice, po wspólnej kolacji z moimi? - Kinnat spytała kładąc dłonie na torsie chłopaka

- Raczej dobre, nie narzekali oraz sobie chwalili jeśli o to ci chodzi. - odpowiedział zgodnie z prawdą, dziewczyna uśmiechnęła się lekko 

Oboje ruszyli na poszukiwania Tuk, jak się okazało dziewczynka pobiegła w kierunku wodopoju by pobawić się z młodym U'la. Nastolatkowie skorzystali więc z okazji, i usiedli sobie nad jeziorkiem które płynęło wzdłuż polany

- Wyobrażasz sobie tą odpowiedzialność? - szepnęła rozglądając się dookoła. To że Acair siedział cicho, wcale nie oznaczało że jego koledzy nie szpiegują 

- Ciężko to sobie wyobrazić, moja mama była zaledwie rok ode mnie starsza kiedy się urodziłem. Ale wtedy był nawet spokój, a teraz? - chłopak lekko odchylił się do tyłu podpierając się na rękach 

- Moja miała dwadzieścia, i nie wiem jak twoja, ale moja była do tego przygotowywana od dziecka. Ja zresztą też.. - osiemnastolatka podkurczyła nogi

- Jak? - Neteyam spojrzał na nią zaciekawiony

- Wpajano mi jakie to ważne, zwłaszcza dla mnie jako córki Wodza, urodzić dziecko. Najlepiej syna, by przejął po ojcu władzę. Zabierano mnie do rodzących kobiet, by pokazać jak to wygląda.. Tłumaczono mi, że jako dobra żona muszę być uległa.. - białowłosa położyła swoją głowę na kolana osiemnastolatka 

SERCE LODU // NETEYAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz