Rozdział 21 Przyjaciel o dwóch twarzach

8 3 0
                                    

Usiadłam na materacu nagle wybudzona ze snu. Pomrugałam kilka razy by przyzwyczaić oczy do mroku. Objęłam się ramionami i poczułam gęsią skórkę. Coś było nie tak i to bardzo.

Rozejrzałam sie szybko i w tedy to usłyszałam.

Wybuch.

Prawie podskoczyłam na ten huk. Zobaczyłam cienie Fae za namiotem.

Spojrzałam na Avery, która właśnie szeroko otwartymi oczami patrzyła na mnie.

Chwyciłam swój łuk i nałożyłam szybko buty. Narzuciłam płaszcz i chciałam już wyjść, ale Avery mnie zatrzymała.

-Zostań tu.- szepnęła.

Była też ubrana i gotowa do obrony.

-Co?!

-To nie bezpieczne.

-A tu niby tak?!

-Veritas i Scarlett będą z tobą. Jak coś sie działo to bierz konia i uciekaj. Nie czekaj na nikogo.

Czy ona żartowała ze mnie? Miałam być tchórzem i uciec by ratować własną skórę.

-Avery...

Nie zdążyłam dokończyć, bo już wyszła.

Zaklęłam cicho.

Spojrzałam zdenerwowana po dziewczynach, które były tak samo gotowe jak ja do walki.

-Czekamy.- powiedziała Scarlett.

W tedy podjęłam decyzję.

W tym samym momencie ktoś wbiegł do namiotu.

Usłyszałam świst miecza i w ostatniej sekundzie sie uchyliłam padając na materac.

Świsnęła kolejna rzecz. Spojrzałam na napastnika, który padł jak długi na ziemię z sztyletem w sercu.

Veritas.

Podeszła do niego i wyciągnęła broń.

-Zwijamy sie.- stwierdziła Scarlett.

I tak to planowałam, przynajmniej teraz mam argument czemu nie siedzę w namiocie jak grzeczna księżniczka bojąca sie ubrudzić rączki.

Podeszła do mnie i pomogła mi wstać, a następnie dała mi moja torbę.

-Scarlett...

Kolejna!

-Uciekasz.- przerwała mi – Jeżeli sie ktoś dowie kim jesteś to...

-Nie zostawię was.

-Będziesz ciężarem.

Nie chciałam tak bardzo, ale jeżeli oznaczało to by każdy chciał mnie chronić i coś komuś by sie stało. Nie wybaczyła bym sobie.

-Dobrze.- szepnęłam.

Nie była to ostateczna decyzja, powiedziałam to tylko by sie nie martwiła.

Ruszyłyśmy do wyjścia.

Kiedy wyszłam pierwsze co zobaczyłam to ogień. Większość namiotów stała w płomieniach. Konie wszędzie biegały starając sie znaleźć bezpieczne miejsce. Na ziemi leżeli Fae we krwi. Ich głowy były odcięte, niektórzy mieli rany po przypaleniach na, których pojawiły się okropne bąble. Fae wszędzie biegali starając sie ocaleć z tej masakry. Większość była w zbrojach, ale kilku już pokonanych leżeli w piżamach.

Nagle jeden zaatakował. Scarlett od razu odparła atak i dźgnęła go w brzuch. Na jego zbroi znajdował sie znak Solis. Upadł na ziemię martwy.

Ruszyłyśmy biegiem znaleźć jakiegoś konia, ale wszystkie sie rozpierzchły, a każdy, którego zobaczyłyśmy nie dało sie uspokoić.

VidiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz