9 - Tak kochanie, jestem tutaj -

87 14 351
                                    

Schodząc w końcu z nocnej zmiany, marzyłam wyłącznie o ciepłym i wygodnym łóżku. Niestety czekała mnie jeszcze droga powrotna i jedynym plusem zawitania w mieszkaniu była nieobecność Marcina.

Swoją drogą musiał nieźle zabalować, skoro nawet nie odpisał mi na wiadomość zostawioną na sekretarce. Ciężko wzdychając, opuściłam w końcu mury szpitala, stając na głównych schodach.

Natychmiastowo moje ciało otulił chłodny, letni wietrzyk, który wczesnym rankiem zawsze niósł w sobie coś magicznego. Na odkrytych partiach ciała pojawiła się gęsia skórka, lecz nie przeszkadzało mi to. Zerkając z uśmiechem w górę, zamknęłam powieki, chroniąc oczy przed pierwszymi promieniami wschodzącego słońca.

Miłe dla ucha gruchanie cukrówek, siedzących na liniach telegraficznych, spowiło okolicę.

- To będzie dobry dzień - uśmiechając się od ucha do ucha, chwyciłam oburącz za ramiączka plecaka, zbiegając ze schodów.

Po przejściu na drugą stronę ulicy wpadłam do małego sklepiku z artykułami spożywczo-chemicznymi, kupując sobie świeże warzywa na śniadanie oraz pieczywo. Przez ostatnie wydarzenia kompletnie nie miałam czasu na jakieś porządne zakupy i żywiłam się tylko tym, co znalazłam w lodówce.

Zadowolona po zakończonej wycieczce po sklepiku, udałam się w stronę mieszkania, jedząc batonika z płatków śniadaniowych oraz suszonych owoców. Czasami odrobina słodyczy należała się każdemu.

W momencie, kiedy dochodziłam do rynku, w moim plecaku rozległ się dźwięk wibracji. Ostrożnie zdjęłam torbę z pleców, odkopując sprzęt.

Zaskoczona ujrzałam na wyświetlaczu numer stacjonarny mojej prababci.

- Cześć babciu - z trudnością przełknęłam nie do końca zmielonego batonika, ciężko przełykając twardą grudę.

- Witaj wnusiu - ciepły głos babci Róży rozbrzmiał w słuchawce.- Jak żyjesz moje dziecko?- miłe uczucie rozlało się za moim mostkiem, rezonując aż do mojego żołądka.

- Dobrze babciu, właśnie wyszłam z pracy, zrobiłam sobie małe zakupy i idę do mieszkania - wolałam nie martwić staruszki swoimi problemami, więc ominęłam te bardziej przygnębiające kwestie.

- A co u ciebie babciu?- od razu odbiłam piłeczkę, opierając na moment komórkę na ramieniu, aby cofnąć słodycz do opakowania i wrzucić batona do plecaka.

- A wiesz... Jak to u starej babci - na te słowa przewróciłam oczami.

- Nie jesteś stara babciu. Masz może swoje lata, ale duchem jesteś wiecznie młoda - odparłam z szerokim uśmiechem, zakładając z powrotem plecak na ramiona.

Wtem głośny oraz pogodny śmiech staruszki dotarł do moich uszu, podnosząc mi poziom endorfin.

- Jesteś kochana wnusiu, lecz prawdy nie oszukamy - westchnęła dość smętnie, milknąc na moment.- Wracając do tematu, to właśnie zjadłam śniadanie, wzięłam leki i idę posłuchać mszy w telewizji. Dzwonię jednak do ciebie wnusiu z jedną prośbą - aż poczułam ciarki na karku, bojąc się, o co mogło chodzić.

- Tak?- spytałam nieco sennie, walcząc z ziewnięciem, które pragnęło opuścić moje usta.

- Przywiozłabyś mi zgrzewkę wody do domu? Oddam ci pieniążki - przystanęłam na moment, zamykając oczy.

- Nie ma sprawy babciu. Zaraz wskoczę do sklepu i ci ją przywiozę - zdusiłam w sobie jęk załamania.

- Nie musisz kochanie już wszystkiego rzucać. Najpierw się prześpij, skoro jesteś po nocnym dyżurze - natychmiastowo ostudziła moje zapędy.

Pąki Białych RóżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz