Prolog

471 12 2
                                    


         Poświecić się dla tych których się kocha wydaje się dobrym wyborem, ale co jeśli poświęcenie pójdzie na marne?

          Stał przede mną w całej swojej okazałości. JEGO zęby iskrzyły się w blasku zachodzącego już słońca. Pomyślałam, że to jeden z najpiękniejszych obrazów jakie widziałam w swoim życiu. Dobrze, że chociaż umrę podziwiając coś tak niezwykłego. JEGO oczy jarzyły się nienaturalną furią, wściekłością i nienawiścią. Nie kierował się zwykłą chęcią zdobycia władzy nade mną, tylko rządzą krwi. Obnażone śnieżnobiałe kły złowrogo pobłyskiwały, gotowe zatopić się w tkance. Dookoła stało ich więcej, każdy miał uniesione wargi, a z ich gardeł dobywał się przeraźliwy charkot. Widziałam mnóstwo ślepi wpatrzonych we mnie, jak błyszczące koraliki. ON zaczął krążyć dookoła mnie, drapieżnik ze szczytu łańcucha pokarmowego, przechadzał się jakby był na wybiegu mody. W końcu stanął i jeszcze raz się na mnie popatrzył, mierząc mnie od góry do dołu. Zawarczał i skoczył na mnie z otwartą paszczą.

[Zmierzch] Zachód słońca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz