"Najważniejsze spotkania odbywają się w duszy,
na długo przed tym, nim spotkają się ciała."
— Paulo Coelho
Lilly wzięła głęboki wdech. Serce biło jej w piersi, jak oszalałe. Stała na wprost wejścia do niewielkiego, niezwykle urokliwego, drewnianego kościoła na wysokiej skarpie. Zewsząd otaczał ją ocean, a przyjemnie rześki wiatr otulał swym dotykiem jej rozgrzaną od emocji skórę. Jej niegdyś złamane i poharatane serce złożone teraz w całość, biciem nadawało rytm jej powolnym i pełnym przejęcia oddechom.
Przekraczając wielkie, pełne wdzięku wrota, miała ogromną ochotę wyrwać się do biegu by, jak najszybciej stanąć u boku mężczyzny, który teraz wpatrywał się w nią z wyjątkowym błyskiem w oku, takim, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziała. Jego spojrzenie pełne było niewyobrażalnego wręcz zachwytu. Mimowolnie zagryzła dolną wargę. Czuła, jak przyjemne ciepło rozlewało się po całym jej wnętrzu. Z ogromną radością i szczęściem wymalowanym na twarzy pokonywała kolejne kroki w drodze do ołtarza.
Marzyła o tej chwili już, jako mała dziewczynka. Wyobrażała sobie ten wyjątkowy dzień, planując w głowie każdy najdrobniejszy szczegół. Teraz jednak nic nie miało dla niej znaczenia poza tym, że kilka metrów dalej czekał na nią mężczyzna, którego pokochała miłością bezgraniczną i nie wyobrażała już sobie bez niego życia. Był jej osobistym cudem, na który tak długo czekała. Nigdy nie sądziła, że przeżyje historię miłosną, która wstrząśnie całym jej światem.
Jeszcze jakiś czas temu myślała, że nic dobrego już ją nie spotka. Pogrążona w bólu, strachu i beznadziei, nie widziała szans na zmianę swojego losu. Krzywdzona, cierpiała w samotności, ale w głębi jej poranionego serca wciąż tliła się cząstka nadziei, że jej życie kiedyś się odmieni. Aż w końcu, na jej drodze stanął ON. Najbardziej niebezpieczny i cholernie ryzykowny wybór, który w konsekwencji przyniósł jej najprzyjemniejsze rezultaty. Każdego dnia sprawiał, że jej życie na nowo zaczynało mieć sens. Jego miłość i opieka zachwiały fasadami jej cierpienia. Dzięki prawdziwemu uczuciu, jakim ją obdarzył, na jej pełnej bólu twarzy znów zagościł szczery uśmiech, a na tle jej niegdyś szalenie smutnych oczu pojawiła się prawdziwa radość.
Gdyby ktoś, kiedyś powiedział jej, że wyjdzie za mąż za byłego płatnego zabójcę na pewno, by w to nie uwierzyła. Los jednak potrafi płatać figle, a przeznaczenie rządzi się swoimi prawami, których nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Przeciwstawienie się tym mistycznym, duchowym i szalenie tajemniczym siłom graniczy z cudem, choć w jej przypadku prawdziwym cudem okazało się poddanie im.
Przeznaczenie już dawno zdecydowało - śmierć innych stała się kartą przetargową w ratunku dla jej życia. Ukochany, któremu oddała swe serce i jej przyszły mąż miał być płatnym zabójcą. Od początku tak było zapisane w gwiazdach. To cholernie popaprane, ale w ich przypadku była to jedyna słuszna droga do prawdziwej wolności. Gdyby nie to, możliwe, iż nigdy by się nie spotkali.
Czy będzie kiedyś potrafiła tego żałować? A jeśli nie, czy to oznacza, że jest moralnie zła? Nie potrafiła żałować największego szczęścia, które spotkało ją w życiu. Jeśli to było złe, to czym w takim razie było dobro?
Musiała żyć ze świadomością, że musiał zabijać, aby teraz mógł ją kochać. Tylu ludzi musiało stracić życie, by stał się najlepszym w swoim fachu. Tylko takiego wynająłby Michael. Tylko tak było pisane im się spotkać. Czy to znaczy, że ci ludzie musieli zginąć, aby mogła być szczęśliwa?
Wiedziała jedno. Ich śmierć miała być jej ratunkiem, a jej szczęście było splamione krwią. Będzie musiała z tym żyć. Jednak przy Carterze i jego miłości, nie była w stanie dłużej się tym zadręczać. Pragnęła całym sercem poddać się szczęściu, którego NIGDY nie będzie w stanie żałować.
CZYTASZ
Zlecenie. Serce Zabójcy. | +18 [KOREKTA] ✓
Roman d'amourOna. Kobieta o twarzy anioła i sercu pełnym bólu i tłumionej przez lata bezsilności. Jeszcze 10 lat temu była wielką romantyczką, która wierzyła w prawdziwą i szczerą miłość aż po grób. Teraz w jej oczach widać jedynie smutek i żal... do samej siebi...