8 - Plany, wspomnienia i rozterki -

95 14 294
                                    

Koniec tygodnia zaczął mi się bardzo pracowicie, gdyż już w piątek wieczorem maszerowałam na nockę. W sumie, to się nawet cieszyłam z tego powodu, przez wzgląd ostatnich wydarzeń.

Marcin przez te kilka dni nie wrócił do domu, co trochę mnie martwiło, zaś z drugiej strony napawało względnym spokojem. Miałam w końcu całe mieszkanie do swoich potrzeb, nie musząc się martwić o napastowanie, czy kłótnie.

Pragnęłam z nim porozmawiać, lecz po wysłaniu sms-a o treści: "gdzie jesteś", odpisał krótko - "u rodziców, wrócę po weekendzie".

Przez ten czas mogłam ułożyć sobie w głowie plan rozmowy z nim.

Maszerując do pracy, wyciągnęłam telefon z kieszeni, wiedząc doskonale, iż w końcu musiałam poruszyć z mamą temat mojego ewentualnego powrotu do ich domu. Tylko jak zacząć rozmowę?

Nie zastanawiając się dłużej, wybrałam numer do rodzicielki, lecąc totalnie na spontanie.

Odebrała po kilku sygnałach, podczas których moje serce szalało w piersi. Czego się tak bałam? Przecież to tylko zwykła rozmowa.

- Cześć kochanie - głos mamy zmiękczył mi kolana, przez co potknęłam się o nierówny chodnik.

- Cze... Cześć mamuś - przełknęłam ciężko ślinę, mając problem z wysłowieniem się.

Westchnęłam, nadal nie wiedząc jak podejść do tematu.

- Wszystko w porządku?- oczywiście, że już coś wyczuła.

Brawo Amelia, brawo...

- Tak i nie - wymruczałam przystając na moment w miejscu, aby złapać choć odrobinę świeżego powietrza.

O ironio... Przebywałam na dworze, a brakowało mi tlenu.

- Amelko, cokolwiek się nie dzieje, pamiętaj że możesz liczyć na mnie oraz na tatę - przeszła do sedna, jakby wyczuwała już najgorszy scenariusz.

Z uczuciem wstydu oblizałam usta, siląc się na odwagę.

- Czy istnieje możliwość, abym w następnym tygodniu przyjechała do was na parę dni?- spytałam niepewnie, dyskretnie wzdychając.

A raczej, czy mogę z wami z powrotem zamieszkać?...

To przemilczałam.

- Pewnie kochanie, nie mamy z tym najmniejszego problemu - wydała z siebie zamyślony jęk.- Teraz jedziemy z ojcem na zakupy, ale wpadnij do nas jutro. Jaki masz grafik?- zagaiła nieco spiętym głosem.

- Dzisiaj idę nockę, więc jutrzejszy dzień mam wolny. W niedzielę czeka mnie ponownie nocka, bo Basia wzięła urlop, a nie ma kto jej zastąpić - wyjaśniłam pośpiesznie, tłumacząc się jak dziecko.

- To przyjedź do nas kochanie, to porozmawiamy sobie o wszystkim na spokojnie. Musimy też z tatą przedyskutować z tobą jedną sprawę - wahanie dało się wyczuć w jej tonie.- Tylko proszę, pamiętaj Amelko o jednym - zawiesiła chwilowo głos, nad czymś rozważając.

- Zawsze możesz do nas wrócić i bardzo cię kochamy - dodała rozczulającym głosem, który ujął moje serce.

- Też was kocham. Wpadnę do was około dziesiątej, jak się trochę prześpię - oznajmiłam rozłączając się, powoli docierając pod budynek szpitala.

Lubiłam swoją pracę, a z niewiadomych mi powodów, tego dnia ucieszyłam się jeszcze bardziej ze swojego dyżuru.

Tylko przez chwilę zastanowiłam się nad informacją mamy - chcieli o czymś ze mną porozmawiać, tylko o czym? Powinnam się martwić?

Pąki Białych RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz