Rozdział 4

1.4K 57 17
                                    


Kocham wasze komentarze, dlatego proszę bardzo <3


- Riley - usłyszałam czyjś krzyk. Odwróciłam się i zobaczyłam mamę.

Kobieta stała w wejściu do garażu i chyba próbowała przekrzyczeć muzykę, która leciała naprawdę głośno. Chciałam zagłuszyć wszystko dookoła siebie. Stała z rękami umieszczonymi na talii i mi się przyglądała. Sięgnęłam po telefon i ściszyłam muzykę.

- Jest obiad, chcesz zjeść? - przymilała mi się od powrotu, nie komentowała mojego zachowania, nie czepiała się o nic.

- Nie dzięki, podgrzej jak skończę - wskazałam na motor, który powoli zaczynał nabierać sensownych kształtów.

- Okej - wróciłam do składania części - Wiesz może gdzie jest Topper?

- Pojechał coś załatwić, ma wrócić wieczorem.

Brunetka jeszcze chwilę mi się przyglądała, po czym wyszła i zostałam sama. Włączyłam muzykę i do późnego wieczora siedziałam w garażu. Zamykałam bramę, gdy usłyszałam ryk motora, po chwili przy bramie pojawił się blondyn. Oczywiście nie miał kasku, zawsze jeździł bez i widzę, że to się nie zmieniło.

- Gdzie masz kask kretynie? - krzyknęłam, szeroko się uśmiechając.

- Zgubiłem po drodze - zgasił silnik - Ognisko u Johna B, reflektujesz ? - chwilę się zastanawiałam co robić, teoretycznie chciałam iść się położyć.

- Mamo - krzyknęłam, a kobieta wyszła przed dom - Wrócę późno, kocham cię - biegiem skierowałam się do bramy.

- Musisz się mocno trzymać - zaczął, gdy wsiadłam na miejsce za nim - Nie chcemy, żebyś spadła - głupio się uśmiechnął, po czym odpalił silnik.

- Kupię ci na urodziny kask - objęłam go ramionami w pasie, chłopak ruszył z piskiem opon.

Całą drogę mocno się go trzymałam, bo chłopak oczywiście się wygłupiał, co jakiś czas gwałtownie skręcał, albo hamował, co niemiłosiernie mnie denerwowało. Ulżyło mi, gdy zatrzymaliśmy się pod domem Johna B, niemal od razu zeskoczyłam z motoru.

- Ktoś powinien co go zabrać - oznajmiłam kierując się w stronę ogniska, które już się paliło.

- Ri nie wkurzaj się - usłyszałam za sobą jego śmiech - Wygłupiałem się tylko - oni nie wiedzieli o wypadku, wiedziała tylko mama, Topper no i Rafe - Ej - złapał moją dłoń - Co jest?

- Nic - wysunęłam dłoń z uścisku - Muszę zapytać o coś Sarah - wskazałam na blondynkę, która właśnie wyszła z chatki - Hej!

- Siema, bałam się, że mama cię nie puści - szeroko się uśmiechnęła - Chcesz piwo?

Przy wielkim drzewie stała przenośna lodówka, w środku było pełno puszek z piwem, więc wzięłyśmy sobie z dziewczyną po jednej. Usiadłyśmy przy ognisku, John B i JJ donosili do niego drewna, gdy pojawili się Pope i jakaś czarnoskóra.

- Pope - pisnęłam podrywajac się ziemi, od razu rzuciłam się na chłopaka.

- Riley - zaśmiał się, kręcąc nami dookoła - Rany boskie dziewczyno, gdzie ty byłaś tyle czasu? - odstawił mnie na ziemię.

- Gdzie mnie nie było - zaśmiałam się - Chłopaku, nie poznaję cię - obczaiłam go od góry do dołu.

Strasznie wydoroślał, zmienił fryzurę i zrobił się jakiś taki ... większy i bardziej umięśniony, wyglądał dużo lepiej, niż przed moim wyjazdem. No i zdawał się jakiś taki wyluzowany, a nie spięty, jak wcześniej.

I'm here / JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz