Rozdział 1 Wszystko się wali

88 6 4
                                    

Vidi – Przybyłam

Te trzy słowa rozbrzmiewały echem w mojej głowie. Poczułam jakby cały świta zamarł kiedy to powiedział. Nie wiedziałam jak na to zareagować. Stać? Krzyczeć? Grać tak jak powiedział? Tych dwóch pierwszych rzeczy na pewno nie mogłam zrobić. Musiałam grać. Wszystko się skomplikowało. Nie miało nas tu być.

Nikogo!

Mieliśmy teraz wracać do przyczółku lub gdziekolwiek indziej, ale nie stać tu i zastanawiać się czy za chwilę nie zginiemy.

Spojrzałam powoli na Cassiana, który wzrok miał utkwiony w matce i ojcu. Wzrok był ostry i stanowczy, który mógł rozpętać wojnę. Głowę miał wysoko uniesioną i był wyprostowany co dodawało mu dodatkowej siły. W ogóle nie pokazywał po sobie, że ot co właśnie teraz się działo w ogóle nie było w planie.

Avery stała kawałka dalej z otwartymi ustami i patrzyła się na mnie w największym szoku. Była umazana we krwi co mnie przeraziło. Była ranna? W jej ubrani znajdowało się kilka dziur, ale jej chciało wyglądało jakby się uleczyło. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Obok znajdował się Xander, który przestał się wyrywać i miał poważny wzrok utkwiony w swoim najlepszym przyjacielu, identyczną postawę miał Nichollas. Wiedziałam, że gdyby mieli to potwierdzić to zrobiliby to bez zająknięcia, nawet jakby im grożono, nawet jakby był to rozkaz króla czy królowej. Oni zawsze stali murem za Cassianem, bez znaczenia na wszystko. To samo by zrobiła Av dla mnie.

Aubrey wyglądała na totalnie zszokowaną. Jej oczy były szeroko rozwarte, a usta bez głośnie mówiły ,,O matko''. Czy jej się dziwiłam? W życiu. Była przerażająco blada i zastanawiałam się jakim cudem jeszcze nie zemdlała.

Cisza stawała się coraz nieznośniejsza, a atmosfera gęstniała.

-Narzeczona? -zapytała królowa w końcu wyduszając z siebie. Też była w szoku. Przeskoczyła wzrokiem szybko na mnie, a potem znowu na swojego syna.

-Tak-odparł Cassian bez zająknięcia jakbyśmy o tym wiedzieli od miesięcy i nie było to nic nowego.

-Wiesz kim ona jest? -jej głos był spokojny, ale jej ciało było spięte. Czy mogłam pogrzebać nadzieję, o tym że moja udawana teściowa mnie polubi. Cudownie.

-Fae, którą kocham i zamierzam zawsze walczyć. A także przyszłą królową. - stwierdził Cassian.

Królową. To było ciekawe. Musiałam się w końcu otrząsnąć z szoku. Nagle poczułam przemożną chęć śmiania się. Sytuacja była komiczna, a nasze położenie tragiczne. Król wziął głośny wdech, który przerwał kolejną ciszę.

-Cas, musimy porozmawiać. -odezwał się jego ojciec i spojrzał ostro na syna.

-Najpierw wypuść moich przyjaciół. - postawił warunek.

-Czy ty wiesz co oni zrobili? -podniosła głos jego matka.

-Chcieliśmy zrobić niespodziankę. - odparł z wzruszeniem ramion jakby była to najnormalniejsza rzecz na całym świecie.

Chyba jestem w cyrku. Naprawdę liczyłam na przyjemną noc, a nie na spotkanie króla i królowej, którzy z całego serca mnie nienawidzili.

-Cassianie naraziłeś na niebezpieczeństwo cały dwór i myślisz, że to wszystko jakiś żart. – zapytała wściekła królowa nie spuszczając zwrotu z syna – Przez to co zrobiliście. - omiotła nas wszystkich wzrokiem- Zamek został zaatakowany przez naszych wrogów. Żołnierze dzisiaj umarli przez waszą głupotę. Powiedz mi Cassianie co to był za genialny pomysł by wyłączyć system bezpieczeństwa i narazić cały kraj na zniszczenie...

VidiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz